W poniedziałkowy wieczór pan Andrzej wyszedł na spacer z psem. Było kilkanaście minut po godzi. 21. – Przechodząc ul. Wujaka, zauważyłem mężczyznę, który spał pod ścianą piekarni. Było bardzo zimno. Próbowałem go obudzić. Nie reagował zupełnie. Mógł zamarznąć. Od razu zadzwoniłem po straż miejską. Przyjęli zgłoszenie – opowiada mieszkaniec łódzkiego Widzewa. Pod numer alarmowy straży miejskiej dzwonił o godz. 21.40.
Gdy chwilę przed godz. 23 jechałem obok tego miejsca, zauważyłem tego samego leżącego mężczyznę. Oprócz mnie podeszły do niego jeszcze dwie kobiety, które wracały z restauracji do zaparkowanego obok piekarni samochodu. Od razu zadzwoniliśmy pod numer alarmowy straży miejskiej. Ponieważ przez kilkadziesiąt sekund nikt nie odbierał, zadzwoniliśmy pod numer alarmowy 112. Dyspozytorka przełączyła nas do dyspozytora medycznego, a on wysłał na miejsce karetkę.
CZYTAJ TEŻ: Skandal w Straży Miejskiej w Łodzi. Strażnik miejski z zarzutami kradzieży i przekroczenia uprawnień
Układamy mężczyznę w pozycji bezpiecznej, nakrywamy udostępnionym przez panie kocem i czekamy. Próbujemy go cały czas dobudzić, ale zupełnie nie reaguje. Nawet wtedy, gdy podnosimy jego powieki, by sprawdzić źrenice. Po chwili spotykamy pana Andrzeja.
– Czyli jednak straż miejska zlekceważyła mój telefon i nie przyjechała – mówi i zostawia do siebie kontakt. Pokazuje też telefon, na którym widać, że dzwonił do straży o godz. 21.40. – Powiedzieli, że przyjęli i żebym spokojnie szedł dalej – dodaje mężczyzna.
Karetka przyjeżdża o godz. 23.06. Szybkie badanie i zabierają leżącego do szpitala. Mężczyzna jest nieprzytomny i wychłodzony. Temperatura ciała leżącego spadła poniżej 30 stopni.
– Godzinę, może trochę dłużej i nie wiadomo, czy byśmy tego pana uratowali – mówi dr Anna Murlewska, dyrektor ds. medycznych szpitala im. Barlickiego w Łodzi.
CZYTAJ TEŻ: Skandal w Straży Miejskiej w Łodzi. Strażnicy okradli pijanego mężczyznę na izbie wytrzeźwień
Co robi w tym czasie Straż Miejska w Łodzi?
„O godz. 22.13 wpłynęła interwencja – mężczyzna leżący przed piekarnią na chodniku, ul. Wujaka 7. O godz. 22.37 zarejestrowano powtórne zgłoszenie. Z uwagi na spiętrzenie i liczbę interwencji dot. osób bezdomnych dyżurny SM przekazał opisywaną interwencję patrolowi do realizacji o godz. 23.05. Patrol na miejsce przybył ok. godz. 23.30. Działania wobec mężczyzny podejmowała już w tym czasie załoga pogotowia ratunkowego” – czytamy w oficjalnej odpowiedzi nadesłanej do redakcji.
W tym samym e-mailu naczelnik straży miejskiej informuje, że oficer dyżurny straży miejskiej kilkukrotnie prosił dyżurnego policji o pomoc, ale bezskutecznie.
Podsumujmy. Pierwsze zgłoszenie z ul. Wujaka miało miejsce o godz. 21.40, a nie o 22.13, jak twierdzi straż miejska. Zdenerwowani łodzianie o godz. 22.45 dzwonili też na policję.
– Oficer dyżurny policji skontaktował się ze strażą miejską z pytaniem o interwencję na Wujaka 7. Usłyszał, że oni już to realizują – mówi nadkom. Adam Kolasa z KWP w Łodzi.
O godz. 23.30 patrol straży miejskiej nie mógł widzieć ekipy pogotowia, bo karetka odjechała z tego miejsca kilkanaście minut wcześniej. Dowiedzieliśmy się też, że o godz. 22.15 oficer straży miejskiej wysłał patrol na ul. Wróblewskiego, by pilnował zablokowanej ulicy wygrodzonej taśmami przez straż pożarną po wypadku.
**CZYTAJ TEŻ:
Straż miejska w Łodzi. Sprawa komendanta Kulety w prokuraturze**
Potrawy wigilijne. Przepisy na najsmaczniejsze potrawy wigilijne [LISTA - WIGILIA 2017]
Życzenia bożonarodzeniowe. Życzenia SMS na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Najlepsze życzenia świąteczne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?