Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strajk pracowników MOPS. Najbardziej cierpią potrzebujący [ZDJĘCIA]

Agnieszka Krystek
Agnieszka Krystek
Grzegorz Gałasiński
Związki zawodowe MOPS twierdzą, że codziennie kilkunastu podopiecznych nie dostaje pomocy. Władze ośrodka uspokajają, że sytuacja jest opanowana i nie ma powodów do niepokoju.

Pan Andrzej nawet nie ukrywa, że jest głodny. W poniedziałek (18 stycznia) przyszedł do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi z bezradności. Tłumaczy, że nie dostał pieniędzy na dożywianie i ma w domu pustą lodówkę.

- Od piątku prawie nic nie jem, piję głównie wodę. Córka w poniedziałek nie poszła do szkoły, bo nie było z czego jej zrobić kanapek - mówi pan Andrzej. - W MOPS-ie usłyszałem, że jest strajk i nie ma kto przeprowadzać wywiadów środowiskowych. A jak nie ma wywiadu, to nie ma pieniędzy na dożywianie. Zostałem więc bez jedzenia. Dobrze, że jakaś pani z MOPS-u się zlitowała i dała mi pismo na odebranie paczki żywnościowej. To mnie trochę podratuje.

CZYTAJ TEŻ: Pracownicy MOPS w Łodzi zapowiadają strajk w poniedziałek

Socjalni pracownicy terenowi łódzkiego MOPS-u, których jednym z obowiązków jest przeprowadzanie wywiadów środowiskowych strajkują od tygodnia i na razie nie zamierzają przestać. Domagają się przede wszystkim podwyżek, nie mogą dogadać się w tej sprawie z dyrekcją ośrodka. Podkreślają, że pracują ciężko, mają doświadczenie i kwalifikacje, jednak nie są doceniani. Pan Andrzej to rozumie. Dodaje jednak, że w takiej sytuacji najbardziej cierpią ludzie potrzebujący tacy jak on.

Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi tłumaczy, że pan Andrzej zgłosił się w poniedziałek do punktu pracy socjalnej ze względu na trudną sytuację życiową, w jakiej się znalazł. - Wywiad środowiskowy miał wyznaczony na środę 20 stycznia i w tym terminie zostanie on przeprowadzony bez względu na to czy strajk będzie nadal trwał czy nie - zapewnia Monika Pawlak. - Ze względu na sytuację mężczyzna otrzymał w poniedziałek pomoc doraźną, czyli skierowanie do organizacji pozarządowej prowadzącej punkt pomocy charytatywnej, gdzie otrzymał paczkę z żywnością. Dalsza pomoc dla łodzianina zostanie przyznana po przeprowadzeniu przez pracownika wywiadu środowiskowego. Zgodnie z ustawą pracownik socjalny ma 14 dni od zgłoszenia się osoby potrzebującej na wejście w środowisko. Z reguły pracownicy bez zwłoki przeprowadzają wywiady, by łodzianie nie czekali na pomoc.

CZYTAJ TEŻ: MOPS w Łodzi. Pracownicy domagają się podwyżek

Dyrekcja MOPS w Łodzi zapewnia, że pomimo strajku sytuacja jest opanowana i nikt nie zostaje bez pomocy. Jednak Sylwester Tonderys z Zakładowej Organizacji Związkowej Związku Zawodowego Pracowników Socjalnych MOPS w Łodzi mówi co innego. Twierdzi, że każdego dnia po kilkanaście osób skarży się właśnie na brak pomocy. - Nasze obowiązki przejęli m.in. koordynatorzy i nasi przełożeni. Jednak nie zawsze pomagają ludziom. Jeśli ktoś się zgłosi po pomoc, to często mówią, by przyszedł jak się skończy strajk - opowiada Tonderys. - Dyrekcja kłamie tłumacząc, że ma wystarczającą liczbę pracowników, by nas zastąpić.

Pawlak podkreśla jednak, że w czasie strajku wszystkie punkty pracy socjalnej i Wydziały Pracy Środowiskowej pracują normalnie.

- Podopiecznych obsługują pracownicy, którzy nie strajkują oraz koordynatorzy - mówi Pawlak. - Codziennie monitorujemy sytuację. Ze względu na dużą liczbę zgłoszeń od podopiecznych od poniedziałku do punktów kierowani są dodatkowe osoby mający uprawnienia terenowych pracowników socjalnych, a zatrudnieni są na innych stanowiskach. W zależności od potrzeb są to dwie albo trzy osoby, trudno w tej chwili oszacować dokładnie ilu takich pracowników zostało skierowanych.

Pawlak zaznacza, że nie jest prawdą, że potrzebujący nie są obsługiwani. - Nie jest też prawdą, że klienci są informowani, żeby się zgłosili kiedy strajk się zakończy - mówi Pawlak. - Przeciwnie każdy klient jest obsługiwany i informowany, że MOPS pracuje normalnie mimo strajku.

CZYTAJ: MOPS w Łodzi. Konflikt między pracownikami a dyrekcją wciąż trwa

Pan Andrzej podkreśla, że nie jest łatwo prosić o pomoc. - Ja przyszedłem się upomnieć, bo muszę myśleć o żonie i córce. Ale pewnie nie każdy kto nie dostanie pomocy odważy się przyjść - mówi łodzianin. - Jak patrzę jak tu pracownicy jedzą kanapki, to odwracam wzrok. Aż mi ślinka cieknie. Ostatnio jadłem dwie suche bułki kajzerki.

Łodzianin szuka pracy, ale nikt go nie chce. - Jestem technikiem budowlanym. Ale nikt nie chce mnie zatrudnić, bo mówią, że jestem za stary. Wszyscy szukają młodych ludzi - mówi pan Andrzej. - Żona też pracy znaleźć nie może. Dostajemy zasiłek, ale on wystarcza tylko na czynsz. A córce trzeba jeszcze kupować zeszyty i książki do szkoły. Dlatego mamy zadłużenia w płaceniu czynszu. Jak słyszę, że ktoś zarabia 1500 złotych to mu zazdroszczę. Jakbyśmy mieli tyle na trzy osoby, to byłby luksus.

W poniedziałek do MOPS-u przyszedł także inny łodzianin. - Co z tego, że jest strajk, jak ja nie mam co dać dziecku do jedzenia? - denerwował się.

CZYTAJ TEŻ: MOPS w Łodzi o proteście pracowników socjalnych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki