Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spycimierz w święto Bożego Ciała znów pachniał kwiatami

Krzysztof Kaniecki
Od ponad 200 lat Boże Ciało jest wyjątkowo świętowane w Spycimierzu. O kwietnych dywanach rozmawiamy z Marią Pełką, prezesem stowarzyszenia Spycimierskie Boże Ciało.

Boże Ciało w Spycimierzu za sprawą mieszkańców tutejszej parafii znów było niezwykle kolorowe oraz pachnące kwiatami. Jak co roku na liczącej około dwóch kilometrów trasie utkaliście niezwykły kobierzec. Jak długo pracowaliście, aby zachwycić tysiące gości tym misternym dziełem sztuki ulotnej?
Niektórzy zbieranie kwiatów rozpoczęli już w niedzielę, ale większość z nas wyszła w ich poszukiwaniu na okoliczne łąki i pola w poniedziałek. Niedzielę przeznaczamy na zbieranie kwiatów, kiedy jest niepewna pogoda i jest obawa, że nadejdą deszcze. W tym roku mieliśmy słoneczną, wręcz upalną aurę.

Wspomniała pani o pogodzie, a więc nie sposób nie zapytać, jak wyglądała wasza praca wtedy, kiedy słupek rtęci w cieniu pokazywał trzydzieści kresek, a nawet ciut więcej?

Najgorszy dla nas jest deszcz. Upały nie przeszkadzają w zbieraniu, ale trzeba dużo zachodu, aby w tak wysokiej temperaturze przechować przez tyle dni kwiaty. Przed czwartkową uroczystością nie mogą zwiędnąć. Dlatego w tym roku chłodne pomieszczenia były dla nas na wagę złota. Zresztą przez tyle lat, już tak bardzo wprawiliśmy się w kultywowanie tej tradycji, że jesteśmy przygotowani na każdą pogodę. Bo od nas zależy dużo, ale najwięcej właśnie od pogody, jaką w danym momencie pan Bóg nam ześle. My wykorzystujemy to, co w danej chwili jest na polach i w ogrodach.

Boże Ciało jest ruchomym świętem. Może wypaść na koniec czerwca lub tak jak w tym roku jeszcze w maju. Mimo wyjątkowo wczesnej pory spycimierski dywan z kwiatów był wyjątkowo puszysty. Ile ton płatków trzeba zebrać, aby utkać kobierzec na trasie Bożego Ciała?

Tu nikt u nas nie liczy kilogramów. Zbiera się tyle, ile każdy uważa za słuszne. Raz jest kwiatów więcej, innym razem mniej. A dopiero z tego, co jest, układa się odpowiedni wzór oraz kolorystykę wzorów. Włosi, których kilka razy u nas gościliśmy, kiedy chwalili się swoimi obrazami z pyłu kwiatowego, tworzą konkretne wzory wcześniej i do tego dobierają odpowiednie kwiaty. My układamy wzory pod kwiaty, ale przez to nasze dywany są niepowtarzalne i autentyczne. A jeśli chodzi o ilość, to kiedyś liczyło się u nas na przyczepy. Na przykład rodzinie Winnickich, która miała najdłuższy odcinek do ubrania, czasem ciągnikowa przyczepa nie wystarczała. I proszę sobie wyobrazić, że wszystko to trzeba zebrać ręcznie, bo niestety, maszyny nikt do tego jak dotąd nie wymyślił. A najładniejsze są kwiaty zebrane przy słonecznej pogodzie i ostatnie, które się zrywa.

A jakich kwiatów w tym roku było najwięcej?

Najbardziej obrodziły łubiny niebieskie oraz żółte żarnowce. W moim ogródku na czas zakwitły kolorowe irysy, peonie, rododendrony oraz żółte róże. Było też jeszcze sporo bzów oraz bukszpanów. Ludzka wyobraźnia podpowiada nam, jak te wszystkie kwiaty wykorzystać. Planujemy, żeby było ładnie, każdy się o to stara, a efekt i tak zawsze jest dopiero na końcu. Często zdarza się, że finalne dzieło jest nie do końca zgodne z naszymi oczekiwaniami. Nazbieramy kwiatów, pracy włożymy, a jakoś tego efektu nie widać. A czasem jest odwrotnie.

W tym roku zawiązało się stowarzyszenie Spycimierskie Boże Ciało, którego głównym celem jest kontynuowanie ponad dwustuletniej tradycji kwietnych dywanów. Pani stanęła na jego czele. Jakie są wasze oczekiwania?

Na razie za wiele nie możemy powiedzieć, bo stowarzyszenie niedawno powstało. Plany i zamiary mamy duże, a co wyjdzie? Nie wiem. Na pewno cieszy nas, że mamy wsparcie burmistrza. My sami, to możemy jedynie dywany usypać, a o całą tą turystyczną otoczkę musi zadbać ktoś inny. Jak na razie w stowarzyszeniu działa niespełna 30 osób. Głównie mieszkańcy Spycimierza. Sołtysi z pięciu miejscowości, radni oraz nasz proboszcz, ale może będzie nas więcej.

Ktoś jeszcze pamięta skąd wzięła się tradycja układania kwiecistych dywanów w Spycimierzu?

Jak się pytało starszych ludzi, to każdy tylko mówił „po prostu ubieramy”. Dawniej nikt nie zastanawiał się, jak, tylko po prostu dywany ubierało się. Może nie tak ciekawie, jak w tej chwili, bo mieszkańcy kiedyś musieli więcej czasu poświęcić na pracę w polu, przez co bardziej mozolnie się to wszystko odbywało. Dziś są ciągniki i trochę więcej czasu na zbieranie kwiatów. Ludzie kombinowali, kto to wymyślił, a każdy mówił co innego. Jedna dziewczyna ze wsi w końcu napisała pracę. Jej babcia powiedziała, że pierwszy tradycję zapoczątkował ksiądz. I może to jest prawda... Babcie opowiadały nam, że zaczęło się od posypywania ulic białym piaskiem, którego w okolicy mamy dość sporo. Później zrobiono miks z kwiatami, aż w końcu doszliśmy do wzorzystych dywanów, jakie znamy dzisiaj. Taką tradycją były też ubierane bramy.

Nie jest wam szkoda, że tyle włożonej pracy, a dywan jest przez zaledwie ulotną chwilę?
Tu nikt nie myśli o tym, że po procesji dywan przestanie istnieć. Ludzie z zewnątrz pytają nas „no i nie szkoda tego wszystkiego?”. My się nigdy nad tym nie zastanawiamy.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 16 - 22 maja 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki