Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spłonęło mieszkanie w Piotrkowie. W pożarze zginął pies. Rodzina potrzebuje pomocy

kw
Grażyna Kostrzewa z Piotrkowa w pożarze straciła cały dobytek
Grażyna Kostrzewa z Piotrkowa w pożarze straciła cały dobytek Dariusz Śmigielski
W nocy z wtorku na środę w kamienicy przy ul. Towarowej w Piotrkowie wybuchł pożar. Paliło się mieszkanie na parterze. Trzy osoby trafiły do szpitala. Teraz rodzina poszkodowanych prosi o pomoc w postaci najpotrzebniejszych produktów wyposażenia. - Wszystko spłonęło, wszystko - płacze pani Grażyna Kostrzewa, którą obudził trzask palącej się boazerii. Rodzina jest załamana. - Miałam robić wigilię... - mówi Grażyna Kostrzewa.

Nocny pożar w kamienicy przy ulicy Towarowej w Piotrkowie doszczętnie zniszczył jedno z mieszkań. Grażyna i Waldemar Kostrzewowie stracili dorobek życia. A właśnie szykowali się do świąt. - Nie zostały nawet łyżeczki - płacze kobieta.

Było przed pierwsza w nocy, gdy panią Grażynę obudził dziwny hałas. Coś jakby trzask. Dochodził z kuchni. Gdy weszła do pomieszczenia, to już stało w ogniu. Pamięta, że zaczęła krzyczeć i wołać śpiącego męża. Razem z nim i 12-letnim wnukiem ratowali się skacząc przez okno. Niestety w pożarze stracili czworonożnego członka rodziny - małego yorka. I cały dobytek.

Gdy wybuchł pożar, rodzina spała.

- Ja w jednym pokoju, mąż w drugim, wnuk w trzecim - opowiada pani Grażyna, którą obudził hałas dochodzący z kuchni. Gdy weszła do pomieszczenia, wszystko stało w ogniu. - Zaczęłam krzyczeć, wołać męża, mąż pobiegł obudzić wnuka, dobrze, że to parter, wyskakiwaliśmy przez okno...

Tam czekali na pomoc. Niestety ta, nie nadeszła na czas dla Farcika, małego yorka. W pierwszej chwili rodzinie wydawało się, że zwierzę uciekło i schroniło się w bezpiecznym miejscu, choć szukali go i właściciele, i strażacy. Pies jednak nie przeżył. Pani Grażyna w środę nie potrafiła mówic o stracie i cały czas przeżywała wydarzenia z nocy. Nie chce myśleć, co by było, gdyby jej nie obudził niepokojący hałas. Dziś już wie, że to była paląca się boazeria, którą wyłożone było mieszkanie. Ogień zajął ją błyskawicznie.

Z kuchni zostały zgliszcza. Spaliły się sprzęty m.in. pralka i zmywarka, wszystkie naczynia, meble, odzież. To, czego nie zajął ogień, przesiąknęło dymem. Swoje zrobiła też akcja strażaków, którzy na miejscu stawili się ok. godz. 0.40.

Zaprószenie?

Na miejsce zostały zadysponowane 4 zastępy straży. Jak relacjonuje st. kpt. Piotr Kaźmierczak, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Piotrkowie, paliło się mieszkanie na parterze budynku. Lokatorzy, państwo Kostrzewowie z 12-letnim wnukiem Patrykiem, już stali na zewnątrz, ale w budynku, na pierwszym piętrze znajdowały się kolejne cztery osoby czekały na pomoc.

- Po przyjeździe strażacy zastali rozwinięty pożar, lokatorzy mieszkania, które było objęte pożarem, byli już na zewnątrz, natomiast przez okna widoczne były kolejne osoby na pierwszym piętrze, które także przebywały w budynku. Klatka schodowa nie była zadymiona i udało się je wyprowadzić - mówi st. kpt. Piotr Kaźmierczak.

Ewakuowane osoby to dwoje dorosłych i dwóch chłopców w wieku 7 i 11 lat.

Jak dodaje, według strażaków, wstępną przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia, choć ostatecznie oceni to biegły. Lokatorzy, jak mówi pani Grażyna, już spali...

Tu miała być Wigilia

Oprócz strażaków, w nocnej akcji brało udział też pogotowie. Ostatecznie noc w szpitalu spędzili państwo Kostrzewowie i wnuk Patryk.

W środę pogorzelcy wrócili na Towarową i uprzątali dobytek. W zasadzie to nie było co sprzątać. Z przytulnego i już wysprzątanego na święta domu, zostały zgliszcza i okopcone pozostałości sprzętów. Pani Grażyna nie jest w stanie mówić o wydarzeniach z nocy. Cały czas płacze.

Pomaga im rodzina, do akcji włączyło się też Stowarzyszenie Dzieci i Młodzieży HARC, które dziś wieczorem przekaże poszkodowanym najpotrzebniejsze przedmioty. Jak mówi prezes HARCA, Marcin Jończyk, pomoc wraca, bo o wsparcie dla rodziny pani Grażyny zwróciła się do stowarzyszenia jej bratanica, sama zaangażowana bardzo aktywnie w ostatnią akcję charytatywną na rzecz Pogotowia Opiekuńczego.

Wszystkie osoby, które mogą i chcą wspomóc ofiary pożaru przy ul. Towarowej w Piotrkowie, mogą sie zgłaszać do siedziby HARC przy ul. Zamurowej.

A potrzebna jest każda pomoc - odzież, koce, pościel, meble, garnki, naczynia, sprzęty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Spłonęło mieszkanie w Piotrkowie. W pożarze zginął pies. Rodzina potrzebuje pomocy - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki