Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

stanDardy: Chciwość PiS i odlot radnego Platformy

Marcin Darda
Marcin Darda
Hanna Zdanowska z Witoldem Stępniem i Marcinem Bugajskim. Prezydent Łodzi i szefowa PO najpierw w Łodzi, potem w regionie, miała kluczowy wpływ na karierę Bugajskiego, szczególnie w kwestii dwóch ostatnich miejsc jego pracy: w MPK i MPO.
Hanna Zdanowska z Witoldem Stępniem i Marcinem Bugajskim. Prezydent Łodzi i szefowa PO najpierw w Łodzi, potem w regionie, miała kluczowy wpływ na karierę Bugajskiego, szczególnie w kwestii dwóch ostatnich miejsc jego pracy: w MPK i MPO. Krzysztof Szymczak
Nie wiem, jak do tego doszło, ale przegapiłem największy jak do tej pory hit kampanii wyborczej w Łodzi. To konferencja prasowa pod tytułem „Zarabiają krocie bo są z PiS”. Relacje widziałem w telewizji. I oniemiałem.

Konferencja w swym zamyśle miała demaskować chciwość polityków PiS: bogacą się na publicznych posadach, które mają tylko dzięki temu, że są w PiS, a na dodatek są niekompetentni. Wymieniano nazwiska Sylwii Ługowskiej – Bulak, małżonki szefa klubu radnych PiS, która od ma już trzecią posadę od zwycięstwa swej partii w wyborach parlamentarnych, a rocznie zarabia 100 tys. zł., wymieniono Marka Michalika (ŁSSE – 250 tys. zł), Łukasza Magina (PGM Bełchatów), który tłumaczy się w Bełchatowie z 1 mln zł strat spółki, czy Kamila Jeziorskiego, szefa okręgu łódzkiego Poczty Polskiej, który zarobił 180 tys. zł. Wszyscy są w PiS, wszyscy zarabiają dzięki matce partii.

Bez ironii, też uważam, że to skandal, jestem też głęboko oburzony tym dojeniem publicznej kasy przez układ partyjny, i nieraz o tym pisałem, ale...

Ale o tej niesłychanej łapczywości PiS opowiadał Damian Raczkowski (N), kandydat na radnego Rady Miejskiej Łodzi i... Marcin Bugajski (PO), radny sejmiku. Raczkowski, pomyślałem, zafundował sobie piękną katastrofę, jak na kandydata, który walczy o pokazanie swej wiarygodności przed wyborcą. Posprawdzał pieczołowicie kto z PiS gdzie pracuje, a nie sprawdził z kim staje przed kamerami.

Bo przecież Bugajski mimo swych 40 lat to weteran publicznych posad, które dostaje tylko za to, że jest w PO. Był dyrektorem departamentu w Urzędzie Marszałkowskim, gdy rządziła tam koalicja PO-PSL-SLD, posadę dostał, gdy został radnym miejskim. Potem PKP – PLK, gdy tę spółkę nadzorował minister Cezary Grabarczyk (PO). Potem stanowisko wiceprezydenta Łodzi od kolegi z klubu radnych PO, komisarza Tomasza Sadzyńskiego, następnie stołek wicemarszałka, gdy w sejmiku rządziła koalicja PO-PSL. Następnie posadę dyrektora w zgierskiej ciepłowni, w której większość udziałów ma Oddział Elektrociepłownia Zgierz PGE GiEK SA, a zarządzał nią wtedy kolega Bugajskiego z PO, Świętosław Gołek. Potem nasz radny przeniósł się na stanowisko dyrektora w MPK Łódź, kierowanym przez Zbigniewa Papierskiego (PO), od lipca zeszłego roku jest zaś wiceprezesem MPO Łódź, miejskiej spółki, której właścicielem jest prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, też z PO. I tam Bugajski też awansował, bo początkowo był członkiem zarządu dziś jest wiceprezesem.

Żadnej z tych posad nie dostałby radny Bugajski gdyby nie był w PO. Tak, znam jego koronny argument przeciw tak postawionej tezie: on jest kompetentny, a ci z PiS nie i taka jest różnica. Jednak nawet gdyby był najlepszym fachowcem, w każdym z tych siedmiu miejsc pracy w ostatnie 12 lat pocałowałby klamkę, gdyby nie był w PO. Bugajski nie jest jedynym ekspertem od pozyskiwania funduszy europejskich (on siebie tak właśnie określa) w województwie. Jest ich wielu, tylko niewielu – jeśli nie żaden – nie dostaje takich stanowisk jak on. Dlaczego? Bo jest nie tylko w PO, jest też radnym PO i takich właśnie partia dba w pierwszej kolejności. Taka jest właśnie strategia doboru kadr. W jaki sposób Bugajski dostał robotę, na przykład w dwóch ostatnich spółkach? Przechodził przypadkiem i zobaczył ogłoszenie o pracę? Przecież nie było na te stanowiska otwartych naborów.

To przynależność partyjna i mandat radnego decyduje, kto gdzie robotę dostanie, jeśli to akurat ta partia kontroluje instytucje, w których tę robotę się dostaje. Tak jest w PO, PSL, w SLD, i w PiS także.

Zresztą, było i tak, że i PO podważyła te mityczne kompetencje Bugajskiego. W 2014 r. Platforma potraktowała go odmownie, i nadzór w zarządzie województwa nad funduszami europejskimi powierzyła Joannie Skrzydlewskiej, a on wyemigrował zarabiać na chleb do Zgierza.

Fakt, PiS jest chciwy publicznych posad i pieniędzy, nie ma żadnych hamulców w tej materii, ale akurat wiarygodność Bugajskiego ciskającego kamieniem w działaczy PiS jest zerowa. Jak analfabety biorącego się za recenzowanie książek.

Kandydaci w wyborach samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: stanDardy: Chciwość PiS i odlot radnego Platformy - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki