Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarżą się na brutalność łódzkiej policji

Agnieszka Jasińska
Pani Elżbieta nie może się otrząsnąć po zdarzeniach z 1 września
Pani Elżbieta nie może się otrząsnąć po zdarzeniach z 1 września Krzysztof Szymczak
W mieszkaniu na łódzkich Stokach doszło do interwencji policji, która szukała sprawców kradzieży. Funkcjonariusze twierdzą, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Lokatorzy są oburzeni.

"Gleba, kur..., zamknij mordę" - tak pani Elżbieta relacjonuje wrzaski policjantów. Akurat myła włosy w łazience, gdy do mieszkania na łódzkich Stokach wpadła policja. Była godz. 14, w czwartek, 1 września.

- Wycelowali we mnie broń. Osunęłam się po ścianie, zakuli mnie w kajdanki. W kuchni był Radek, mój narzeczony. Powalili go na ziemię i też zakuli. Słyszałam jak po nim skaczą. Płakałam, błagałam, by przestali. Kopali go, bo były takie głuche odgłosy...

35-letnia pani Elżbieta cała się trzęsie, kiedy o tym opowiada.

- Choruję na cukrzycę. Policja zabrała mnie z domu na komisariat bez leków i jedzenia. Z nerwów miałam prawie śmiertelny poziom cukru. Razem z narzeczonym zostaliśmy posądzeni o kradzież. Ale ja nigdy nic nie ukradłam. Siedem lat pracowałam w banku, potem założyłam własną firmę. Nikt mnie nigdy tak nie upokorzył - żali się.

Policja twierdzi, że zatrzymanie wyglądało inaczej.

- Policjanci pojawili się w tym mieszkaniu, by zweryfikować informację, że mogą być tam przedmioty pochodzące z przestępstwa i osoby związane z jego popełnieniem. Funkcjonariusze, zgodnie z procedurami, po wejściu przedstawili się, podając stopień, imię i nazwisko oraz jednostkę - mówi podkom. Adam Kolasa z KWP w Łodzi.

Zdaniem Kolasy to pan Radek używał wobec policjantów niecenzuralnych słów. Był pod wpływem alkoholu, stawiał opór, więc użyto wobec niego chwytów obezwładniających i kajdanek.

- To nieprawda. Policjanci straszyli, że jeśli opowiemy o zatrzymaniu, zeznają, że Radek się na nich rzucił - denerwuje się Elżbieta.

Elżbieta i Radek złożyli skargi na zachowanie policji. Żądają przeprosin, bo nie mogą zapomnieć brutalnego zatrzymania przez policję.

- Jak można niewinnych ludzi potraktować w tak straszny sposób? Czułam się jak złodziej, przestępca, śmieć... A przecież nic złego nie zrobiłam - mówi Elżbieta. - Nie byłam karana. Skończyłam polonistykę i podyplomowo pedagogikę. Myślę, że policjanci przyszli do nas, bo mój narzeczony jakiś czas temu miał konflikt z prawem. Ale jak się poznaliśmy, to obiecał, że się zmieni. I tak się stało. Teraz pracuje na budowie. To bardzo dobry człowiek. Kiedyś przerwał studia, chce wrócić na historię.

Pani Elżbieta została przesłuchana na komisariacie w dniu zatrzymania i zwolniona. Pana Radka zwolniono następnego dnia. Łodzianin w lipcu br. zakończył odsiadywanie 9-miesięcznego wyroku za pobicie.

- Mężczyzna zażądał wpisania do protokołu informacji, iż będzie składał zażalenie na zatrzymanie - mówi podkom. Adam Kolasa z KWP w Łodzi.

Po opuszczeniu komisariatu Radek zrobił sobie zdjęcia. Ma siniaki pod oczami, zadrapania. Twierdzi, że został tak pobity przez policjantów podczas zatrzymania w mieszkaniu. Zdjęcia dołączył do skargi na zachowanie funkcjonariuszy. Dołączył też kartę informacyjną ze szpitala. W rozpoznaniu czytamy: "Stłuczenie okolicy potylicznej i czołowej lewej. Stan po urazie czaszki, pacjent podaje, że był wielokrotnie kopany w głowę".

- Zażalenie na wtargnięcie funkcjonariuszy policji do mieszkania pani Elżbiety wpłynęło do prokuratury 8 września. Przekazane zostanie teraz do sądu, który rozpatrzy sprawę - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej.

Elżbieta będzie domagać się odszkodowania od policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki