Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostra Natalia: Byłam „metalem”, teraz ciągle uczę się życia w habicie

Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
Siostra Natalia Chrobak ze Zgromadzenia Sióstr Antonianek, pracująca w Domu Samotnej Matki w Łodzi ma marzenia: polecieć do Anglii, zobaczyć morze i żeby ludzie nie płakali na jej pogrzebie.

Kościół bez kobiet? Czy to możliwe?

Nie, nie wyobrażam sobie tego. Kobiety, tak samo jak mężczyźni, mają do spełnienia misję. To misja wynikająca z natury kobiety. Każda kobieta wnosi wielkie bogactwo darów odpowiednich dla niej. To przede wszystkim świat relacji, pełen miłości i troski. Ale także odpowiedzialności za przekazanie życia - czy cieleśnie czy duchowo. Kobiety to wszystko dają wspólnocie Kościoła, w zależności w jakim stanie żyją, czy to jako żony i matki, czy jako kobiety poświęcone Bogu lub żyjące samotnie.

Nie tylko dla mnie siostry są w Kościele takim ucieleśnieniem spokoju, dobroci. Dar kobiecości jest wręcz Kościołowi potrzebny.

Jest niezbędny, by móc dawać życie, tworzyć relacje i pociągać mężczyzn do poświęcenia. Każda kobieta ma zadanie, czy to w domu, czy poza nim, tworzyć klimat miłości i bezpieczeństwa. Kobiety wnoszą dobro i ciepło, także w życie Kościoła. To one przeważnie przekazują wiarę i ją pielęgnują. To strażniczki, choć często nie są tego świadome. Walczą o tych, których kochają. Czy to czynnie, czy modlitwą, cichym poświęceniem.

Czy kobieta może realizować się, w pełni, w zgromadzeniu zakonnym? Choćby siostra? Jest siostra na swoim miejscu?

Najpierw trzeba wyjaśnić, co to znaczy zrealizować się. Dla mnie oznacza to przede wszystkim kochać, oddawać swoje życie innym, Jezusowi. W życiu rodzinnym kobieta oddaje całą siebie mężowi, swoje ciało i całą osobowość. Tak samo z dziećmi, użycza im swojego ciała i poświęca czas, zdolności. Do końca się o nich troszczy. I to jest swoista jej kariera. Podobnie jest w życiu zakonnym. Jeśli siostra nie odda się cała Jezusowi, ze wszystkimi swoimi darami i słabościami, z całym pięknem i kobiecością, nie będzie szczęśliwa.

To jest też swoiste dojrzewanie, by poświęcić się tym, do których jest posłana. Musi im oddać swoje życie, jak matka, by móc je dalej przekazywać. Jeśli zatrzyma siebie „dla siebie”, to nie jest życie, ale wegetacja, zaspokajanie tylko siebie. To, wbrew pozorom nie daje szczęścia, ale je odbiera. Ja mam to wielkie szczęście, że jestem na swoim miejscu. Rozeznałam to przez lata i im jestem starsza tym widzę wyraźniej, jaki niesamowity jest Bóg. Podarował mi życie najlepsze z możliwych.

Wiele razy spotykałem się ze stwierdzeniem, że siostry, są w Kościele jakby na tym najniższym stopniu hierarchii. Siostra zapewne też z takimi stwierdzeniami się spotykała. Jak to jest?

Patrząc po ludzku czasem można odnieść takie wrażenie. My nie jesteśmy po to, być „na szczycie”. Mamy jednak niezastąpioną rolę. A czy Maryja przy Jezusie i inne kobiety były na szczycie? Były z boku, ale to Marii Magdalenie pierwszy ukazał się Jezus Zmartwychwstały. Jezus wiedział, że serce kobiety Go przyjmie, właśnie w takiej zaskakującej „formie”. Kobieta, która kocha męża wspiera go, pomaga mu stawać się mężczyzną. Stoi troszkę z boku, ale bez niej wszystko by się zawaliło. Tu jest podobnie. Jesteśmy trochę z boku, ale w sercu Kościoła - parafrazując św. Teresę od Dzieciątka Jezus - najważniejsze jest, by kochać.

Są tacy, co twierdzą, że wraz z przejściem bramy klasztornej nie da się realizować własnych pragnień, choć tu kłam temu stwierdzeniu zadała siostra Teofana, karmelitanka z Ksawerowa, z którą miałem okazję spotkać się. Ona twierdzi, że jest wręcz odwrotnie, że właśnie będąc w habicie żyje pełnią życia? Co siostra na to?

Teofana strzeliła w „dziesiątkę”. Też mam takie doświadczenie i ogromną wdzięczność dla Pana Boga. Przychodząc do Zgromadzenia uczymy się zostawiać wszystko, ale o dziwo Bóg tutaj daje wszystko. Posyłając nas do różnych zadań, mamy możliwość rozwijania się i odkrywania darów, o które byśmy się nie podejrzewały. Wiadomo, że pewnych rzeczy jesteśmy pozbawione, ale świadomie z nich rezygnujemy, choćby z własnego konta. Jednak z drugiej strony dostajemy inne.

Porozmawiajmy o powołaniu. Powołaniem jest każde życie, jak określiłaby siostra powołanie kobiety do życia w Kościele?

Powołanie kobiety, to dawanie i ochrona życia. I tak samo w Kościele. Kobiety przekazują i podtrzymują wiarę. Ale nie tylko. Kochają i poświęcają swój czas, siły, talenty. I nie mówię tu tylko o siostrach, ale o żonach, matkach, ciociach, babciach, ale też kobietach żyjących samotnie, które swoją samotność „przekłuwają” na dawanie siebie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

Jest siostra u antonianek od 12 lat. Jak było z siostry powołaniem?
Moje powołanie kiełkowało od dzieciństwa. Komunia św. była dla mnie jednym z najważniejszych dni w życiu. Od tamtego dnia miałam pewność, że Jezus jest zawsze ze mną. Będąc w liceum nigdy nie myślałam o zakonie, wręcz odwrotnie. Uważałam, że bycie siostrą jest bez sensu, bo nie ma ani męża, ani dzieci. Taka samotność. Wszystko zmieniło się, gdy pojechałam na spotkanie młodzieży nad Lednicą, w trzeciej klasie liceum. Coś się wtedy tam ze mną stało. Doświadczyłam tam niesamowitego pokoju, którego wcześniej nie znałam. Pojawiły się pierwsze myśli, by należeć tylko do Jezusa. Był to dla mnie wtedy szok, bo byłam zakochana, a poza tym byłam imprezową dziewczyną. Byłam „metalem”, takiej muzyki słuchałam i tak się ubierałam. Myślałam o studiach z filologii angielskiej i założeniu rodziny. Dałam sobie i Panu Bogu czas do matury. Gdy pojechałam w czwartej klasie nad Lednicę, to było to przypieczętowanie i pewność, że pójdę do zakonu, że to jest moja droga życia.

Jest siostra atrakcyjną kobietą. Nie uwierzę, że nie miała siostra pragnienia, aby wyjść za mąż, mieć dzieci?

Oczywiście, że miałam. Obowiązkowo mąż i czworo dzieci. To był mój idealny plan, który okazał się tylko planem. Bóg zaprosił mnie do innego życia, nie mniej fascynującego.

No dobrze, jak być kobietą w habicie?

To trudne pytanie, bo ciągle się tego uczę i dojrzewam. Bycie siostrą to nie zawód, to droga, sposób bycia. Na początku formacji uczymy się bycia siostrą, jak można tak powiedzieć, bo przecież każda z nas jest inna. Najprościej byłoby żebyśmy były takie same, choć wizualnie jesteśmy będąc w jednym Zgromadzeniu. Ale każda inaczej przeżywa swoją konsekrację. Tutaj też się dojrzewa, jak w miłości. Kobieta w habicie to Oblubienica Jezusa. To jest najważniejsze. Temu podporządkowane jest całe życie. A jaki jest tego wyraz to widać w ogromnym bogactwie zgromadzeń i zakonów, mnożąc to przez każdą siostrę osobno. Nie ma drugiej identycznej.

Czy będąc w zakonie, siostra może pozwolić sobie choćby na biżuterię?

Nie używamy biżuterii, nie malujemy się. Dlaczego? Dlatego, że nasze piękno to bycie naturalną kobietą, w której oczach można dostrzec inne piękno - Jezusa. To ideał, wiadomo, ale trzeba do tego dążyć. Kobiety zazwyczaj malują się, pięknie ubierają dla mężczyzn, by zwrócić ich uwagę. Nie jest to moim celem, bo moim celem jest Jezus i by On był pierwszy.

Czy zdarza się czasem siostrze chodzić w cywilnym ubraniu?

Generalnie nie, ale pracując w Domu Samotnej Matki do codziennych obowiązków ubieramy się w czarną koszulkę, spódnicę i fartuch. W spodniach nie chodzimy. No i jak idę spać, to zakładam piżamę. Też to podkreślam, bo często jestem o to pytana.

Przed nami Światowe Dni Młodzieży. Jedziecie na spotkanie z Ojcem Świętym?

Ze względu na rodzaj pracy i potrzebę dyspozycyjności, nie jadę . Ale kilka sióstr z mojego Zgromadzenia się wybiera.

Dzień w Domu Samotnej Matki. Wypełniony?

Tu ciągle coś się dzieje. Telefony, dary od ludzi, zgłoszenia kobiet, rozmowy z mamami, organizacja im czasu, opieka nad dziećmi, rozwiązywanie problemów z jakimi do nas przychodzą, konsultacje, pozyskiwanie dobroczyńców. I kiedyś trzeba zjeść...

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

A takie radości dla siostry...?

Kiedy nasze matki rozkwitają, wierzą że są ważne i kochane, że poradzą w sobie w życiu. Kiedy widzimy, jak lepiej opiekują się dziećmi, są z nich dumne. Kiedy dają z siebie dużo. Kiedy po wyprowadzce od nas odwiedzają i chwalą się swymi sukcesami. I kiedy widzę, że to co z siebie daję rodzi dobro i miłość u innych. To moja radość.

Jak bardzo modlitwa potrafi dać siłę?

Bez niej bym się posypała. To motor całego mojego działania. Bycie z Bogiem non stop w tym co robię. Bez niej nie ma życia konsekrowanego.

Jeszcze o powołaniach. Młode dziewczęta chętnie do antonianek przychodzą?

Ostatnim czasem niestety nie. Kilka lat temu miałyśmy dziewczyny, ale zrozumiały, że to nie jest ich droga. Zresztą kultura bycia i mentalność nie służą wzrastaniu powołaniom. Mnie łatwiej było iść do zakonu, te kilkanaście lat temu. Teraz jest to prawie wszędzie, niestety, obśmiewane.

Czy za mury klasztorne przenika trochę świeckiego życia? Siostry interesują się sportem?

Oczywiście. Kiedy na mistrzostwach Europy Polacy mieli ważne mecze, nie tylko wspieraliśmy ich dopingiem w strefie kibica, modlitwą, ale nawet leżałyśmy krzyżem. Taki nasz patriotyzm. Tak w ogóle, to siostry przeważnie lubią grę w siatkówkę, biegi, jazdę na rowerze, aerobic, spacery. Sport służy ciału jako przyjemność i odprężenie.

I na koniec. Marzenie siostry?

Mam wiele marzeń. Niektóre już się spełniły. Na pewno, by polecieć kiedyś jeszcze do UK i słuchać tego pięknego języka angielskiego. Pielgrzymka do Ziemi Świętej, jechać nad morze. A z takich głębszych, żeby nigdy nie zostawić Jezusa dla kogoś lub czegoś i żeby na moim pogrzebie ludzie nie płakali, i bym w chwili śmierci mogła powiedzieć „Jezu, udało się, nareszcie jestem w Domu”.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 11-17 lipca 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki