Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strajk nauczycieli 8 kwietnia, a egzamin gimnazjalny 10 kwietnia. Nauczyciele i rząd PiS o strajku w szkołach. Czy dojdzie do porozumienia?

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Zaledwie trzy dni pozostały rządowi i oświatowym związkowcom na zawarcie porozumienia, które odsunie niebezpieczeństwo strajku w szkołach oraz w innych placówkach edukacyjnych. Jak ten protest będzie wyglądał - już od poniedziałku - w naszym regionie, jeśli obu stronom nie uda się zawrzeć kompromisu?
Zaledwie trzy dni pozostały rządowi i oświatowym związkowcom na zawarcie porozumienia, które odsunie niebezpieczeństwo strajku w szkołach oraz w innych placówkach edukacyjnych. Jak ten protest będzie wyglądał - już od poniedziałku - w naszym regionie, jeśli obu stronom nie uda się zawrzeć kompromisu? brak
Zaledwie trzy dni pozostały rządowi i oświatowym związkowcom na zawarcie porozumienia, które odsunie niebezpieczeństwo strajku w szkołach oraz w innych placówkach edukacyjnych. Jak ten protest będzie wyglądał - już od poniedziałku - w naszym regionie, jeśli obu stronom nie uda się zawrzeć kompromisu?

W piątek 5 kwietnia od rana strony sporu - po dniu przerwy - wracają do stołu negocjacyjnego w Warszawie. Przypomnijmy, z czym odeszły od niego w ostatnią środę. Związek Nauczycielstwa Polskiego oraz Forum Związków Zawodowych domagają się od rządu przyznania 30 proc. podwyżki podstawy wynagrodzenia pedagogów. To oznaczałoby dla nich wzrost od 732 zł brutto (dla stażysty) do 995 zł (dla nauczyciela dyplomowanego). Rząd zgadza się na 10 proc. oraz m.in. określenie minimalnego dodatku za wychowawstwo na poziomie 300 zł - co jednak dociążyłoby budżety samorządów (obecnie np. w Łodzi to 200 zł). Upadła już propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, przewidująca odliczanie nauczycielom od podatku kosztów uzyskania przychodu (jak m.in. artystom, ale i naukowcom), jednak rząd ma przedstawić coś nowego.

ZNP i FZZ deklarują, że nie „zejdą” już ze swoich 30 proc. (choć z możliwością rozbicia tej podwyżki na dwie 15-procentowe: od stycznia bieżącego roku, zatem z wyrównaniem, i od września 2019 r.). Ustępstwem ze strony obu organizacji była rezygnacja z kwoty 1000 zł dla każdego nauczyciela (najpierw ZNP i FZZ zapowiadały walkę o podwyżkę „na rękę” w takiej kwocie). Trzeci z graczy, oświatowa „Solidarność”, jest w stanie zaakceptować 10 proc. od rządu. Do uzgodnienia pozostaje zapisanie kwestii pensji niepedagogicznych pracowników szkół.

Według danych podanych przez ZNP w zeszłym tygodniu, w strajku mają wziąć udział 1324 szkoły, przedszkola i inne placówki oświatowe samorządów z województwa łódzkiego (z 1438). Jeśli chodzi o szkoły prowadzone przez inne podmioty, zasada jest prosta: tam, gdzie rodzice płacą za naukę pociechy, strajku nie będzie (m.in. w łódzkiej podstawówce ZNP, o którą podczas negocjacji pytała władze tego związku wicepremier Beata Szydło). Ale zastrajkuje np. „Baletówka” w Łodzi, podległa ministrowi kultury i ogólniak politechniki - tam czesnego nie ma.

W Łodzi zastrajkują m.in. wszystkie miejskie podstawówki, licea i szkoły zawodowe. Uczniowie 6 z 37 gimnazjów, wygasających jako placówki łódzkiego samorządu, nie muszą obawiać się o przebieg rozpoczynającego się w środę państwowego egzaminu na koniec trzeciej klasy - tam zwolennicy akcji ZNP i FZZ nie zdołali przegłosować jej przeciwników w marcowych referendach.

Co z pozostałymi 31 gimnazjami? Władze Łodzi zapowiadały plan wyznaczenia kilku szkół - z największymi halami sportowymi - na miejsce egzaminowania większości z ok. 4,1 tys. łódzkich trzecioklasistów. Młodzieży w halach mieliby pilnować dyrektorzy szkół (jako pracodawcy nie wezmą udziału w proteście) i nauczyciele, którzy nie przystąpią do strajku.

Ale w czwartek Tomasz Trela, wiceprezydent miasta odpowiedzialny za oświatę, oświadczył, że ten plan trzeba odłożyć. Nie otrzymał bowiem od Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi jednoznacznej odpowiedzi, czy pomysł gromadzenia zdających w halach jest zgodny z procedurami. - Nie narażę młodzieży na niebezpieczeństwo unieważnienia egzaminu - mówił Tomasz Trela. Alternatywny pomysł władz Łodzi polega na przekonywaniu dyrektorów szkół zawodowych, podstawówek i przedszkoli do zgłaszania się do komisji, które będą nadzorować trzecioklasistów w ich macierzystych gimnazjach. A także każdego, kto ma uprawnienia pedagogiczne (zgodnie ze złagodzonymi, pod wpływem perspektywy strajku, wymaganiami z nowego rozporządzenia ministra edukacji narodowej). Nie wiadomo jednak, kto miałby takim egzaminacyjnym ochotnikom zapłacić. Tomasz Trela zapowiedział, że zwróci się z tym pytaniem do MEN.

Natomiast wiadomo, że w Łodzi strajkujący nauczyciele nie stracą na proteście finansowo. - Jesteśmy całym sercem z nauczycielami - powiedziała przed tygodniem Hanna Zdanowska, ogłaszając decyzję o nieucinaniu pracownikom szkół (także niepedagogicznym) ich pensji w związku z udziałem w akcji ZNP i FZZ.

Magistrat zastosuje prawny fortel. Prawo zabrania wypłacania pieniędzy pracownikowi za czas strajku. Jednak środki zapisane na ten cel w budżecie miasta (z rządowej subwencji, do której - jak wyliczała Zdanowska - Łódź się musi dokładać) wcale z niego nie znikają. Zatem finansowa strata z racji strajku zostanie pracownikom oświaty wynagrodzona w postaci zwiększonego dodatku motywacyjnego (zależnego od samorządu). Podobnie postąpią samorządy Krakowa, Warszawy i Wrocławia. Natomiast w naszym regionie z tego rozwiązania nie skorzysta m.in. starostwo powiatowe w Zduńskiej Woli, które zapowiedziało, że za strajk nie zapłaci.

Problem egzaminów dotyczy kilku roczników (także ósmoklasistów z podstawówek oraz maturzystów), zaś inne pytania zadają rodzice przedszkolaków oraz najmłodszych z uczniów: kto zaopiekuje się maluchami od poniedziałku i ile to może kosztować?

Placówki zaczęły już informować, czy przerwaniu lekcji towarzyszy zawieszenie zajęć opiekuńczych (jak np. w Szkole Podstawowej nr 12 i w Przedszkolu nr 7 w Tomaszowie) - czy jednak dyrektor stara się zorganizować grupę dla tych dzieci, które nie mogą zostać w domu z rodzicem lub trafić do dziadków (jak m.in. w SP nr 174 w Łodzi). W stolicy regionu władze miasta planują rozlokować maluchy w samorządowych obiektach sportowych, w teatrach oraz w innych ośrodkach kultury. Te jednostki w razie strajku wygospodarują do 700 miejsc dziennie, co nie jest imponującą liczbą przy kilkunastu tysiącach podopiecznych łódzkich przedszkoli... Aby dziecko mogło uczestniczyć w takich „kryzysowych” zajęciach, najpierw rodzic musi je zapisać, np. przez telefon - dzwoniąc na numer instytucji. Potem należy doprowadzić tam malucha i sprawować nad nim nadzór: samodzielnie lub przekazując takie uprawnienie rodzicowi innego dziecka. Przynajmniej tyle wynika z instrukcji władz Łodzi.

Dyrektor SP nr 12 w Tomaszowie przypomniała w komunikacie dla rodziców uczniów, że - jeśli z powodu strajku mama czy tata zostanie z dzieckiem w domu - mogą liczyć na zasiłek opiekuńczy. Jak dokładnie wygląda ta kwestia? Aby z niego skorzystać, należy spełnić trzy warunki: rodzic musi podlegać ubezpieczeniu chorobowemu, dziecko nie może ukończyć 8 lat, a zamknięcie placówki jest sytuacją nieprzewidzianą. Zamknięcie przedszkola czy szkoły jest tak traktowane, jeśli rodzic został o tym zawiadomiony w terminie krótszym niż 7 dni przed przerwą w działaniu placówki. Zasiłek opiekuńczy przysługuje nie tylko osobom zatrudnionym na umowę o pracę, ale także tym, które są objęte dobrowolnym ubezpieczeniem chorobowym w ZUS. Żeby otrzymać zasiłek, wystarczy złożyć do pracodawcy oświadczenie o nieprzewidywanym zamknięciu placówki oraz wniosek o wypłatę świadczenia. Jego wysokość wynosi 80 proc. wynagrodzenia.

Przedszkole twojego dziecka strajkuje, ale ty chcesz pracować? W województwie łódzkim pojawiły się płatne oferty opieki nad dziećmi podczas strajku nauczycieli. Pracownia Nitka z Bełchatowa za 60 zł dziennie oferuje „Warsztaty w czasie strajku”. W godzinach 8-16 zapewni opiekę nad dzieckiem, obiad i podwieczorek oraz m.in. zabawy na magicznym dywanie. Do tego każdy dzień pobytu ma swój główny motyw. Na poniedziałek pracownia wyznaczyła warsztaty z wykorzystaniem slime, czyli modnych „glutków” (różnokolorowej masy plastycznej).

A w niektórych przypadkach będzie można przyprowadzić dziecko do pracy. W czwartek swój apel przedstawił prof. Antoni Różalski, rektor Uniwersytetu Łódzkiego. - Zwracam się z uprzejmą prośbą do kierowników jednostek o umożliwienie pracownikom w miarę możliwości i specyfiki pracy wykonywania jej podczas strajku w domu oraz w uzasadnionych przypadkach wyrażenia zgody na ruchomy czas pracy. Proszę też o pozwolenie przebywania w ograniczonym czasie na terenie UŁ pracowników razem z dziećmi, które nie mogą pozostać pod opieką w domu - zaapelował rektor Różalski. - Zwracam się też z prośbą o pomoc studentom-rodzicom w zapewnieniu opieki nad dziećmi. Informuję, iż niektóre wydziały organizują podczas strajku zajęcia dla dzieci swoich pracowników.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki