Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadnina koni w Janowie Podlaskim może nawet zostać zlikwidowana, jeśli nie zmieni się polityka władz wobec hodowli koni

Wojciech Rogacin
Wojciech Rogacin
Szybko poszło. Dwa lata po „dobrej zmianie” w państwowych stadninach koni w Janowie Podlaskim nie będzie już ani narodowego czempionatu koni arabskich, ani słynnej na cały świat aukcji Pride of Poland. Spełnia się najczarniejszy scenariusz, jaki znawcy polskiej hodowli przewidywali, kiedy w lutym 2016 r. Ministerstwo Rolnictwa postanowiło dokonać zmian w polskich stadninach.

Przypomnijmy - odwołano wówczas światowej sławy hodowców, prezesów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie, Marka Trelę oraz Jerzego Białoboka, a także wybitną specjalistkę ds. hodowli w Agencji Nieruchomości Rolnych Annę Stojanowską. Odwołano ich bez podania przyczyn. Dopiero kiedy opinia publiczna zaczęła głośno protestować, Ministerstwo Rolnictwa wraz z nowym kierownictwem ANR zaczęło pospiesznie fabrykować „powody” odwołania. Przy wsparciu przychylnych dziennikarzy mediów prorządowych oskarżano odwołanych o nadmierne pobieranie zarodków, zgony klaczy w stadninach, nawet o dosypywanie trucizny do paszy, o niegospodarność, a nawet złodziejstwo. I chociaż wszystkie zarzuty obaliły śledztwa prokuratury oraz opinie ekspertów, a dokumenty finansowe pokazały, że akurat stadniny w Janowie i Michałowie ekonomicznie przed „dobrą zmianą” wyglądały świetnie, szkody stadninom zostały wyrządzone.

Tych szkód nie da się już odwrócić. Lawina złych zmian ruszyła i pomimo wielu symptomów postępującego upadku nikt nie zamierzał jej zatrzymać. Odwołanie najważniejszych imprez nie tylko polskiej - ale światowej - hodowli koni arabskich w Janowie to tylko widoczne symptomy choroby, która toczy stadniny od czasu przejęcia w nich władzy przez ludzi desygnowanych przez Prawo i Sprawiedliwość.

Po pierwsze - sytuacja ekonomiczna. Tragiczna jest zwłaszcza w Janowie Podlaskim. Stadnina, która za prezesury Marka Treli przynosiła rokrocznie wiele milionów złotych zysku, w ubiegłym roku ledwie wyszła na zero. I stało się to głównie dzięki wyprzedaży co lepszych koni - poza aukcją. Nadal ta wyprzedaż postępuje. Nie pomogła zmiana prezesa.

Źródło:
TVN 24

Po drugie - prestiż i renoma aukcji w Janowie. Przez niemal 50 lat impreza ta dorobiła się marki najważniejszej aukcji koni arabskich na świecie. To aukcja w Janowie wyznaczała ceny koni arabskich na świecie na cały nadchodzący rok. Po zakończonej skandalem aukcji w 2016 r., kiedy znawcy byli przekonani, że doszło do negocjowania z podstawionym „klientem”, wiarygodność janowskiej aukcji spadła do minimum.

Po trzecie - renoma Janowa i polskiej hodowli. Rolniczy Janów położony w odległym zakątku wschodniej Polski raz w roku gościł gwiazdy Hollywood, popkultury, koronowane głowy, miliarderów - wielki świat. Przyjeżdżali tylko po to, by obejrzeć i kupować polskie araby. Od ubiegłego roku ich już nie ma. Nie wykorzystano nawet okrągłej 200. rocznicy istnienia stadniny w Janowie, która przypadała w 2017 r.

I najważniejsze - to wszystko, co utracono w ciągu dwóch i pół roku rządów „dobrej zmiany” w Janowie, jest nie do odbudowania. Perełka polskiej kultury narodowej została praktycznie zniszczona bezpowrotnie. Słusznie mówił odwołany prezes Marek Trela, że obawia się, iż Janów podzieli los najstarszej stadniny koni w Europie - Babolnej na Węgrzech, którą przez polityczne decyzje również doprowadzono na skraj upadku. Dziś na skraju upadku jest stadnina w Janowie. Przez wiele dziesiątków lat budowano jej prestiż. Teraz może nie wystarczyć nawet 50 lat na jego odbudowę. Dlatego że gdy stadnina rozpoczynała swoją ekspansję w latach 60. i 70., na świecie nie istniał jeszcze zorganizowany rynek koni arabskich. Teraz organizowane są dziesiątki innych, oprócz polskiego czempionatu, na świecie. W warunkach silnej konkurencji nie da się szybko odtworzyć pozycji, jaką Janów miał do tej pory. Utraconego zaufania hodowców też nie da się odbudować w kilka lat - zakładając, że w ogóle ktoś zechce spróbować je odbudować. Obecna władza robi dokładnie odwrotnie. Przeniesienie czempionatu do Warszawy, zastąpienie mającej markę aukcji Pride of Poland nikomu nieznaną nazwą imprezy nie przyciągnie renomowanych kupców. Jest to kolejna cegiełka wyjęta z misternej budowli.

Czy może być jeszcze gorzej? Może. Coraz realniejsze wydaje się zagrożenie, że po doprowadzeniu do ostatecznej ruiny stadnin koni arabskich komuś przyjdzie do głowy, by je sprywatyzować, skoro tylko obciążają budżet państwa (a przecież jeszcze przed trzema laty przynosiły wielomilionowe dochody). A to byłoby gwoździem do trumny pięknej polskiej tradycji narodowej, liczącej w tym roku już 201 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Stadnina koni w Janowie Podlaskim może nawet zostać zlikwidowana, jeśli nie zmieni się polityka władz wobec hodowli koni - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki