Są młodzi, zdeterminowani, niebywale zgrani, ale przede wszystkim nie można im odmówić talentu - na tym fundamencie studenci piątego roku Wydziału Aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej postanowili stworzyć własny teatr. Niezależnie od tego, czy mają etaty w innych teatrach, a czasem zamiast nich. Tak powstał Teatr Zamiast, który zainauguruje działalność w połowie stycznia.
Pomysł na własną scenę narodził się rok temu, gdy pracowali nad dyplomowym spektaklem "Złesny" z Agatą Dudą-Gracz. - To ona zaszczepiła w nas przekonanie, że jesteśmy idealnym rokiem do założenia własnego teatru - mówi Konrad Korkosiński. - Na jakiś czas odłożyliśmy ten pomysł na bok, zajęci innymi sprawami, ale niedawno rozmawiałem z profesorami Ewą Mirowską i Wojciechem Malajkatem, którzy zainspirowali mnie, by powalczyć o sprawę i uzyskać swój głos.
- Jeśli sami czegoś nie zrobicie, to najpewniej nie będzie tego mieli, mówił Wojciech Malajkat - dodaje Marta Jaraczewska, która za rolę Dżiny w spektaklu "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" otrzymała nagrodę aktorską na 31. Festiwalu Szkół Teatralnych.
Latem Konrad zagrał epizod w filmie "Miasto 44" Jana Komasy, do którego zdjęcia powstawały m.in. w Łodzi, w Wi-Ma. Skontaktował się ze Stanisławem Zarembą, prezesem dawnych Zakładów Bawełnianych, który ostatnią łódzką przędzalnię zmienia w miejsce przyjazne ludziom z pomysłem. W Wi-Ma działają już m.in. klub muzyczny, studio nagrań, studia projektowe. Teraz będzie tu także teatr, przydając miejscu splendoru. Konradowi udało się zarazić pomysłem niemal cały rocznik. Część osób jest z doskoku (połowa z nich pracuje w innych teatrach), część nawet jeśli nie ma zmysłu organizacyjnego, to ma za to inne cechy potrzebne przy zakładaniu teatru. W listopadzie młodzi aktorzy z wiertarkami, szczotkami i młotkami w rękach pojawili się na terenie dawnej Widzewskiej Manufaktury.
- Te sale były w dobrym stanie, było tu już zainstalowane ogrzewanie, nie był więc potrzebny tak duży wkład finansowy - chwali Wi-Mę Magdalena Drab, którą w Łodzi można było oglądać m.in. w Teatrze Nowym w spektaklu "Kokolobolo…" w reż. Jacka Głomba. Została nagrodzona etatem w prowadzonym przez Głomba Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Legnicy, ale z Teatru Zamiast nie rezygnuje. Będzie reżyserować spektakl na podstawie własnej sztuki, inspirowanej dniem z życia łódzkiego targowiska.
W hali Wi-My stoją już rzędy identycznych krzeseł. Udało się je pozyskać z Wrocławia, z protestanckiego kościoła. Do Łodzi pomógł je przewieźć tata Konrada.
- Teraz kończymy budować widownię, scenę, zabieramy się za teatralną instalację elektryczną i montaż oświetlenia - wyjaśnia Konrad, który akurat wyruszył na poszukiwanie okablowania.
Pomoc i wsparcie studenci mają od uczelnianego Teatru Studyjnego oraz od Marcina Brzozowskiego i jego Teatru Szwalnia, z którym też współpracują. Pomoc zaoferowali im również Wojciech Malajkat, dyrektor Teatru Syrena w Warszawie i Agata Duda-Gracz. Nie uda się wprawdzie przenieść do Wi-Ma bardzo dobrego spektaklu "Złesny", ale Małgorzata Bogajewska, z którą przygotowali dramat Doroty Masłowskiej "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", zaoferowała pomoc w wyreżyserowaniu spektaklu w nowej przestrzeni. To cenne, bo udane spektakle dyplomowe najczęściej przestają istnieć, gdy studenci opuszczają Szkołę Filmową.
Teatr Zamiast zainauguruje działalność najpewniej 18 stycznia wieczornicą poetycką (z wykorzystaniem tekstów Witkacego). - Będzie się ona rozgrywać w wielu miejscach tego kompleksu, trochę jak "Hotel Savoy" Teatru Nowego - dodaje Marta Jaraczewska. Na koniec roku 2014 w repertuarze "Zamiast" ma być sześć różnorodnych pozycji dla zróżnicowanej wiekiem widowni.
Młodzi aktorzy przyznają jednak, że trudno jest wyciągnąć łodzian poza ścisłe centrum. Gdy latem, korzystając ze stypendium "Młodzi w Łodzi", zorganizowali publiczne czytanie "Łódź Pełna Książek", niełatwo było sprowadzić ludzi w okolice Wi-My. Są jednak dobrej myśli. Wystąpili o stypendium artystyczne prezydenta Łodzi na przygotowanie spektaklu na podstawie książki "Miasto Ł" Tomasza Piątka.
Przed czterema latami inny rocznik aktorstwa w "filmówce" też był tak zgrany i szukał miejsca dla założenia teatru. Wtedy się nie udało. - To byli nasi "rodzice" fuksówkowi- mówi Marta Jaraczewska. Teraz to, co nie udało się "rodzicom", zaczyna udawać się "dzieciom".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?