2-letni Kuba i 4-letni Bartek byli przez chwilę sami w samochodzie. Śpiących chłopców zostawiła w aucie pani Natalia, która poszła odebrać ze szkoły starszą córkę. W tym czasie jeden z malców się przebudził. 4-latka musiała zainteresować kuchenna zapalniczka, która wypadła z pudła podczas przeprowadzki. Chwila wystarczyła, aby obaj chłopcy doznali licznych poparzeń, głównie twarzy i dłoni.
Obaj spędzili długie tygodnie w szpitalu. Tam ratowano ich życie. Dzień i noc czuwali przy nich rodzice.
Dramat rodziny państwa Markowskich bardzo poruszył serca skierniewiczan, ale nie tylko. Z całej Polski odezwali się ludzie, którzy chcieli pomóc.
- Zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy i obecnie na koncie Kuby i Bartka jest około 100 tys. złotych - mówi Beata Czyżewska, prezes Fundacji Chodźmy Razem w Skierniewicach. - Pieniądze są przeznaczone na rehabilitację i leczenie chłopców. Dotychczas wykorzystaliśmy niespełna 3 tys. zł, bo do tej pory wszystko było refundowane.
Po traumatycznych przeżyciach rodzina potrzebowała odpoczynku. Wczasy ufundował właściciel pensjonatu w Łebie.
- Chłopcy zobaczyli morze, a co najważniejsze, zaczęli chętniej nosić maski i rękawiczki ochronne - mówi pani Natalia. - Przez trzy lata ich skóra nie może być wystawiana na słońce. Żeby iść na plażę, musieli się odpowiednio ubrać. Wkrótce do Kuby i Bartka zacznie przychodzić rehabilitant. Chłopcy są też pod stałą opieką chirurgiczną, a wkrótce będzie można pomyśleć o operacji plastycznej. - Zrobię wszystko, aby moje dzieci wyglądały tak, jak przed wypadkiem - zapowiada pani Natalia.
Czytaj także:
W Skierniewicach dzieci paliły się w samochodzie.
Dzieci poparzone w Skierniewicach są w śpiączce.
Poprawia się stan chłopców poparzonych w samochodzie.
Edyta Cieślak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?