Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku: nie wyobrażają sobie życia bez zajęć na uczelni

Anna Gronczewska
W Łodzi jest już dziewięć uniwersytetów z wykładami dla seniorów
W Łodzi jest już dziewięć uniwersytetów z wykładami dla seniorów Maciej Stanik
35 lat temu założono w Łodzi pierwszy Uniwersytet Trzeciego Wieku. Dziś jest ich w naszym mieście 9. A na zajęcia uczęszcza blisko kilka tysięcy słuchaczy, którym nie powinno wypominać się wieku. Uczą się angielskiego, malują, słuchają wykładów o sztuce i zdrowiu.

Pani Elżbieta wraca z zakończenia roku akademickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku Politechniki Łódzkiej. Jest nową słuchaczką. Na zajęcia chodzi dopiero od roku. Przeszła na emeryturę i w jej życiu pojawiła się pustka. Koleżanka namówiła ją, by się zapisała na uniwersytet trzeciego wieku. Nie było to jednak łatwe. Zawsze chętnych jest więcej niż miejsc na uniwersytecie.

- Mnie się poszczęściło, choć trochę musiałam poczekać - cieszy się pani Elżbieta. - Bardzo chciałam chodzić na wykłady właśnie tego uniwersytetu. Kończyłam Politechnikę Łódzką, wydział chemii. Pracowałam w laboratorium, a ostatnie 15 lat przed przejściem na emeryturę jako handlowiec. Wykłady mamy w tej samej sali, w której przed laty zdawałam bardzo ciężki egzamin z mechaniki. Wracają wspomnienia...

Pani Elżbieta na razie chodzi tylko na wykłady. Chętnie zapisałaby się na angielski czy do grupy spacerowiczów, z którymi mogłaby zwiedzać Łódź, ale nie było już wolnych miejsc.

- We wrześniu są zapisy, więc muszę pilnować terminów - śmieje się absolwentka Politechniki Łódzkiej.

Marię Zejdler-Kapuścińską można nazwać już weteranką. Na zajęcia uniwersytetu Politechniki Łódzkiej chodzi dziewiąty rok. Zapisała się niemal zaraz po tym jak powstał. Wcześniej wiele lat pracowała w łódzkim Instytucie Medycyny Pracy. Na to, by zapisała się do uniwersytetu trzeciego wieku, namówiła ją córka, która studiowała na Politechnice Łódzkiej.

- Gdy przeszłam na emeryturę to przez pierwsze pół roku byłam szczęśliwa, nic przecież nie musiałam, czułam wolność - wspomina pani Maria. - Ale po kolejnym pół roku już bolał mnie palec od przerzucania kanałów w telewizorze. Wiedziałam, że muszę wyjść z domu, między ludzi, coś zacząć robić, a nie siedzieć na kanapie i patrzeć w telewizor.

Pani Maria na pewno nie żałuje, że zapisała się na uniwersytet trzeciego wieku. Nie może się nachwalić wykładów, które odbywają się dwa razy w tygodniu. Dowiaduje się z nich ciekawych rzeczy o historii miasta.

- O proszę zobaczyć! - mówi pokazując na plan wykładów z minionego roku akademickiego. - Na przykład o cywilizacji Inków czy łódzkich rodach fabrykanckich. Ale też jak dbać o kręgosłup czy zapobiegać upadkom.

Pani Maria w minionym roku chodziła na wykłady, ale też należała do sekcji turystycznej.

- Kiedyś należałam też do sekcji gimnastycznej, ale zdrowie nie pozwoliło dalej chodzić - tłumaczy słuchaczka Uniwersytetu Trzeciego Wieku Politechniki Łódzkiej.

Uniwersytet Trzeciego Wieku Politechniki Łódzkiej władze tej uczelni powołały do życia w 2006 roku. Dziś w Łodzi ma 630 słuchaczy, 220 w Aleksandrowie Łódzkim i 180 w Konstantynowie Łódzkim. Najstarsi jego słuchacze kończą w tym roku 90 lat.

To jeden z dziewięciu takich uniwersytetów w Łodzi. Nie jest jednak największym i najstarszym łódzkim uniwersytetem trzeciego wieku. Pierwszy, w roku 1979, założyła Helena Kretz. Od samego początku jest on związany z Uniwersytetem Łódzkim, choć nie stanowi jego części. Łódzki Uniwersytet Trzeciego Wieku ma dziś ponad tysiąc słuchaczy. Był piątym takim uniwersytetem, który powstał w kraju.
Jego założycielka, a teraz, patronka, urodziła się w w 1905 roku w Opocznie. Ale w Łodzi kończyła gimnazjum. Po wyjściu za mąż wyjechała do Warszawy. W 1936 roku na świat przyszła jej jedyna córka Maria Aleksandra. Po wybuchu wojny, uciekając przed Niemcami ze względu na swe żydowskie pochodzenie, dodarła Lwowa. Potem wróciła do Warszawy, pracowała w szpitalu wojskowym w Milanówku.

- Cudem zdołała się uratować dzięki aryjskiemu wyglądowi i dobrej znajomości języka niemieckiego - napisała we wspomnieniu o Helenie Kretz, Anna Sztautynger-Kaliszewicz, która przez wiele lat sama była potem prezesem Łódzkiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

Po zakończeniu wojny Helena Kretz wróciła do Łodzi. Jej córka skończyła tu studia medyczne i w 1958 roku wyjechała do Paryża. Tam wyszła za mąż, urodziła dwóch synów. Pani Helena została w Łodzi. Rozwiodła się z mężem, zaczęła pracować w "Motozbycie", potem "Polmozbycie". Mieszkała w bloku przy ul. Narutowicza. Ale często jeździła do córki do Francji. Tam spotkała się z ideą uniwersytetów trzeciego wieku, a w zasadzie kształcenia ludzi w wieku emerytalnym.

Po wielu staraniach udało się jej utworzyć Łódzki Uniwersytet Trzeciego Wieku, którego zajęcia ruszyły w 1979 roku. Helena Kretz zmarła w 1982 roku. Pewnie nie przypuszczała, że po latach jej "dziecko" tak się rozwinie...

Pani Grażyna z zawodu jest prawnikiem, pracowała w służbie zdrowia, ale od kilku lat jest na emeryturze, a już trzy lata chodzi na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku Politechniki Łódzkiej.

- W domu bym się zanudziła na śmierć! - mówi pani Grażyna. - A tu spotykam ludzi, poznałam nowych przyjaciół i co najważniejsze dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy. W starszym wieku, na emeryturze, zaczęłam uczyć się hiszpańskiego!

Pani Grażyna twierdzi też, że i opłaty za te spotkania są do zniesienia. Za cały rok płaci 100 zł czesnego.

- Ale gdy chcę chodzić na dodatkowe zajęcia, na przykład na język, to muszę dopłacić 120 zł za semestr - wyjaśnia.

Przed budynkiem politechniki stoi grupa radosnych, uśmiechniętych ludzi. Nie można powiedzieć, że starszych, bo duchem są pewnie młodsi od wielu studentów Politechniki Łódzkiej. Poznali się na zajęciach uniwersytetu trzeciego wieku.

Pani Majka wiele lat mieszkała za granicą. Wcześniej była sekretarką w "Textilimpeksie". Teraz wróciła do kraju i poczuła pustkę. Ale na szczęście odkryła swoją nową pasję - malarstwo.

- Udało mi się zapisać na ten uniwersytet i jeszcze do sekcji plastycznej - dodaje. - Od nowego roku akademickiego chcę jeszcze chodzić na ceramikę. Mam nadzieję, że uda mi się zapisać na te zajęcia, bo chętnych nie brakuje...

Na zajęcia z plastyki razem z panią Majką chodzi też Elżbieta, absolwentka chemii, która przez wiele lat pracowała jako urzędniczka.

- Chodzę też na angielski, a wiem, że jest sekcja fotograficzna, gimnastyczna - dodaje pani Ela. - Jestem bardzo szczęśliwa, że przed laty zapisałam się na ten uniwersytet. Poznałam wielu przyjaciół, jestem wśród ludzi.
Ewa Roj, absolwentka filologii, już po przejściu na emeryturę odkryła swój talent plastyczny, właśnie na zajęciach uniwersytetu trzeciego wieku. Dziś jej prace można oglądać na wystawie w bibliotece politechniki.

- Już szósty rok chodzę na zajęcia - opowiada pani Ewa. - Okazało się, że jest tu wspaniała sekcja plastyczna. Poznałam cudownych wykładowców i kolegów. Chciałam się zapisać do Łódzkiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, bo słyszałam że też jest bardzo dobry, ale akurat nie było tam wolnych miejsc. Dowiedziałam się, że jest miejsce na uniwersytecie politechniki. Udało mi się tu zapisać... Dzięki temu kontynuuje rodzinne tradycje, bo Politechnikę Łódzką skończyli mąż, syn...

Stanisław Ojrzyński, emerytowany pracownik łódzkiej elektrociepłowni i PŁ, w zajęciach uniwersytetu uczestniczy od chwili jego powstania. Koleżanki chwalą go, że przygotowuje piękne, komputerowe prezentacje ich prac.

- Teraz to nie jest łatwo się zapisać na nasz uniwersytet - tłumaczy pan Stanisław. - Jest długa lista oczekujących, z 200 osób. Można więc powiedzieć, że zamknięta na 5 lat.

Agnieszka Stołecka, która prowadzi biuro Uniwersytetu Trzeciego Wieku Politechniki Łódzkiej potwierdza, że nie łatwo się tu zapisać. Podobnie jest w Łódzkim Uniwersytecie Trzeciego Wieku.

- Chodzi nam o komfort naszych słuchaczy i jakość wykładów - wyjaśnia Agnieszka Stołecka. - Na rok możemy przyjąć w Łodzi około 650 osób. Nasza największa aula mieści 400 osób. A wiadomo, że nie każdy chodzi na wszystkie wykłady, część naszych słuchaczy jeszcze pracuje. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, żeby podczas wykładów walczyli o miejsce, słuchali ich w niekomfortowych warunkach.

Klara Jałkiewicz nie wyobraża sobie życia bez zajęć na uniwersytecie. Tak jak jej koleżanki z sal wykładowych - Anna Markiewicz i Zofia Kolasińska. Razem uczą się języka angielskiego.

- W słówkach najlepsza jest Zosia! - zapewniają koleżanki.

Na to, by chodziły na zajęcia, panią Klarę i Annę namówiły córki, które wyjechały do Anglii. Nie chciały, by ich mamy nudziły się w domu i było im smutno.

- I nie żałujemy! - twierdzą panie. - Ten uniwersytet jest znakomicie zorganizowany przez pana profesora Andrzeja Koziarskiego. Wykłady są zawsze o tej samej godzinie, tego samego dnia. Zmieniają się tylko sale. Ale tak wszystko jest jasne!

Pani Anna zdołała już wypróbować w praktyce swój angielski. Razem z czterema koleżankami pojechała do Londynu.

- Dogadałyśmy się z Anglikami! - cieszy się pani Ania.

Z kolei Klara jest dumna, że dla koleżanek z uniwersytetu zorganizowała wycieczkę do Paryża.

W wakacje zajęć na uniwersytecie nie będzie, ale panie zapewniają, że nie będą się nudzić. Pani Klara i jej koleżanki już na początku lipca organizują spotkanie przy kawie w jednej z łódzkich kawiarni. A przecież październik już niedługo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki