Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefan Krajewski: O interesy Polski nie powinno się walczyć przy kasach hipermarketów Tesco

Piotr Brzózka
Stefan Krajewski
Stefan Krajewski Grzegorz Gałasiński
Z prof. Stefanem Krajewskim, ekonomistą z UŁ, rozmawia Piotr Brzózka

Ustami posła Burego PSL wzywa do bojkotu brytyjskiej sieci Tesco w odpowiedzi na wypowiedzi premiera Camerona w stosunku do Polonii na Wyspach. Czy we współczesnym handlu jest miejsce na tak pojmowany patriotyzm?
Nie powinno być. Gdyby każdy spór na arenie międzynarodowej wywoływał tego typu reakcję, gdyby stosować taką metodę powszechnie, gdyby prowadzić do takiej eskalacji, to szybko doprowadziłoby to do rozpadu Unii Europejskiej.

Ale przecież różne państwa stosują takie instrumenty. Pamiętam, że kiedyś w Chinach był zapowiadany bojkot francuskiego Carrefoura, gdyby Sarkozy spotkał się z Dalajlamą. Rosji też się zdarza używać argumentów gospodarczych w polityce międzynarodowej.
Zgadza się, ale proszę zauważyć, jakie pan wymienił kraje. Chiny, Rosja to jednak są kraje, które są na innym szczeblu rozwoju demokracji, cywilizacyjnie różnią się od Europy. A my jesteśmy w Unii Europejskiej. Jesteśmy częścią trzonu Europy, a mamy stosować wschodnie metody? Są subtelne mechanizmy, także na łonie Unii, ale takie rzeczy się załatwia w rękawiczkach, a nie uderzając na odlew.

Całą wypowiedź Burego moglibyśmy włożyć do szuflady z ciekawostkami, gdyby nie fakt, że napisał o niej "Guardian" i inne brytyjskie gazety. Pytanie, czy nie doprowadzi to do eskalacji konfliktu i nie zagrozi naszym interesom gospodarczym na Wyspach?
Na pewno może to być usprawiedliwieniem dla polityki Camerona wobec Polaków. To może być argument, że warto zaostrzyć sankcje wobec naszych rodaków na Wyspach, bo Polska to po prostu dziwny kraj, trochę niepasujący do Unii Europejskiej.

Miałem na myśli raczej interesy naszych eksporterów. Łatwo sobie wyobrazić wezwanie do bojkotu polskich towarów.
To jest prawdopodobne. A jeśli doszłoby do takiej konfrontacji, na pewno Polska straciłaby więcej niż Wielka Brytania. Pod każdym względem. Przegralibyśmy gospodarczo, przegrałyby też setki tysięcy Polaków pracujących na Wyspach. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby Brytyjczycy przykręcili im na poważnie śrubę, nie chcę sobie nawet wyobrażać, co by było, gdyby ci ludzie zaczęli teraz tysiącami wracać do kraju. Gdzie znaleźliby pracę?

Czy Polacy mogą posłuchać apelu drugorzędnego polityka drugorzędnej partii?
Myślę, że sam sobie pan odpowiedział na to pytanie. Przypuszczam, że odzew w Polsce będzie naprawdę bardzo mały. Z tym apelem występuje PSL, czyli partia, która ma bardzo słabe notowania w sondażach, która chce się pokazać i zdobyć elektorat w sposób populistyczny. Poważne partie takich rzeczy nie robią, za dużo by mogły stracić, mogłyby się narazić na izolację w kontaktach międzynarodowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki