Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skierniewice: Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie ordynator oddziału noworodkowego

Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik
Skierniewicka prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie pani ordynator dr Lidii Kuchty, która w maju w szpitalu wydała dziecko ojcu.

O sprawie zrobiło się głośno, ponieważ dotyczyła zostawionego w skierniewickim szpitalu noworodka. 37-letnia matka uznała, że ze względu na stan psychiczny nie jest w stanie wychowywać chłopczyka. Według metryki, ojciec dziecka był nieznany.

Przez dwa miesiące maluch przebywał na oddziale noworodkowym, a postanowieniem skierniewickiego sądu z kwietnia dziecko miało zostać umieszczone w domu dziecka.

Szukaniem właściwego miejsca zajmował się Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Z kolei w sądzie rodzinnym w Warszawie (tam mieszkała i pracowała matka dziecka) była wyznaczona rozprawa o pozbawienie jej praw rodzicielskich. Dopiero po tym fakcie chłopczyk mógł trafić do adopcji.

Sprawa przybrała jednak dość nieoczekiwany obrót, ponieważ na szpitalnym oddziale pojawili się biologiczni rodzice chłopczyka. Matka zmieniła zdanie i postanowiła, że będzie wychowywała malucha wspólnie z jego ojcem. Oboje po-szli do USC, gdzie akt urodzenia został poprawiony - wpisano w nim nazwisko biologicznego ojca.

- I na podstawie tego aktu wydałam dziecko jego rodzicom - powiedziała dr Lidia Kuchta. - Uważam, że postąpiłam właściwie, a przede wszystkim dla dobra dziecka. Teraz okazuje się, że nie miałam prawa tego robić, a w dodatku wobec ojca wszczęto postępowanie z urzędu, że zabierając własne dziecko ze szpitala przekroczył uprawnienia.

Także dyrekcja skierniewickiego szpitala uznała, że lekarka przekroczyła swoje uprawnienia. Została zawieszona w obowiązkach ordynatora, a sprawę skierowano do prokuratury. Po kilku miesiącach śledczy nie dopatrzyli się w postępowaniu ordynator znamion przestępstwa. Sprawa została umorzona 24 września.

Według prokuratury, głównym powodem zamieszania był prawdopodobnie brak komunikacji między szpitalem a warszawskim sądem. Ten wciąż bazował na tym, że matka porzuciła noworodka, natomiast nikt sądu nie poinformował, że sytuacja się zmieniła. Wciąż też dysponowali starym, niepoprawionym aktem urodzenia, stąd te nieporozumienia.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Dr Lidia Kuchta jest bardzo zadowolona z umorzenia postępowania.

- Od początku wiedziałam, że tak właśnie będzie, bo niczego złego nie zrobiłam- mówi. - Przekazałam po prostu dziecko ojcu. Ten maluszek i tak dość czasu spędził w szpitalu, cierpiał na tym jego rozwój.

Dyrekcja skierniewickiego szpitala twierdzi, że informacja o umorzeniu śledztwa jest dobrą wiadomością, bo oznacza to, że pani doktor może nadal pracować w szpitalu. Tak było w czasie zawieszenia, ale pracowała jako zwykły lekarz. Teraz, mimo umorzenia sprawy, na stanowisko ordynatora raczej już nie wróci.

- Ponieważ jednak szpital został zobligowany przez organ założycielski, czyli Urząd Marszałkowski w Łodzi, do podjęcia "stosownych działań, mających na celu zapobieżenie po-wstania w przyszłości podobnych sytuacji", a pani doktor, zarówno w wyjaśnieniach składanych dyrekcji, jak i powtarzanych wielokrotnie w mediach oświadcza, że podjęła decyzję samodzielnie i w podobnej sytuacji postąpiłaby tak samo, nie ma pewności, że takie sytuacje nie powtórzą się w przyszłości - mówi Paweł Bruger, rzecznik skierniewickiego szpitala. - Dr Lidia Kuchta pozostanie więc zawieszona w pełnieniu obowiązków ordynatora do czasu powołania nowego ordynatora tego oddziału lub tymczasowo jego kierownika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki