Studencie, tak wygląda – a właściwie wyglądał – indeks. Uczelnie zaczęły odchodzić od tej formy dokumentowania nauki przed dekadą. Jej zwolennicy cenili zbieranie przy ocenach podpisów swoich profesorów (na pamiątkę), ale jakby to wyglądało w czasach epidemii koronawirusa? Tęsknicie za indeksami? Też zaginaliście jego ostatnią stronę?
>>> Czytaj dalej przy kolejnej ilustracji >>>
Studencie, tak wygląda – a właściwie wyglądał – indeks.
„Odbieramy sygnały, że studenci uważają indeksy za przeżytek” – powiedział w 2010 r. prof. Krzysztof Jóźwik, obecny rektor Politechniki Łódzkiej, wówczas prorektor ds. kształcenia.
Była to jedna z pierwszych zapowiedzi odejścia od dokumentowania studiów za pomocą zbierania ocen do prostokątnych książeczek. W ciągu dekady indeksy porzuciły wszystkie z wielkich uczelni, całkowicie przerzucając się na korzystanie z systemów informatycznych.
Uniwersytet Łódzki ogłosił całkowity koniec indeksów dopiero w październiku 2019 r. (wtedy nie dostali ich żadni pierwszoroczniacy). Jednak w większości jednostek UŁ zniknęły one dużo wcześniej. Długo opierał się przed tym Wydział Prawa i Administracji, bo silna była tam frakcja „łowców autografów”, którzy uważali profesorski podpis przy ocenie za cenną pamiątkę.
>>> Czytaj dalej przy kolejnej ilustracji >>>
Zawartość indeksów zmieniała się przez dziesięciolecia. Przed przełomem ustrojowym przyjęci na uczelnie ślubowali zachowywać postawę moralną i obywatelską godną studenta Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
>>> Czytaj dalej przy kolejnej ilustracji >>>
W indeksie były też ważne dla władz PRL przedmioty obowiązkowe – np. „Marksistowska filozofia i teoria rozwoju społecznego”. Albo „Szkolenie obronne”, prowadzone przez wojskowych.
>>> Czytaj dalej przy kolejnej ilustracji >>>