Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Panteluk: Marzę, by idee Majdanu dotarły też na Białoruś

Marcin Darda
Stanisław Panteluk, Dziennik Kijowski
Stanisław Panteluk, Dziennik Kijowski archiwum prywatne
Ze Stanisławem Pantelukiem, redaktorem naczelnym "Dziennika Kijowskiego", rozmawia Marcin Darda

Co dzieje się dziś na kijowskim Majdanie, kiedy od kilku dni nie słychać tam strzałów?
Strzałów nie słychać, bo na Majdanie nie ma już snajperów. A nie ma snajperów, bo nie ma już prezydenta Janukowycza. Taka jest to logika. Sytuacja jest naprawdę trudna, bo mamy tu prawdziwą rewolucję.

Pytanie, czy ta rewolucja za chwilę się nie skończy. Zakończyła się olimpiada w Soczi, zatem Władimir Putin będzie miał teraz więcej czasu, by zająć się problemami na Ukrainie...
Mówiono o tym od dawna, ale naprawdę Putin może obmyślać sprawy ukraińskie nawet będąc pod prysznicem. Chodziło mu tylko o to, by nie szermować ostrymi posunięciami w czasie olimpiady, która jest przecież symbolem pokoju na świecie i międzynarodowej integracji. Być może rzeczywiście te jego działania będą teraz bardziej intensywne, tym bardziej, że wyjaśnia się sytuacja. Putin przez cały ten tydzień najbardziej napiętej sytuacji na Ukrainie przeanalizował już wszystkie plusy i minusy. My się spodziewamy rzeczywiście coraz bardziej kategorycznych rozwiązań.

Od czego to będzie zależeć?
Wydaje mi się, że przede wszystkim od mieszkańców Krymu. Właśnie od nich, a nie Rady Autonomicznej. A tam mamy do czynienia z niesamowitym szturmem propagandy. Wystarczy zobaczyć co się dzieje w informacyjnych programach telewizji rosyjskiej. Mieszkańcy Krymu ciągle przecież słyszą, o "nożu w plecy", o "ciosie poniżej pasa". Młodzież ma tam dostęp do niezależnych źródeł informacji, choćby w internecie, ale przecież najwięcej zależy od przeciętnych mieszkańców. Oni po powrocie z pracy, oglądają telewizję rosyjską. Przeciętny obywatel ma zatem taką świadomość, jaką serwuje mu telewizja rosyjska. Media odgrywają tu wielką rolę. Mamy tu taki kanał telewizyjny Inter, który prawdy nie pokazywał przez całych kilka tygodni, omijał wszystko, serwisy pełne były "pozytywnych" informacji. Były nawet dowcipy, że ich kanał ogląda prezydent Janukowycz i jest zadowolony z sytuacji na Ukrainie. Wiele zależy zatem od ludzi. Ostatnio epicentrum przenosi się z Krymu do Ługańska, a chodzi nie tyle o zwolenników Janukowycza, co Partii Regionów. To są główne punkty, które mogą bardzo negatywnie wpłynąć na dalszy rozwój wypadków.

Mówi Pan o Krymie i Ługańsku jako ośrodkach prorosyjskich, a u nas w Polsce słychać, że Kijów stał się radykalnie antyrosyjski. Czy to jest prawda?
Nie zgodzę się, ale to jest trochę skomplikowana sprawa. Na Majdanie nie ma ludzi, jak się to próbuje przekazać, nieoświeconych, to nie jest kolonia narkomanów, jak się czasem określa. Wśród nich są studenci wyższych uczelni, zazwyczaj starszych lat, czy doświadczeni działacze polityczni i społeczni. Oni patrzą na rząd rosyjski i na jego politykę pod jednym kątem, ale pod innym widzą Rosjan. Nie ma tu antypatii, czy jednoznacznego negatywnego spojrzenia na Rosjan tylko dlatego, że oni są Rosjanami. Na zachodzie Ukrainy można się z czymś takim spotkać, ale to są konsekwencje antypatii historycznej, związanej często z konsekwencjami paktu Ribbentropp-Mołotow, a także późniejszych okupacji. Tam to drzemie, ale już w trzecim pokoleniu, jako efekt opowieści dziadków. Na Majdanie jest z kolei dużo młodzieży urodzonej już w niepodległej Ukrainie, "niepodległej" w cudzysłowie, niestety. To zupełnie nowe pokolenie, które historię zna głównie z opowiadań, ale za to ma tę cechę, że łatwo w nich podsycić antypatię, czy fobię wobec Rosjan.
W Polsce zaczęła być także słyszana ta część Majdanu, która głosi hasła nacjonalistyczne, tak jak kiedyś Stepan Bandera i Ukraińska Armia Powstańcza, choćby o ukraińskich roszczeniach wobec dwudziestu polskich powiatów. Jak szeroki jest to nurt?
Nurt to jest chyba zbyt duże słowo. Są na Majdanie tacy, bo jest naturalne, że spora część tego trzeciego, czy czwartego pokolenia Ukraińców pamięta opowieści swoich dziadków. To jest zresztą ciekawe z psychologicznego punktu widzenia - ci wnukowie są aktywniejsi, ponieważ biorą sobie tę spuściznę jeszcze bardziej do serca niż ich dziadkowie i teraz to akcentują. Ludzie, którzy chcieliby Ukrainy poszerzonej o tereny, o których pan mówi, stanowią naprawdę bardzo niewielki procent uczestników Majdanu, a ja mam wrażenie, że są też te postawy sztucznie podsycane. Wszelkich organizacji nacjonalistycznych jest na Ukrainie bardzo dużo, a na dodatek one są bardzo zróżnicowane co do swoich poglądów. Globalnie jednak rzecz ujmując, Swoboda jest tym środowiskiem, które wzięło na siebie reprezentację tych wszystkich idei i haseł nacjonalistycznych. Są one jednak obecnie wypowiadane w bardzo zrównoważony sposób ustami Ołeha Tiahnyboka, lidera tej partii. Ludzie po prostu pamiętają to, co mówią politycy i nie zapomnieli, że on dwadzieścia lat temu wypowiadali się w zupełnie inny sposób. Te nacjonalistyczne hasła z Ukrainy, które słyszycie w Polsce, hasła, które w Polakach wywołują jakąś obawę, są kolportowane także przez "odpowiednie" środki masowego przekazu. Są szowiniści, polonofobowie, rusofobowie, ale przecież w Polsce też są środki masowego przekazu, które ten lęk przed Ukrainą podsycają. Z naszego punktu widzenia jednak antypolonizm jest naprawdę zjawiskiem tak marginalnym, że nie warto poświęcać temu uwagi.

Myśli Pan o znaczeniu Majdanu w szerszym kontekście?
Moim marzeniem jest, by te idee przeszły dalej na wschód, także na Białoruś. Przecież najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że mamy do czynienia z zupełnie innym spojrzeniem niż dotychczas, i że to jest spojrzenie młodzieży wolnej od stereotypów i schematów historycznych. To jest naprawdę zalążek myślenia europejskiego.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki