Policjanci zatrzymali studenta, który groził, że wysadzi w powietrze budynek Wydziału Prawa Uniwersytetu Łódzkiego (tzw. paragraf) przy ul. Pomorskiej. Raczej blefował, bowiem nie znaleziono przy nim ładunków wybuchowych. Student został skuty kajdankami i przewieziony do policyjnej izby zatrzymań. Najpewniej zostanie wydalony z uczelni. Za wywołanie alarmu skutkującego interwencją służb grozi mu nawet do ośmiu lat więzienia.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Do zdarzenia doszło w środę około godz. 15. Student wpadł w furię, gdy dowiedział się, że za kolejne podejście do egzaminu będzie musiał zapłacić kilkaset złotych. Najpierw wygrażał pracownicom dziekanatu, a potem pani prodziekan. Groził, że wysadzi budynek. Na pomoc wezwano uczelnianych ochroniarzy, przy których awanturnik powtórzył swoje groźby. W tej sytuacji do ciskającego groźbami studenta, który był trzeźwy, wezwano policję.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Agresywny student został skuty kajdankami i przewieziony do policyjnej izby zatrzymań. Jego sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Łódź – Śródmieście – mówi Marcin Fiedukowicz, rzecznik KMP w Łodzi.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Podczas incydentu na Wydziale Prawa UŁ nikt nie ucierpiał. Jak nas poinformował Paweł Śpiechowicz, rzecznik UŁ, do rektora uczelni skierowano wniosek o wszczęcie w tej sprawie postępowania dyscyplinarnego, co oznacza, że krewki student zostanie najpewniej wydalony z uniwersytetu.
Mężczyzna został przesłuchany i wypuszczony. Prokurator zastosował wobec niego dozór policyjny - ma meldować się na komendzie 5 razy w tygodniu. Dostał również zakaz zbliżania się do budynków wydziału prawa na czas trwania śledztwa.