Śmierć w Amazonie. Żona zmarłego pracownika zaskarży decyzję o umorzeniu sprawy przez prokuraturę

Inicjatywa pracownicza twierdzi, że prokuratura nieodpowiednio podeszła do materiału dowodowego. Chodzi o sprawę Dariusza Dziamskiego, który od kilku lat pracował w Amazonie. 6 września doszło jednak do tragedii. Podczas porannej zmiany 49-letni mężczyzna zasłabł krótko po rozpoczęciu pracy.

Dzień wcześniej Dariusz Dziamski miał być przeciążony pracą i nie dostał wsparcia, mimo że praca, którą wykonywał, była zbyt ciężka jak na jednego pracownika. Według relacji żony pana Dariusza, kolejnego dnia mężczyzna zasłabł i mimo próśb ze strony innych pracowników, nie wezwano ratownika medycznego. Lider kazał wstać pracownikowi i przejść kilkaset metrów do pomieszczenia ratownika.

- Mój mąż szedł i umierał. W dokumentach ból, który przeżywał, w skali od 1 do 10 był ponad 10. Widziałam go później i go nie poznałam, bo on nie miał ust. Z bólu miał wszystko zaciśnięte

- relacjonuje żona pana Dariusza, Beata Dziamska.

Dariusz Dziamski wcześniej zgłaszał swoje złe samopoczucie, ogromne zmęczenie i nieadekwatną liczbę pracowników na stanowisku, na którym pracował. Wcześniej praca wykonywana była równolegle przez kilka osób. Przed śmiercią, 49-latek pracował tam sam.

- Darek pracował naprawdę uczciwie i ponad siły, a był człowiekiem naprawdę systematycznym. Spędził siedem lat w Jugosławii na misji, gdzie było bardzo ciężko. Przeżył Jugosławię, Amazonu nie

- dodaje Dziamska.

Prawnicy współpracujący z Beatą Dziamską, żoną zmarłego pracownika, ze względu na dobro sprawy nie przekazują dokładnych powodów umorzenia śledztwa podanych przez prokuraturę. Protestujący twierdzą jednak, że prokuratura nie przesłuchała wszystkich świadków, w tym żony zmarłego. Kobieta została przesłuchana przez policję i zapytano ją wtedy wyłącznie o leki, które brał mężczyzna przed wypadkiem.

- 10 dni po śmierci męża otrzymałam wyniki sekcji zwłok, że mój mąż zmarł na zawał serca. Po dwóch miesiącach dzwoni do mnie pani prokurator i mówi, że mąż nie zmarł na zawał serca. Przeżywam to na nowo, bo moje pytanie jest takie: dlaczego on zmarł? Co się stało?

- mówi Beata Dziamska.

Kobieta boi się o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Kilka miesięcy wcześniej ona również miała wypadek w pracy. Spadł jej karton na głowę, przez co musiała przejść operację. Teraz codziennie ma dostawać SMS-y i telefony z pracy z zapytaniami o stan zdrowia. Raz nawet miała przyjechać taksówka, wysłana przez szefostwo z zaproszeniem na rozmowę.

Magda Malinowska z OZZ Inicjatywy Pracowniczej podkreśla, że Amazon od wielu lat nie przestrzega zasad bezpieczeństwa w swoich magazynach. Według niej, do tej pory nie zlecono rzetelnego pomiaru energetycznego w magazynie. Według informacji Inicjatywy Pracowniczej, Amazon jedynie szacuje poziom wydatku energetycznego.

- To nie jest pierwsza śmierć w Amazonie, nie jest też ostatnia, ale niech już w końcu ludzie przestaną tam umierać. Niech Amazon zwróci uwagę, że pracujemy ponad siły

- apeluje Beata Dziamska.

Związek zapewnia, że od 2017 roku ma dowody, które jasno wskazują na rażące naruszenia przepisów BHP oraz że praca w Amazonie jest za ciężka. Ich zdaniem firma nie tylko nie reagowała, ale wręcz zwiększała wymagania wobec pracowników.