Do tej pory znaliśmy sportowe sensacje, sukcesy, rewolucje, trzęsienia ziemi, porażki, ale orgazm przeżyliśmy po raz pierwszy. Ale cóż, przyjmujemy nowy zwrot.
Czekamy na odważnych, którzy powiedzą o: sportowej viagrze (jak przyjdzie do klubu nowy trener), sportowej ejakulacji (jak drużyna skoczy wysoko w tabeli), sportowej erekcji (gdy piłkarze twardo będą bronić swojej bramki) lub sportowej menopauzie (określenie idealnie pasujące do Widzewa i ŁKS).
Inna sprawa, że postawa Błękitnych u wielu wywołuje niezwykle odlotowe emocje, więc w przypadku Adama chyba też tak się stało. Ten klub jest bliski sercom prawdziwych łódzkich kibiców. Wychowankiem Błękitnych Stargard Szczeciński jest bowiem jeden z najsłynniejszych piłkarzy Widzewa - Wiesław Wraga. Tam kochają strzelca bramki w meczu z Liverpoolem do dziś. Zresztą Wiesław Wraga przez wiele lat organizował w Stargardzie Szczecińskim turnieje, w których występował Widzew. O gościnności gospodarzy można opowiadać godzinami, choć po jakimś czasie opowiadanie i film człowiekowi się urywał. Każdy piłkarz wielkiego Widzewa skądś pochodził, ale tylko w przypadku Wiesława Wragi jednym tchem człowiek mówił: Wiesław - Stargard Szczeciński. Klub chyba jest dziś większą marką niż paprykarz szczeciński.
W sporcie takie miłe niespodzianki, jak w przypadku Błękitnych, są przyjmowane z zachwytem. Gdy wejdą do finału, zagrają w Lidze Europejskiej. Jak w 1983 roku Lechia, która w roli trzecioligowca wygrała Puchar Polski i później walczyła ze słynnym Juventusem. W Turynie uległa bagatela 0:7, w Gdańsku 2:3, ale głośniej niż o wstydliwych wynikach mówiono o trybunach, na których było tak wiele transparentów Solidarności, że kamerzyści dostali zakaz pokazywania kibiców.
Podziwiam Błękitnych, Lechię, wcześniej Czarnych Żagań, którzy chcieli zaistnieć, podejmując rękawicę w starciach z silniejszymi. Nie wszyscy chcą walczyć, jak najlepsi. Oto bowiem pojawiła się sportowa moda na... najgorszych!
Bohaterem programów telewizyjnych i materiałów prasowych była m.in. drużyna LZS Chrząstawa, która przegrywała wszystkie mecze. Dzięki temu zyskała sławę. Ale czy o to w sporcie chodzi? Drużyna, która wygrała jeden mecz więcej od Chrząstawy, na przykład LZS Kamienna może sobie pluć w brodę. Dziś pewnie już wie, że trzeba było nie wygrywać tamtego meczu z KS Wągłczew. Może trzeba było dawać ciała w każdym spotkaniu?
Ciekawszy od meczu Real - Barcelona byłby mecz LZS Chrząstawa z LZS Kamienna. Żadna ze stron nie chciałaby wygrać. Gdzieś od 70. minuty zaczęłyby padać bramki samobójcze. Dziwny ten świat, w którym lepiej być ostatnim niż przedostatnim. Bo do tych nieco lepszych telewizja nie przyjedzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?