Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spoofing, czyli podszywanie się pod kogoś innego – uważaj na królewicza z bajki albo oszusta z Tindera!

Anna Bartosiewicz
Anna Bartosiewicz
дарья/ Pexels.com
„Oszust z Tindera”, o którym ostatnio zrobiło się głośno za sprawą filmu dokumentalnego o tym samym tytule, wmawiał swoim ofiarom, że potrzebuje pilnie pożyczyć pieniądze. Jednak najsprytniejsi przestępcy potrafią zyskać dostęp do konta upatrzonej przez siebie osoby bez wychodzenia z własnego domu. Przypominamy, na czym polegają różne formy spoofingu oraz przytaczamy autentyczną historię, która wydarzyła się przed laty.

Czym jest spoofing?

Spoofing to podszywanie się pod inną osobę, a nawet całą organizację lub produkt. Ten typ oszustwa przeważnie stosują przestępcy, którzy chcą wyłudzić nasze dane wrażliwe, a docelowo – ukraść nasze pieniądze. Jak poinformował nas rzecznik Komendy Głównej Policji, jest to oszustwo, za które grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.

– Wyróżniamy różne rodzaje spoofingu – głównie internetowy i telefoniczny. Ten w wersji internetowej to najczęściej wysyłanie maili na nasze skrzynki. Przestępcy podszywają się wówczas pod firmy, instytucje lub np. agencje pośrednictwa pracy. Oszuści wciągają nas w swój proceder i wyłudzają dane wrażliwe, takie jak loginy i hasła do bankowości elektronicznej, numery kart kredytowych lub bankomatowych czy też numer PESEL. Dzięki temu mogą dostać się na nasze konta bankowe lub zaciągać kredyty – można przeczytać na stronie policja.pl.

Spoofing na portalach randkowych – oszustwo matrymonialne

Spoofing często jest związany z działalnością przestępczą na odległość, ale niektórzy oszuści znają dużo bardziej wyrafinowane triki. Zbliżają się do swojej ofiary w realnym życiu, aby zyskać jej zaufanie i nawiązać z nią więź. Tworzą relację, a nawet wchodzą w intymny związek, ale tak naprawdę zamierzają zmanipulować „drugą połowę” w przyszłości.

Rokrocznie mieszkanki Polski padają ofiarą tzw. oszustw matrymonialnych. Przeważnie źródłem ich problemów stają się portale randkowe, na których kobiety zamieszczają swoje zdjęcia oraz wiele informacji na swój temat. Na podstawie tych danych przestępca może wybrać cel swoich przyszłych zalotów – bogatą, szukającą miłości singielkę.

Z reguły przestępca tworzy na Tinderze czy Badoo fikcyjną tożsamość. Utrzymuje, że jest wdowcem z dzieckiem (rzadziej rozwodnikiem), lekarzem czy „amerykańskim żołnierzem” stacjonującym w Afganistanie lub innym kraju. Budowanie relacji z ofiarą zazwyczaj trwa minimum kilka miesięcy. W tym czasie padają często miłosne wyznania, a para zaczyna snuć wspólne plany na przyszłość. Niestety, prędzej czy później, pada prośba o przekazanie pieniędzy.

– Nagle pojawiają się jakieś problemy – brakuje mu pieniędzy do zakupu ich wspólnego domu, czy też pojawiły się problemy celne po tym, jak wysłał ukochanej prezent, a kobieta związana emocjonalnie stara się mu pomóc i przekazuje pieniądze. Są to zwykle bardzo duże kwoty – ostrzega Komenda Główna Policji w jednej ze swoich publikacji (...). – Pomimo wielu komunikatów medialnych, które regularnie pojawiają się na policyjnych stronach internetowych oraz opisu sposobu działania sprawców, problem ten wciąż trwa – można przeczytać w tym samym artykule.

Spoofing na Tinderze

O tego typu przestępcach zrobiło się głośno za sprawą produkcji Netflixa pt. „Oszust z Tindera” w reżyserii Felicity Morris. W opartym na faktach dokumencie wystąpiły kobiety, które padły ofiarą Shimona Hayuta. W mediach społecznościowych mężczyzna podszywał się pod Simona Levieva i udawał bogacza. Rozkochiwał w sobie kobiety, roztaczając przed nimi wizję życia w luksusach, aby następnie wyłudzić od nich ich majątek. Posługiwał się nawet fałszywym paszportem. „Na Tinderze znajdziesz wszystko. Jedno przesunięcie palcem może zmienić twoje życie” – można usłyszeć w zwiastunie filmu.

Uwaga na partnerów biznesowych

Podszywanie się pod królewicza z bajki to nie jedyny sposób na zaskarbienie sobie zaufania drugiej strony. Niektórzy po prostu wykorzystują ludzką łatwowierność. Do nadużyć może np. dojść przy prowadzeniu wspólnego biznesu. Wystarczy, że partnerzy nie podpiszą umowy, która będzie jasno regulowała obowiązki obu stron, ich wkład w interesy oraz ewentualny podział zysków.

– Poznaliśmy się na wspólnych zajęciach. Gdy mój partner biznesowy odszedł, zaproponował, że może go zastąpić. Nawet nieźle nam się współpracowało. Był wnikliwy i miał wiedzę – wspomina pani Edyta (na potrzeby publikacji imię zostało zmienione). – W tamtym czasie miałam bardzo dużo klientów. Zdarzało się, że pracowałam do późna w nocy. Nie miałam czasu chodzić do spółdzielni, żeby opłacać czynsz za wynajęty gabinet. Zdarzało się, że w kolejce do spółdzielni trzeba było czekać nawet godzinę. Tymczasem on zaoferował, że będzie wpłacał pieniądze za mnie. Dawałam mu na czynsz, a on wracał po 1–1,5 godziny i mówił, że zapłacił – dodaje nasza rozmówczyni.

Na niekorzyść pani Edyty zadziałała jej wiara w ludzi. Wydawało jej się, że nawiązała z partnerem przyjacielską relację, podczas gdy w rzeczywistości padła ofiarą oszustwa. Nigdy nie prosiła wspólnika o okazanie dowodu wpłaty, a spółdzielnia niebawem upomniała się o zaległe należności.

– Po upływie kilku miesięcy dostałam wezwanie do zapłaty – upomnienie, z którego wynikało, że gabinet nie jest opłacony, a umowa najmu zostanie wypowiedziana, jeżeli nie ureguluję wszystkich zaległości. W ten sposób dowiedziałam się, że mój partner brał do własnej kieszeni pieniądze na gabinet. Byłam na tyle naiwna, że nie podpisałem z nim żadnej umowy – wyjaśnia pani Edyta.

Pieniędzy nigdy nie udało się odzyskać. Współpraca szybko dobiegła końca, ale pani Edyta pozostała z długiem.

– Powiedziałam mu, że żądam zwrotu pieniędzy, w przeciwnym razie skieruję sprawę do prokuratury. Zgłosiłam też kradzież na policji, ale wtedy mój partner zniknął. Był zameldowany u matki, lecz – jak się okazało – wcale tam nie mieszkał – relacjonuje nasza rozmówczyni. – W międzyczasie zdążyłam wyjść za mąż. Na początku małżeństwa dostałam zawiadomienie o możliwości wszczęcia śledztwa w mojej sprawie przez prokuraturę. Byłam już jednak zmęczona całą sytuacją, a poza tym nie miałam na niego żadnych namiarów, ponieważ się ukrywał – dodaje pani Edyta.

W przypadku naszej rozmówczyni strata stanowiła równowartość kilku miesięcznych czynszów, ale w niektórych przypadkach przestępcy sieją dużo większe spustoszenie. Znane są historie, gdy mężczyźni rozkochiwali w sobie kobiety, aby następnie namówić je do „intratnej” inwestycji, którą miała umożliwić sprzedaż mieszkania. Po finalizacji transakcji „ukochany” przejmował zainwestowane środki i znikał razem z pieniędzmi.

Spoofing internetowy – na czym polega?

Warto wiedzieć, że tylko niektórzy oszuści nabierają kobiety „na miłość”. Wielu z nich stosuje spoofing internetowy, który nie ma nic wspólnego z budowaniem intymnej relacji. W tym przypadku przestępcy często starają się skłonić osobę, która korzysta z internetu, aby kliknęła w fałszywy link. Mogą go np. wysłać w prywatnej wiadomości.

Strona, do której następuje przekierowanie, do złudzenia przypomina zaufaną stronę, przez co łatwo jest się nabrać. Zazwyczaj „fałszywka” różni się detalami, np. adresem internetowym. Podczas gdy ofiara przebywa na fałszywej stronie, np. takiej udającej formularz do wypełnienia, oszust może wykraść dane wrażliwe ofiary: jej login i hasło do bankowości elektronicznej, numer karty kredytowych, rachunku bankowego, a nawet numer PESEL (w zależności od tego, co wpisuje dana osoba).

Spoofing telefoniczny – czym się charakteryzuje?

Kolejną metodą na podszywanie się pod inną osobę jest spoofing telefoniczny. Jak przypomina Komenda Wojewódzka Policji w Opolu, „to nic innego jak coraz popularniejsze oszustwo, polegające na podszywaniu się dzwoniącego pod inne numery, by móc następnie dzwonić z nich do ofiar i udawać inną osobę”. Funkcjonariusze policji często pozostają bezsilni wobec osób, które stosują tę formę przestępstwa. Dzieje się tak, ponieważ oszuści nie dzwonią w takiej sytuacji z telefonu podłączonego do sieci komórkowej, ale z komputera.

– Technicznie spoofing jest dziś możliwy głównie dzięki nowym rozwiązaniom technologicznym. Przy ich wykorzystaniu dzwoniący może w niemal dowolnej usłudze ręcznie wprowadzić numer, który ma się wyświetlić adresatowi połączenia jako numer dzwoniącego – wyjaśnia Komenda Główna Policji w Opolu. Przestępca może udawać konsultanta banku, urzędnika, a nawet policjanta.

Warto wiedzieć, że przestępcy stosujący spoofing telefoniczny, starają się wywołać w rozmówcy poczucie zagrożenia i braku czasu. Informują np., że doszło do włamania i proszą o podanie danych związanych z kontem bankowym lub przelanie pieniędzy na wskazany przez nich rachunek. Przekonują, że trzeba podjąć działania, które nie cierpią zwłoki. W takiej sytuacji najlepiej jest osobiście zadzwonić do danej instytucji i upewnić się, czy faktycznie doszło do włamania.

Spoofing – jak zareagować po odkryciu oszustwa na portalu randkowym?

– W sytuacji, gdy jesteśmy ofiarą oszustwa, powinniśmy zgłosić się do najbliższej jednostki Policji lub Prokuratury. Należy pamiętać, że w przypadku, gdy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa zostanie zgłoszone w jednostce, która jest właściwa dla miejsca popełnienia przestępstwa, pozwoli to uniknąć czasu, jaki jest potrzebny na przekazanie sprawy. Zawiadomienie o popełnieniu każdego przestępstwa można złożyć pisemnie lub ustnie do protokołu. Do zawiadomienia należy dołączyć posiadane dane, które umożliwią zidentyfikowanie sprawcy: nick, numer IP, a także podać, na jakim portalu zamieszczone jest konto oraz jakie widnieją tam treści. Warto załączyć stosowne wydruki – przypomina Komenda Główna Policji w komunikacie prasowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Spoofing, czyli podszywanie się pod kogoś innego – uważaj na królewicza z bajki albo oszusta z Tindera! - Strona Kobiet

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki