Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stakarze Iranu pędzili z Chin przez Dubaj do Bełchatowa. Ale zdrowie zawodników jest najważniejsze - dewizą PGE Skry

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Milad Ebadipour (w środku) z kolegami z drużyny: Jakubem Kochanowskim i Grzegorzem Łomaczem
Milad Ebadipour (w środku) z kolegami z drużyny: Jakubem Kochanowskim i Grzegorzem Łomaczem PGE Skra Bełchatów
Siatkówka. Nie milkną echa po zwycięskim meczu siatkarzy PGE Skry Bełchatów w ćwierćfinale Pucharu Polski. To wyjątkowy mecz, bo bełchatowianie nie mogli skorzystać z usług jednego z najlepszych graczy, a i tak odnieśli sukces.

Milad Ebadipour, walczący ze swą reprezentacją Iranu w kwalifikacjach olimpijskich, został porównany do Leo Messiego, bo znaczy tyle dla PGE Skry Bełchatów, ile słynny Argentyńczyk dla piłkarskiej Barcelony. Milad pędził na złamanie karku z Jiangmen do Bełchatowa, zdążył dojechać do hali Energia, oszczędził go jednak trener Mieszko Gogol.

W czasie meczu dla niego była godzina 3.30

– Nie wiem, jakimi bylibyśmy ludźmi, nie mówiąc już o sporcie, gdybym kazał Miladowi wyjść na boisko po takiej podróży, przy takiej zmianie stref czasowych. W momencie rozpoczęcia meczu, czyli w Polsce o godz. 20.30, w głowie Milada była 3.30, bo nie zdążył przestawić się z czasu chińskiego. Dla mnie to niewyobrażalne – mówił trener Mieszko Gogol dla skra.pl.
Klucza problemu trzeba jednak szukać w terminie meczu wyznaczonym na 14 stycznia przez Polską Ligę Siatkówki, organizatora rozgrywek o Puchar Polski.
Razem z Miladaem Ebadipourem taką samą podróż zaliczył reprezentant Iranu z AZS Olsztyn Mousavi Seyed Mohammad, ale jego trener Paolo Montagnani nie oszczędził.

PGE Skra postawiono pod ścianą

- Powinno się umożliwić występ wszystkim drużynom w najmocniejszych składach z zachowaniem przede wszystkim racjonalności. Mam na myśli bardzo ważną rzecz, czyli zdrowie zawodników. Stąd nasza prośba, by dać odpocząć Irańczykom wracającym z turnieju kwalifikacyjnego olimpijskich. Nawet doba ze względu na różnicę czasu miałby spore znaczenie. Dlatego uważam za niezrozumiałą decyzję, dlaczego nie uwzględniono tego faktu i postawiono nas pod ścianą, a tym samym uniemożliwiono nam skorzystanie zawodnika z wysokim kontraktem w meczu o stawkę, czyli ćwierćfinale Pucharu Polski - podkreśla Konrad Piechocki.
Ostatecznie PGE Skra, bez Milada Ebadipoura na boisku, wygrała mecz 3:1 i zagra w turnieju finałowym, który zaplanowano na 14-15 marca.

Apel o większą rangę Pucharu Polski

- Z Pucharu Polski wychodzi tylko jeden zadowolony, czyli zwycięzca. Posmakowaliśmy już tego uczucia siedmiokrotnie wygrywając to trofeum. Oczywiście, wchodząc we wtorek do półfinału tegorocznego turnieju na pewno myślimy o tym, żeby go wygrać - mówi Piechocki. - Wszystko małymi krokami. Droga do zwycięstwa jest jeszcze daleka. Trzeba wygrać w półfinale, a tam czeka na nas głodna sukcesu VERVA Warszawa ORLEN Paliwa. Zwycięstwo jest również ważne w kontekście dalszej części sezonu, bo Puchar Polski może napędzić do walki o mistrzostwo Polski. Kilka lat temu Puchar Polski miał jednak jeszcze większe znaczenie, bo dawał przepustkę do Ligi Mistrzów. Szkoda, że tak już nie jest, bo to zawsze większa wartość.

W finałowym turnieju o Puchar Polski zagrają drużyny dwóch polskich trenerów związanych z PGE Skrą: Mieszko Gogol i prowadzący Trefl Michał Winiarski. Gdańszczanie w sensacyjnym stylu pokonali po pięciu setach Jastrzębski Węgiel. ą

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki