Proces rozpoczął się w Sądzie Rejonowym w Zgierzu 27 lipca, bo na pierwszej rozprawie (24 czerwca) obrońca starszego mężczyzny poprosił o przeprowadzeni badania psychiatrycznego mężczyzny. Wyszło z niego, że 56-latek jest całkowicie zdrowy i może odpowiadać przed sądem.
Mężczyźni odpowiadają za znęcanie się nad zwierzęciem (44-latek ze szczególnym okrucieństwem) w marcu br. w Głownie. Jerzy R., czyli właściciel Promyka, miał zlecić zabicie psa młodszemu koledze, ponieważ nie miał pieniędzy na wyżywienie pupila. 56-latek miał również dać Ryszardowi B. narzędzia zbrodni, czyli worek i szpadel. Ten związał mu łapy, wsadził do worka i zaczął bić łopatą. Gdy pies przestał dawać oznaki życia, zakopał go pod lasem.
Tak oprawcy wyjaśniali swoje motywy podczas przesłuchania przez policjantów. W poniedziałek przed sądem obaj mężczyźni się z nich wycofali. Z tego co mówili wynika, że za bestialski czyn odpowiedzialny jest tylko 56 - letni Ryszard B..
Mieszkańcy Głowna twierdzą, że dzień przed próbą zabicia psa pokłócili się o dziewczynę, z którą mieszkał właściciel Promyka. Mężczyźni rozstali się w gniewie. 44-letni Jerzy R. wrócił do domu, gdzie z kolei pokłócił się ze swoją partnerką.
Następnego dnia Ryszard B. przyszedł do swojego kolegi, mu się wyżalić, ale ten nie chciał go słuchać. Pokłócili się kolejny raz. Rozżalony mężczyzna w odwecie, miał porwać psa swojego znajomego i pójść z nim do lasu. Worek i szpadel stojący przy posesji 56-latka również miał wziąć bez wiedzy swojego znajomego.
- Nie widziałem swojego psa od momentu drugiego rozstania z kolegą. Ale nie dziwiło mnie to, bo Promyk zawsze lubił biegać po okolicy - wyjaśniał Jerzy R. - O tym, co się wydarzyło pod lasem, dowiedziałem się z prasy i nie mam z tym nic wspólnego. Nie przyznaję się do winy - dodaje.
Na pytania sędzi, dlaczego wcześniej mężczyźni zeznawali nieprawdę, zgodnie stwierdzili, że powodem była presja ze strony policjantów, którzy... chcieli iść szybciej do domu.
- Rozumiem zatem, że tą presją, była troska o to, żeby funkcjonariusze zdążyli na czas do domu, tak? - spytała sędzia Monika Pawlica. Jerzy R. potwierdził. Ryszard B. oświadczył, że zeznawał nieprawdę, aby zemścić się na koledze za to, że nie chciał go wysłuchać, gdy przyszedł do niego w sercowej sprawie.
W nową wersję wydarzeń nie wierzy natomiast mecenas Mateusz Łątkowski, oskarżyciel posiłkowy reprezentujący Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt "Arkadia", które zaopiekowało się półżywym kundelkiem. Dla Jerzego R. zażądał roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, dla Ryszarda B. - 2 lat i 6 miesięcy.
Wyrok zostanie ogłoszony 30 lipca.
ZOBACZ TEŻ:
Skatowany i zakopany żywcem pies pod Głownem. Zwierzę cudem uniknęło śmierci [ZDJĘCIA]
Skatowali psa i zakopali go żywcem. Proces odroczony [ZDJĘCIA]
Autopromocja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?