Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisława Celińska: "Teraz świat mi się podoba, bo chcę, by mi się podobał" [ROZMOWA]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Stanisława Celińska: - Kiedyś nie umiałam się cieszyć życiem. Mimo że byłam młoda, podobno urodziwa
Stanisława Celińska: - Kiedyś nie umiałam się cieszyć życiem. Mimo że byłam młoda, podobno urodziwa Krzysztof Szymczak
O wybaczeniu, wierze, trudnych chwilach w swoim życiu - mówi Stanisława Celińska, znana polska aktorka, która ostatnio wydała dwie płyty

Słuchając piosenek z Pani dwóch ostatnich płyt odnosi się wrażenie, że zabiera Pani słuchaczy w podróż przez życie. Taki był zamiar?

Tak się złożyło. Sprawiły to teksty, które wybraliśmy. I muzyka Macieja Muraszko, która jest tak nastrojowa, melodyjna, prosta. Można powiedzieć, że słuchając tych piosenek, uzyskamy odpowiedź na ważne pytania, a jednocześnie jest to pewnego rodzaju podróż przez wydarzenia, które człowieka bardzo głęboko dotyczą.
Na pierwszej płycie taką wzruszającą piosenką była „Wielka słota”, którą śpiewa Pani z Muńkiem Staszczykiem. Muniek napisał też do niej słowa.

To piosenka dotykająca bolesnych spraw uzależnień. A któż z nas tak naprawdę nie jest uzależniony? Niektórzy są nawet bardzo uzależnieni od rzeczy, które mogą powodować zamęt w rodzinie, życiu. Odciągać od pracy, normalnego życia. Chciałam bardzo nagrać tę pieśń, choć kosztowało to mnie i Muńka bardzo dużo. Trzeba było przejść przez pewien wewnętrzny stres. Ale się opłacało. Mam sygnały, że ta piosenka pomogła wielu osobom. Dlatego warto było ją nagrać, a także pokazać teledysk do niej.

W „Wielkiej słocie” śpiewa Pani o matce, którą dotknął alkoholizm i przeprasza za krzywdy, które przez nałóg wyrządziła synowi...

Ważne jest, by sobie wzajemnie wybaczyć. Człowiek jest tylko człowiekiem i różne rzeczy mogą się mu przydarzyć. Nawet jeśli tego nie chce. Ale przechodzi to z pokolenie na pokolenie. Uzależnienia również. Ze wszystkiego można jednak wyjść i sobie wybaczyć. Po to jest ta piosenka. Mężczyzna w niej śpiewa: wybaczam wszystko, bo wiem, że mnie kochałaś...

Pani w tej piosence śpiewa, że życie to suka...

To stwierdzenie Muńka, takie dosyć gorzkie. W życiu różnie bywa. Czasami bywa bardzo trudno, że nawet można się pochlastać, gdy człowiek nie umie sobie poradzić z problemem. A gdy nie potrafi sobie poradzić, to ucieka w różnego rodzaju używki. Czasem to życie nas przerasta. Nie znamy dnia i godziny. Życie może się nagle odwrócić o 180 stopni. Alkoholizm, narkotyki czy pracoho-lizm... uzależnień jest masa. Powodują, że uciekamy od życia, problemów. Ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem. Trzeba jednak w pewnym momencie sprostać temu. Wziąć to życie za łeb i dać mu radę. Inaczej człowiek zginie, umrze w tej ucieczce. To życie zostanie poza nim.

CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Można samemu to zrobić, czy liczyć na pomoc przyjaciół?

Różnie bywa. W moim przypadku ocaliła mnie wiara. Doznałam cudu i Boskiej pomocy. Oczywiście, bardzo tego chciałam. Modliłam się... Są różne możliwości, by wrócić do pionu i zacząć normalnie żyć.

Wykazała się Pani odwagą, by powiedzieć publicznie o swoim problemie z alkoholem.

Powiedziałam o nim, jak byłam już uleczona. Czułam, że muszę to powiedzieć. Wiedziałam, że może pomogę wielu ludziom mającym ten sam problem, a również pokaże jakąś drogę. Jest to droga do Boga. To bardzo dobra instytucja. Instytucją pod tytułem Bóg rządzi metafizyka. A uczucia, takie jak zawiedziona miłość, przyjaźń, uzależnienia, to są rzeczy silniejsze od człowieka. Nie ma nad nimi panowania. Trzeba udać się do tej najwyższej siły. Jest szansa, że to zostanie mu odjęte.

Wiara odgrywa bardzo dużą rolą w Pani życiu?

Bardzo! Pamiętam, jak babcia pierwszy raz zaprowadziła mnie do kościoła. To było dla mnie objawienie. Patrzyłam na mszę św. jak na misterium. Myślę, że wtedy miał miejsce w moim życiu ten początek teatru. Potem były różne koleje życia. Później ta wiara powróciła z ogromną siłą. Od 10 lat nie mam z tym problemu. Łatwiej mi się żyje. Mam poparcie w Bogu.

Śpiewa Pani piosenkę „W imię miłości”. Można dla nie odejść od bliskiej osoby, wrócić, wybaczyć?

Czasem miłość wymaga tego, by odejść. Pakujemy się w związek, który nie przynosi nic dobrego, albo czujemy, że nie możemy sprostać temu, przeszkadzamy swym charakterem. Bywa, że musimy po prostu na chwilę odejść, by odnaleźć siebie jako partnera. Nie ma nic gorszego jak takie wieszanie się na drugim człowieku.

Na drugiej płycie jest piosenka „Trudny dzień”, która nawiązuje do świątecznych wspomnień. Do Pani też wracają wspomnienia Bożego Narodzenia, świątecznego stołu?

Na pewno. Do czasów, gdy byłyśmy z mamą. Można powiedzieć, że był to beztroski czas. Nie miałam żadnych obowiązków, obciążeń. Mogłam cieszyć się świętami bezproblemowo. Czasami ze świętami są związane trudne wspomnienia.

Wiele osób nie lubi Bożego Narodzenia...

To prawda. Bo te święta bardzo często uzmysławiają człowiekowi, w jakim punkcie życia się znajduje. Mogą uzmysłowić, że ktoś jest samotny w rodzinie, a rodzina nie jest taka, jaką chciałby mieć. Te święta są przedziwne. Towarzyszy temu różna aura. Święta wypadają zimą, ale nie zawsze na zewnątrz jest śnieg. Często wszystko dookoła jest szare i człowiek pyta się sam siebie, jak to u niego jest. Czasem ta odpowiedź jest smutna. Ale zawsze na to jest rada. Życie można sobie ułożyć, tylko to wymaga odwagi. Ale człowiek boi się zmian. Woli pozostać w starych układach, nawet dramatycznych, bo boi się nowego. A trzeba to przerwać, bo może dojść do tragedii. Czym wcześniej się to zrobi, tym lepiej. By człowiek mógł powiedzieć, że jest dobrze.

CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

A Pani lubi Boże Narodzenie?
Teraz tak. Ale miałam momenty, kiedy były to dla mnie trudne święta. Poza tym teraz nie muszę nic robić. Kiedyś święta urządzałam sama. Byłam tak urobiona...Teraz idę do dzieci. Wiążę serwetkę pod szyją...

Muzyka towarzyszy Pani całe życie?

Od dziecka. Moi rodzice byli muzykami. Szybciej niż mowę ludzką słyszałam dźwięki Chopina. Mój tata był wspaniałym pianistą, wirtuozem. Był ciężko chory, wiele czasu spędzał w domu. Grał w nim piękne rzeczy. Na tej muzyce się wychowałam. Muzyka jest w mojej krwi. To pierwsza dziedzina sztuki, która mi towarzyszyła i jest mi najbliższa.

Ale jest teatr, film, seriale. Ostatnio można Panią oglądać w „Barwach szczęścia”...

Amelię bardzo lubię. Jest fajną, ale i życiową kobietą. Ludzi wyrzuconych z domu przez nowych właścicieli kamienicy jest wielu. To dotkliwy problem. Cieszę się, że mogę o nim mówić poprzez postać Amelii.

Pani lubi ludzi?

Lubię, ale może tak nie do końca. Jako dziecko nie miałam z nimi dobrych doświadczeń. Urodziłam się tuż po wojnie. Nie sądzę, by była to dobra pora na przyjęcie niemowlaka. Może byłam wychowana trochę bez miłości. Nie chcę obrażać mojej mamy, ale nie miała się kiedy mną zająć, bo pracowała na chleb. I musiała grać na skrzypcach na ulicy. Taka była rzeczywistość. Ja czułam się niepotrzebna. Pokochałam zwierzęta. Zwierzęta, przyroda są mi bardzo bliskie. Z ludźmi mam problem. Chyba że się przekonam, że ktoś jest fajnym, dobrym człowiekiem. Wiemy jednak, że takich ludzi jest mało.

Opowiadała Pani, że w dzieciństwie była taką „czarną” Stasią...

Byłam taką czarną owcą. Byłam dzika. Może dlatego, że w moim domu brakowało tej miłości. Babcia, która mnie wychowywała, pojawiła się później, gdy miałam dwa - trzy lata, kiedy umarł ojciec. Wyjechałyśmy z tego „czarnego” domu i zaczęły się jaśniejsze dni mojego życia. Babcia, która mnie wychowywała, była prawym, niezwykłym człowiekiem. Moim prawdziwym przyjacielem. Ona mnie ukształtowała. Była macochą mojej mamy, osoba spoza tej rodziny, z innymi genami. Była osobą niezwykłą, bardzo praktyczną, odpowiedzialną i tego wszystkiego mnie uczyła. Oczywiście, z różnym skutkiem. Im dłużej żyję, to wiem, jak cenne były jej rady. Staram się je stosować. Na przykład co do palenia papierosów. Babcia paliła bardzo dużo, ale rzuciła palenie z dnia na dzień. Pytała mnie: Stasiuńka, a ty nie możesz rzucić? Mnie czasami się to udawało, ale potem wracałam do palenia. Babcia jednak wierzyła we mnie. I rzuciłam papierosy już po jej śmierci...

Ma Pani w domu kartkę z napisem mówiącym, że w życiu trzeba czekać, bo albo ja się zmienię lub stan rzeczy...

Piec, na którym wisiały te kartki, został w moim poprzednim mieszkaniu. Ale czekanie, czas, to fantastyczne dary od losu. Narzekamy, że tak szybko płynie, jednak czasem jest zbawienny. Gdy nieraz nie wiemy, co zrobić, to należy poczekać. Potem nagle okazuje się, że wszystko samo się ułożyło. A my chcemy koniecznie tym rządzić. Co zrobimy, to jest źle.

CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W piosence „Recepta” śpiewa Pani: nie jedz, nie pij, nie cudzołóż, a najlepiej nie żyj wcale...
To żartobliwy tekst Jana Wołka z poprzedniej epoki mojego śpiewania. Człowiekowi wszystko w życiu szkodzi, a nawet gdy nie szkodzi, to dowiadujemy się, że szkodzi... Kiedyś mówiono, że zagładą jest smalec. A dziś mówi się, że jest bardzo dobry. Pamiętam pyszny smak schabowego smażonego na smalcu. Czasem najwspanialsza potrawa, gdy czujemy stres, może nam zaszkodzić. A gdy zjemy nawet coś zepsutego, ale jesteśmy w dobrym humorze, to nic nam się nie stanie. Najważniejsze jest poczucie szczęścia. Trzeba się starać być na co dzień szczęśliwym. Ja jestem naprawdę szczęśliwa.

Podoba się Pani współczesny świat?

Staram się wyciągnąć z niego to co najpiękniejsze. Kiedyś nie umiałam się cieszyć życiem. Mimo że byłam młoda, podobno urodziwa. Teraz świat mi się podoba, bo chcę, by mi się podobał.

Nie lekceważyć!

rodziła się w Warszawie 29 kwietnia 1947 roku. W 1969 roku skończyła warszawską szkołę teatralną. Na dużym ekranie debiutowała jedną z głównych ról w „Krajobrazie po bitwie” Andrzeja Wajdy. Widzowie pamiętają ją też pewnie jako Agnieszkę Niechcic z „Nocy i dni”, a także seriali „Alternatywy 4” czy „Zmienników”. Grała też w „Samym życiu” , a ostatnio oglądamy ją w roli Amelii w serialu „Barwy szczęścia”. Aktorka ma dwoje dzieci: Aleksandrę i Mikołaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki