- Według MPK za wypadek ponosił odpowiedzialność mój syn, bo jechał za szybko, czyli 39 km/godz. Jak można go obarczać winą, jeżeli dostał zawału serca? Już we wstępnym postępowaniu prokuratury ustalono, że nie spowodował on wypadku umyślnie. Jeżeli więc to nie on jest winien, to pracodawca - podkreśla Tomasz Juszczyk, ojciec motorniczego. - MPK powinno wprowadzić dodatkowe środki bezpieczeństwa dla motorniczych.
Mowa o czuwakach aktywnych, czyli urządzeniach sprawdzających przytomność prowadzących. Gdy wydają one sygnał, motorniczy musi nacisnąć guzik. Jeśli tego nie zrobi, pojazd się zatrzymuje.
W środę sąd przesłuchał trzech z sześciu powołanych świadków. Podkreślali oni, że tramwaj nie jechał szybciej niż inne składy.
- Mieszkam w pobliżu skrzyżowania, na którym doszło do wypadku, więc dobrze wiem, z jaką prędkością jeżdżą tramwaje. Tuż przed wypadkiem odprowadziłam do przedszkola dzieci. Nagle usłyszałam huk. Tramwaj wyskoczył z szyn, jakby coś było nie tak ze zwrotnicą - wspomina Milena Duniec. - Pobiegłam udzielać pomocy. Dla motorniczego było już zapóźno. Zostałam przy kobiecie, która siedziała tuż za motorniczym i została przyciśnięta.
Adwokat rodziny motorniczego i pełnomocnik MPK uznali, że jest możliwość zawarcia ugody. Sąd wyznaczył 30 dni na pertraktacje. Termin długi, ale do zaproponowanej kwoty musi się odnieść zarząd MPK.
- Gdyby to w Stanach zginął pracownik, firma od razu wypłaciłaby ubezpieczenie dla rodziny. Ale u nas ze wszystkim jest problem - mówi Wojciech Duniec, mąż pani Mileny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?