Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Służba nie drużba

Na barykadzie
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Niełatwo jest być urzędnikiem wysokiego stopnia i służyć mieszkańcom. Taki (taka) na przykład prezydent Łodzi. W miniony wtorek zwołała debatę (wiadomo, w sprawie losów Galerii Wielkich Łodzian) i bez mała dwie godziny słuchała argumentów obu stron, tak dobrze już wszystkim znanych.

Paradoksalnie, przez chwilę, można było poczuć, że sam fakt spotkania się łodzian i rozmowa o jakiejś sprawie przerosły temat dyskusji. To godny finał toczącej się od tygodni wojenki zaczepnej, podczas której zaśmiecano fonosferę niskimi epitetami i z zapałem godnym lepszej sprawy zaczerniano papier m.in. naciskami na władzę, zabawnymi, bo utrzymanymi w tonie: jeśli pomniki nie znikną z Piotrkowskiej, to znak, że władza nie wie jakiej Piotrkowskiej chce. Jakby jedno wykluczało drugie. Albo jakby usunięciu pomników nie mógł towarzyszyć kompletny brak pomysłu na tę ulicę, za czym może świadczyć zmniejszenie liczby ogródków i rozmiarów tychże.

Jest to w ogóle jakiś rodzaj patologii, że teraz w każdej sprawie muszą się zbierać łodzianie i gadać jak na jakimś wiecu starszyzny plemiennej. Wtorkowa debata pozwoliła ostudzić temperaturę wokół Galerii i odsunąć w czasie ogłoszenie decyzji, która już podobno jest, ale poznamy ją po poniedziałku, gdy referendziarze pokażą ile mają podpisów. W debacie, jaka by nie była, każda strona pokazała, że ma swoje racje. Tylko że jest coś, co przewyższa racje, zaszłości i indywidualne przekonania - dobro reprezentacyjnej ulicy. Może pomniki z Galerii odwołują się do niskich gustów, ale takie gusty przeważają w tym kraju. W imię czego Łódź miałaby stanąć w awangardzie zmian, jeśli można wykorzystać Galerię i zwyczajnie na niej zarabiać (a przynajmniej nie zmniejszać i tak niezbyt oszałamiających już wpływów). Dość miejsca na Pietrynie znajdzie się i dla tych, którzy woleliby coś bardziej wysublimowanego.

Niełatwo, ale całkiem z innego powodu, ma starosta zgierski (nazywa się Krzysztof Kozanecki i chłop jest z PO). "Po co ci rodzice się buntują? Skąd ten pochód rowerowy ulicami Zgierza? Nie lepiej na łąkę, za miasto pojechać?" - mogli pytać się ci, którzy obserwowali setkę zgierzan prących w barwnym pochodzie pod starostwo. Może tak samo pomyśleli ci, którzy zdecydowali prawie o połowę obciąć dotację dla Miejskiego Domu Kultury i to do tego stopnia, że brakuje na ogrzewanie, nawet na rachunki telefoniczne. Może nawet sam starosta? A przecież wystarczyło obejrzeć film promujący powiat. Trawka, łąki, fabryczki, ale o kulturze się w nim nie mówi. I oszczędziliby urzędnikowi kłopotu. Jeszcze musiał się tłumaczyć jakimś dziennikarzom.
Łukasz Kaczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki