Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skutki obywatelskiej aktywności w internecie widać na łódzkich ulicach [ROZMOWA]

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Z Jakubem Parnesem, medioznawcą i politologiem, który analizował aktywność mediów internetowych poświęconych Łodzi, rozmawia Matylda Witkowska

Czym Pan się zajmuje naukowo?
Badam, w jaki sposób popularyzacja internetu w Polsce przekłada się na udział obywateli w życiu publicznym, zwłaszcza na poziomie lokalnym. W ubiegłych latach wspomniane zjawisko analizowałem na przykładzie aktywności mediów internetowych poświęconych Łodzi.

Co z tych badań wynikło?
Lokalne media internetowe zwiększają możliwości obywateli w zakresie współkształtowania miejscowej debaty publicznej. Na niespotykaną wcześniej skalę mogą oni dzielić się z innymi mieszkańcami pomysłami i opiniami dotyczącymi funkcjonowania swojej miejscowości. Jednocześnie, obywatele, w tym także osoby niezrzeszone w organizacjach pozarządowych, zyskują możliwość łatwiejszego koordynowania, realizowania i promowania własnych, oddolnych inicjatyw lokalnych.

Jak to wygląda w Łodzi?
Za moment przełomowy można uznać połowę ubiegłej dekady, kiedy to uczestnicy internetowych debat poświęconych problemom Łodzi zaczęli zakładać lokalne organizacje pozarządowe, w tym m.in. Lotnisko dla Łodzi oraz Łódź na Fali. Ważnym wydarzeniem była też pikieta z lipca 2006 r., zorganizowana przez internautów w obronie amerykańskiej studentki, zatrzymanej przez ochroniarzy fabryki Gillette podczas fotografowania zakładu. Wspomnianą akcję można uznać za umowny początek działalności Grupy Pewnych Osób - nieformalnego ruchu internautów, który w latach 2006-2010 zainicjował kilkadziesiąt akcji mających na celu poprawę jakości przestrzeni publicznej Łodzi.

Te akcje były skuteczne?
Często tak, o ile dotyczyły konkretnego, jednostkowego celu, np. aktualizacji informacji turystycznej na dworcu kolejowym. W przypadku bardziej złożonych problemów, jak ochrona postindustrialnej spuścizny architektonicznej Łodzi, skuteczność internetowego ruchu była już bardzo ograniczona. Za największy sukces Grupy, a także internautów skupionych wokół portalu Rowerowa Łódź i witryny Łódzkiej Masy Krytycznej, uznać można natomiast skłonienie władz Łodzi do szerszego uwzględnienia w miejskiej polityce transportowej zagadnień dotyczący komunikacji rowerowej.

Odchodząc od aktywności samej Grupy chciałbym zaznaczyć, iż efekty obywatelskich inicjatyw lokalnych, realizowanych z wykorzystaniem sieci, każdy z nas może dostrzec na łódzkich ulicach. Takie projekty jak przystanek Piotrkowska Centrum czy program „Miasto kamienic” odwołują się bowiem do rozwiązań wprowadzonych do łódzkiej debaty publicznej przez przedstawicieli miejscowych organizacji pozarządowych, którzy przekonywali łodzian do swoich pomysłów na forach, blogach i portalach społecznościowych.

Czyli to co trafia do sieci, za chwilę pojawi się w realnej rzeczywistości?
Niekoniecznie. Media internetowe stanowią jedynie narzędzie wspomagające aktywność obywateli. Ostateczny efekt podejmowanych przez nich inicjatyw jest wypadkową wielu różnych czynników, w tym m.in. zasadności i wykonalności postulowanych rozwiązań, polityki lokalnych władz, przychylności miejscowych mediów, sympatii lokalnej opinii publicznej itd.

Wspomniał Pan o aktywności rowerzystów. Wkrótce w sieci pojawili się też kierowcy, a przy okazji obopólne zwalczanie się i agresja...
Każda grupa interesu próbuje obecnie prezentować w sieci swoje racje, często towarzyszą temu duże emocje. Z przeprowadzonej przeze mnie analizy dyskusji toczących się na łódzkich i ogólnopolskich forach internetowych wynika, iż nie różnią się one istotnie pod względem kultury dyskusji. Debaty dotyczące problemów lokalnych charakteryzują się jednak zdecydowania wyższym poziomem racjonalności. Ich uczestnicy częściej uzasadniają swoje stanowiska i odwołują się do argumentów innych rozmówców.

Z czego to wynika?
Uczestnicy dyskusji lokalnych wypowiadają się na tematy związane ze swoim najbliższym otoczeniem społecznym, a tym samym lepiej przez siebie znane. Wyższy poziom wiedzy sprzyja bardziej merytorycznej debacie. Nie bez znaczenia jest także fakt, że omawiane problemy mają zwykle słabszy wymiar ideologiczno-polityczny, niż ma to miejsce w przypadku debat ogólnopolskich.

Jak w sieci radzą sobie władze Łodzi?
Coraz lepiej zdają sobie sprawę z faktu, iż istotne jest nie tylko samo opublikowanie określonych treści w sieci, ale także zaprezentowanie ich w atrakcyjnej formie jak najszerszemu gronu miejscowych internautów. Z drugiej strony wciąż zdarzają się przypadki nieudolnego wykorzystania możliwości oferowanych przez media internetowe. Jako przykład wskazać można internetowe forum Urzędu Miasta Łodzi.

Chyba nigdy na tym forum nie byłam...
Informacji o tym serwisie nie ma nawet na stronie głównej witryny urzędu miasta. W tej sytuacji trudno się dziwić, że forum ma obecnie jedynie około stu zarejestrowanych użytkowników, a autorem aż 40 proc. wypowiedzi jest moderator. Obok braku promocji, efektywność samorządowych mediów internetowych jako platformy dialogu z obywatelami ograniczają także przypadki ignorowania postulatów podnoszonych przez mieszkańców. Problem ten można zilustrować na przykładzie serwisu Czyste Miasto. W jego obrębie funkcjonuje forum, na którym można informować o problemach wymagających interwencji służb komunalnych. Internauci od lat skarżą się jednak, że część zgłoszeń pozostaje bez odpowiedzi, a zapowiadane interwencje nie zawsze dochodzą do skutku.

Jak więc oceniłby Pan działania władz?
Uczą się na własnych błędach. Widać to chociażby w różnicach między pierwszymi konsultacjami dotyczącymi budżetu Łodzi z grudnia 2010 r., a sposobem organizacji konsultacji w sprawie budżetu obywatelskiego na rok 2014. W tym drugim przypadku realizację kampanii informacyjnej zlecono organizacjom pozarządowym, na wszystkich etapach konsultacji wykorzystywano też równolegle różne kanały komunikacyjne: internet, publikacje drukowane i spotkania bezpośrednie. W rezultacie w głosowaniu wzięło wówczas udział niemal 130 tys. mieszkańców.

Oglądał Pan pewnie miejskie profile na Facebooku. Dwa lata temu internautów zdenerwował Zarząd Dróg i Transportu, który w ostatki wrzucił zdjęcie pączka, zapewniając, że jest on „słitaśny” i skrytykował tych, którym się taki zabieg nie podobał...
Wielu urzędników zapomina, iż komunikacja realizowana przez nich za pośrednictwem mediów społecznościowych jest jedną z form dialogu instytucji publicznej z obywatelami, a nie prywatną rozmową w gronie znajomych. Samą obecność samorządów na portalach społecznościowych oceniłbym jednak pozytywnie. Problem pojawia się wówczas, gdy pewne treści prezentowane są tylko na tych serwisach. Jako przykład wskazać można oficjalną stronę rowerową Łodzi, która funkcjonuje wyłącznie na Facebooku. W moim odczuciu instytucje publiczne nie powinny wymagać od obywateli zainteresowanych ich działalnością korzystania z prywatnego, komercyjnego portalu.

Jak ocenia Pan aktywność łodzian w internecie w porównaniu z innymi dużymi miastami Polski?
Pod tym względem nie mają się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie, wspominana przeze mnie Grupa Pewnych Osób w minionej dekadzie stanowiła inspirację dla lokalnych aktywistów w innych miastach. Sytuacja taka po części wynikała z faktu, iż łódzkie media bardzo obszernie relacjonowały wówczas działalności tego ruchu. Przypadek ten ilustruje szersze zjawisko - skuteczność internetowych inicjatyw obywatelskich wciąż w dużym stopniu uzależniona jest od tego, czy uda im się przykuć uwagę dziennikarzy tradycyjnych mediów lokalnych i regionalnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki