Otóż gazeta donosi, że w poniedziałek wieczorem prezydent Włoch Giorgio Napolitano i jego żona Clio grzecznie ustawili się w kolejce do kasy kina Filangieri w Neapolu, żeby kupić bilety na film Clooneya "Idy marcowe". Państwo Napolitano przybyli do kina - o, zgrozo! - na własnych nogach! W rodzinnym Neapolu para spędza okres świąteczno-noworoczny.
Kto potrafi wyobrazić sobie, że któryś z naszych regularnie nadętych polityków stoi grzecznie w kolejce do kasy po bilety? Jeśli już zechciałby obejrzeć film w kinie, pewnie zauważyłoby to pół miasta. Takie byłoby zamieszanie! Pod kino podjechałaby kawalkada samochodów z migającymi kogutami… I nasz dostojnik w tłumie borowików wkroczyłby wprost na salę. Polski polityk wkracza. To prawie jak papież, który nawiedza.
Kiedyś w tym miejscu pisałem, że ostatnim nienadętym polskim politykiem był Mieczysław Rakowski. Chociaż "komuch", jakoś się nie bał, że jest wysokim reprezentantem ponoć znienawidzonej władzy. Podróżował po Polsce służbową lancią z kierowcą. Zdarzało się, że i bez kierowcy. Sam jak palec. I nikt mu nic nie zrobił!
W dzisiejszych czasach wyprawa bez obstawy jest ryzykowna. Napolitano też był dyskretnie pilnowany. Demokracja, jak żaden inny ustrój, sprzyja szaleńcom. No ale - jak widać na włoskim przykładzie - nawet na wysokim urzędzie od czasu do czasu można z siebie spuścić powietrze.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?