Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci Uniwersytetu Łódzkiego namawiani na Legię Akademicką i Wojska Obrony Terytorialnej

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Uniwersytet Łódzki był we wtorek (26 lutego) gospodarzem spotkania, podczas którego żołnierze namawiali studentów UŁ do wstępowania w szeregi Legii Akademickiej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej
Uniwersytet Łódzki był we wtorek (26 lutego) gospodarzem spotkania, podczas którego żołnierze namawiali studentów UŁ do wstępowania w szeregi Legii Akademickiej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej Maciej Kałach
Uniwersytet Łódzki był we wtorek (26 lutego) gospodarzem spotkania, podczas którego żołnierze namawiali studentów UŁ do wstępowania w szeregi Legii Akademickiej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej.

Armia wróciła na Uniwersytet Łódzki. Nie jako zajęcia, w obowiązkowym w czasach PRL, Studium Wojskowym UŁ, ale za sprawą decyzji władz uczelni o zgłoszeniu jej do Legii Akademickiej. We wtorek na spotkaniu informacyjnym o zasadach legii, czyli o programie dobrowolnych szkoleń wojskowych dla studentów, pojawiło się ponad 50 osób zdobywających wiedzę na UŁ – wśród nich były dziewczyny.
Żołnierze wykorzystali spotkanie także do przekonywania studentów, aby wstępowali do wciąż wzmacnianych Wojsk Obrony Terytorialnej.

Studenci dzwonią do rodziców z poligonu i mówią, że jest ciężko

– Po 11 godzinach na poligonie niektórzy studenci dzwonili do rodziców i opowiadali, jak jest ciężko, ale warto przejść Legię Akademicką, choćby dla ciekawego wpisu w CV – przekonywała słuchaczy towarzysząca żołnierzom studentka, przedstawiona jako uczestniczka pierwszej edycji (z 2018 r.) programu prowadzonego wspólnie przez dwa ministerstwa: obrony oraz nauki.
Druga edycja właśnie rusza, a UŁ w niej debiutuje – i dołącza tym samym do Politechniki Łódzkiej oraz Wyższej Szkoły Zawodowej w Skierniewicach, czyli uczelni z naszego regionu, które są w Legii Akademickiej od jej początku.

W Auli Szuberta, jednej z największych na UŁ, pojawili się m.in. oficerowie z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego z Łodzi oraz z Wojskowej Komendy Uzupełnień. Do Legii Akademickiej przekonywali oni m.in. stawką za dzień pobytu na poligonie (104 zł brutto). Takich dni może być 42 – po 21 w ramach wakacyjnego szkolenia na szeregowca rezerwy oraz takiego samego czasu szkolenia na podoficera.

Jednak warunkiem wyjazdu na poligon jest zaliczenie wiosennego szkolenia teoretycznego na uczelni. Egzamin odbędzie się po 30 godzinach zajęć, prowadzonych na Uniwersytecie Łódzkim w piątkowe popołudnia lub w sobotnie poranki. Zapisy do Legii Akademickiej UŁ zbiera tylko do najbliższego piątku.

Legia Akademicka ciekawsza niż McDonald’s

Po prezentacji zasad programu studenci mieli możliwość zadawania pytań. Jedna z dziewcząt była ciekawa, czy wojsko zażąda od niej zwrotu pieniędzy wydanych przez państwo na jej udział w Legii Akademickiej, jeśli nagle zdecyduje się opuścić poligon. Oficer odrzekł, że nie ma takiej praktyki, ale „pani na pewno da radę” i „warto trzymać się wyznaczonych celów”. A ponadto lepiej „ciekawie spędzać czas na poligonie - z wypłacaną dniówką, niż pracować przez wakacje w McDonaldzie”.

Obrony terytorialnej mają się bać nawet komandosi

Natomiast Wojska Obrony Terytorialnej „reklamował” studentom major Arkadiusz Rubajczyk, który przedstawił się jako absolwent historii, skończonej na Uniwersytecie Łódzkim. Co dało się zauważyć w jego prezentacji, bo korzeni obrony terytorialnej doszukiwał się w oddziałach dawnego pospolitego ruszenia oraz wojakach przeciwstawiających się najeźdźcom podczas potopu szwedzkiego.

– Zatem obrona terytorialna nie jest jakimś wymysłem ostatnich lat, jak próbuje sugerować część polityków - mówił major Rubajczyk. Służy on w 9 Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej, wciąż tworzonej w koszarach na granicy Zgierza i stolicy województwa.

Major Rubajczyk przekonywał, że „terytorialsów” boją się nawet „specjalsi” (czyli komandosi), ponieważ oddziały obrony terytorialnej jak nikt inny znają teren, w którym działają.

Umundurowani goście studentów sypali we wtorek wojskowym poczuciem humoru. – Wyróżniają nas berety, jestem facetem, ale powiedzieli mi, że nasze są oliwkowe – zakończył swoją część wystąpienia major Rubajczyk. Towarzyszyła mu trzymająca karabin kobieta służąca w 9. brygadzie, przedstawiona jako „Joanna, matka dwójki dzieci”.

Wojska Obrony Terytorialnej od początku ubiegłego roku są odrębnym rodzajem sił zbrojnych. Docelowo mają liczyć 53 tys. żołnierzy (obecnie jest ich prawie 18 tys.), zgrupowanych w 17 brygad - po jednej w każdym województwie (poza Mazowszem, dla którego przewidziano dwie brygady). Łódzka ma liczyć około 3 tys. żołnierzy - z czego 10 procent zawodowych.

Zdecydowana większość „terytorialsów” pracuje poza wojskiem i mieszka poza koszarami. Po wstępnym szkoleniu i przysiędze wojskowej zwykle spotykają się oni na ćwiczeniach przez dwa dni w miesięcznych odstępach oraz raz na rok w ramach dwutygodniowego szkolenia zintegrowanego. „Terytorialsi” mają płacone za swoją gotowość bojową oraz za dni ćwiczeń.

Zobacz też: Wywiad z płk Pawłem Wiktorowiczem, dowódcą 9. Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki