Początkowo ze stypendiów chciała skorzystać dziewiątka studentów z kilku uczelni, ale ostatecznie pozostało ich tylko pięciu z jednego wydziału.
- Do wyjazdu do Chin skłonił mnie kierunek studiów, czyli stosunki międzynarodowe o specjalizacji orientalistyka. Od trzech lat uczę się języka chińskiego, ale każdy wykładowca podkreśla, że jeśli się nie wyjedzie do Chin to się nie nauczy ich języka - podkreśla Justyna Tosik, studentka II stopnia stosunków międzynarodowych i przewodnicząca Studenckiego Koła Naukowego Azji Wschodniej i Pacyfiku. - Liczę, że podczas wyjazdu zbiorę też materiały do pracy magisterskiej. Głównie skupiam się na społeczeństwie i polityce zagranicznej Chin - dodaje studentka.
Biznes natomiast to główne zainteresowanie Bartłomieja Plaskoty, studenta II stopnia stosunków międzynarodowych o specjalizacji international marketing, który również wybiera się do Chengdu.
- Interesuję się Chinami, bo stanowią one ogromną szansę biznesową. W ciągu 30 lat stały się taką potęgą, jak USA. Dlatego zamierzam nauczyć się języka chińskiego i tylko poprzez wyjazd uda mi się to zrobić - tłumaczy Plaskota, który pisze pracę magisterską o przedsiębiorczości Chin w Afryce subsaharyjskiej.
Pani Justyna zostanie w Chengdu przez rok. Pan Bartłomiej jeszcze nie zna dokładnego terminu, bo albo obejmie go stypendium czteromiesięczne albo dziesięciomiesięczne. - Niestety, ten rok nie jest nam liczony do studiów, bo programy uczelni zupełnie się różnią. Nie ma pokrewnych przedmiotów, dlatego muszę wziąć "dziekankę" - tłumaczy pani Justyna. - Ale i tak warto skorzystać z okazji, bo dzięki stypendiom stać nas na roczną naukę w Chinach.
Studenci decydujący się na studia magisterskie w Chengdu otrzymają w ciągu roku 25 tys. zł, a za studia licencjackie 10 tys. zł. Natomiast program non-degree (nie prowadzący do uzyskania stopnia naukowego) wiąże się ze stypendium do 4,8 tys. zł. - Znajomi dostali stypendium dwa lata temu, wynosiło 15 tys. zł. To naprawdę dużo, bo ceny nie są tam wysokie. Za akademik płaci się od 280 do 400 juanów (137-195 zł- red.) - mówi Tosik.
Czego studenci obawiają się najbardziej? Na pewno nie pikantnej syczuańskiej kuchni, bo jest ona dodatkowym walorem. Pan Bartłomiej przyznaje, że czasem ma problemy z komunikowaniem się z Chińczykami. Potwierdza to pani Justyna. - Z Chińczykami trudno dochodzi się do konsensusu, o czym przekonałam się podczas licznych konferencji. Jednak to nie takie istotne. W końcu przygoda na uniwersytecie w Chinach to dobry start w przyszłość - podkreśla studentka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?