Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strajk nauczycieli. W Łodzi nie obniżą pensji pracownikom szkół za udział w strajku

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Grzegorz Gałasiński
Część samorządów zgodziła się, by nie ciąć wypłat nauczycieli w związku z piątkowym strajkiem. W Łodzi urzędnicy uznali, że nauczyciele - choć strajkowali - przyszli do pracy. Więc cięć nie będzie

Po piątkowym strajku w szkołach, zorganizowanym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, w części gmin i powiatów toczą się negocjacje w sprawie ewentualnego zaniechania obniżenia pensji pracownikom szkół za marzec z racji dnia spędzonego na proteście.

W Łodzi te rozmowy są już zakończone. Stanowisko wydziału edukacji magistratu głosi, że „nauczyciele tego dnia przyszli do pracy, choć lekcji nie prowadzili”. W Łodzi nie będzie też odpracowywania w szkołach godzin spędzonych na strajku. To także efekt porozumień dyrektorów szkół z ich nauczycielami - choć wiadomo, że na zawieranie takich umów musi dać „błogosławieństwo” samorząd prowadzący placówki.

- Zdecydowana większość samorządów w regionie pensje za marzec obniży - stwierdził wczoraj Marek Ćwiek, prezes ZNP w okręgu łódzkim. - Natomiast związek dysponuje opinią prawną, zgodnie z którą od takiego kroku pracodawca może odstąpić.

Można się domyślać, że prośbie ZNP w Łodzi sprzyja lokalny układ władzy. W koalicji z PO za miejską oświatę odpowiada SLD, a jego przedstawiciel, Tomasz Trela, wiceprezydent miasta, pojawia się np. na pikietach ZNP organizowanych przeciw rządowej reformie edukacji.

Czytaj:Strajk nauczycieli: Połowa placówek edukacyjnych w Łódzkiem strajkuje. Nie będzie lekcji i obiadu

W Zgierzu rządzonym przez Przemysława Staniszewskiego (prezydenta miasta wybranego z list PiS, ale obecnie wspieranego przez klub z jego nazwiskiem w nazwie, który ma większość w radzie miejskiej) cięć nie będzie. Marek Lipiec, naczelnik wydziału edukacji i młodzieży, tłumaczy, że strajk uznano za „przejaw solidarności nauczycielskiej”.

- A my mamy nadzieję, że struktury nauczycielskie okażą solidarność, jeśli kiedyś będziemy potrzebować np. dodatkowego wsparcia w zapewnianiu opieki nad dziećmi i młodzieżą - powiedział we wtorek Lipiec.

W Skierniewicach cięcia raczej będą. - Z ustawy jasno wynika, że nie płacimy - mówi Krzysztof Jażdżyk prezydent Skierniewic (wybrany z lokalnego komitetu). - Natomiast sprawę jeszcze konsultujemy z prawnikami.

W Sieradzu, gdzie piątkowe zajęcia odwołano w Gimnazjum nr 1 (zaś w innej szkole wzięło udział w akcji kilku nauczycieli) decyzja o ewentualnym zaniechaniu cięcia jeszcze nie zapadła.

**Czytaj też:

Strajk nauczycieli w Łodzi. Część rodziców jednak oddała dzieci do przedszkoli

**

- Wpłynęło do nas pismo ze związku. Ale na razie nie zapoznał się z nim prezydent - informuje Jadwiga Maciejewska, naczelnik wydziału edukacji i spraw społecznych w sieradzkim magistracie. W Sieradzu prezydentem jest Paweł Osiewała wybrany z lokalnego komitetu.

Nie we wszystkich miastach magistrat postanowił odgórnie decydować o finansowych konsekwencjach wobec strajkujących. W Radomsku (prezydentem jest Jarosław Ferenc z lokalnego komitetu) o tym, czy nauczycielom będą wypłacone pieniądze za piątek, zdecydować ma nie prezydent miasta, a dyrektor każdej szkoły. Oświatowi związkowcy będą rozmawiać z dyrektorami (jako pracodawcami) o możliwości odstąpienia od potrącania części pensji za uczestnictwo w strajku, a w zamian odpracowanie tych godzin np. podczas imprez przygotowywanych przez szkołę poza ustawowymi godzinami pracy: np. w soboty.

Temat zaniechania cięcia pensji za strajk powraca po każdym nauczycielskim proteście i budzi kontrowersje w każdym rejonie kraju. Na przykład Teresa Misiuk, lubelska kurator oświaty (a w przeszłości związkowiec z Solidarności), stwierdziła w piątek, że „pracownikowi uczestniczącemu w strajku nie przysługuje wynagrodzenie”.

Współpraca: J. Drożdż, T. Sobczak, M. Grajnert

Ile szkół strajkowało?

Od piątku Ministerstwo Edukacji Narodowej i Związek Nauczycielstwa Polskiego przerzucają się danymi na temat frekwencji w strajku 31 marca 2017 r. Resort twierdzi, że w akcji brało udział 11 proc. placówek, ZNP - że ok. 40 proc.

Takie rozbieżności pojawiają się nie po raz pierwszy. Gdy w maju 2007 r. ZNP zorganizował dwugodzinny strajk ostrzegawczy, Roman Giertych, minister edukacji w ówczesym rządzie koalicji PiS-LPR-Samoobrona, twierdził, że w akcji wzięło udział 20 proc., natomiast związkowcy mówili o 60 proc.

Według danych łódzkiego oddziału ZNP 31 marca 2017 r. strajkowało 30 proc. placówek w regionie oraz 45 proc. w stolicy województwa (co przekłada się - odpowiednio - na ok. 8 tys. oraz 3 tys. pracowników oświaty).

W Łodzi strajkowały prawie wszystkie gimnazja, większość podstawówek i część przedszkoli, natomiast akcja raczej nie spotkała się ze zrozumieniem załóg szkół ponadgimnazjalnych.

Piątkowy protest był wymierzony w rządową reformę edukacji, zakładającą m.in. wygaszanie gimnazjów. Drugi postulat strajkowy to podwyżka płac o 10 proc.

mach

ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki