Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studniówkowych wspomnień czar. Jak się kiedyś bawiono się w Łodzi? Zobaczcie zdjęcia

Anna Gronczewska
Studniówka sprzed lat w Łodzi. Więcej na kolejnych zdjęciach
Studniówka sprzed lat w Łodzi. Więcej na kolejnych zdjęciach Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Jak zwykle przełom stycznia i lutego to czas studniówek. Jak bawiono się na nich przed laty? Nie zmieniło się jedno. Nikt nie przestaje myśleć o majowej maturze.

Studniówkowych wspomnień czar. Jak się kiedyś bawiono się w Łodzi?

Przed wojną, a także w latach czterdziestych i do połowy pięćdziesiątych bawiono się na balach maturalnych. Odbywały się już po zdaniu egzaminu dojrzałości. W ten sposób maturzyści i ich nauczyciele żegnali się ze szkołą. Studniówki, które symbolizują 100 dni dzielące od egzaminu dojrzałości, zastąpiły bale maturalne na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Do dziś każdą studniówkę rozpoczyna polonez.

Zobaczcie galerię zdjęć ze studniówek w Łodzi sprzed lat

Jeszcze kilka lat temu był to polonez Michała Ogińskiego. Teraz młodzież coraz częściej wybiera poloneza Wojciecha Kilara z „Pana Tadeusza”. Kiedyś jednak wszystkie studniówki odbywały się w szkolnych salach gimnastycznych. Na ten jedną noc w roku zamieniały w dno oceanu, prehistoryczną jaskinię, japoński ogród, nawet... piekło. Kiedyś tak udekorowano sale podczas studniówki w XX Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Na ścianach wisiały portrety diabłów i diablic, którymi byli... nauczyciele szkoły. Nikt się jednak nie obraził…

Zygfryd Kuchta i jego studniówka

Zygfryd Kuchta, były reprezentant Polski w piłce ręcznej, trener reprezentacji i brązowy medalista olimpijski z Monachium, nie może pokazać zdjęć ze studniówki. Bo jej nie miał! Choć przygotowania do tego balu, który miał się odbyć na początku 1963 roku były już zaawansowane. Sportowiec chodził do technikum przetwórstwa papierniczego.

-Studniówki nie było, bo moi koledzy trochę narozrabiali - opowiada Zygfryd Kuchta. - Zatrzymała ich policja, a w zasadzie milicja. Chodziło o jakąś bijatykę. I dyrektor naszego technikum uznał, że musi być kara. Oznajmił więc, że nie będzie studniówki. Miała się odbyć w naszej sali gimnastycznej - dodaje.

Pan Zygfryd przyznaje, że spodziewali się kary, ale nie myśleli że będzie aż taka...Na wspomnienie swojej studniówki piosenkarz Andrzej Rybiński tylko się uśmiecha.

-To zamierzchłe czasy! - mówi autor i wykonawca takich przebojów jak „Nie liczę godzin i lat” czy „Pocieszanka”.

Andrzej Rybiński i jego studniówka

Andrzej Rybiński maturę zdawał w 1966 roku w nieistniejącym już XI Liceum Ogólnokształcącym w Łodzi. Mieściło się przy ul. Spornej, w części klasztoru bernardynów. Oczywiście studniówka odbywała się w sali gimnastycznej.
- Nikomu by nie przyszło do głowy, by studniówkę zorganizować w restauracji - twierdzi pan Andrzej. - Zresztą w Łodzi nie była nawet odpowiednich ku temu knajp.
W XI LO było kilka zespołów muzycznych, które grały na studniówce. W tym zespół Andrzeja Rybińskiego. Piosenkarz pamięta, że pokątnie wypiło się wtedy z kilka lampek wina.
- Tylko dla animuszu, by poprosić do tańca nauczycielkę – opowiadał nam Andrzej Rybiński .- Nikomu nie przyszło do głowy, by się upijać.
Pan Andrzej pamięta, że poprosił do tańca swoją wychowawczynię Teodorę Golis, która uczyła go geografii. Przyznaje, że podchodził do niej z obawą.
- Mieliśmy trochę na pieńku z panią profesor - tłumaczył piosenkarz. - Muszę się przyznać, że nie należałem do zbyt zdyscyplinowanych uczniów.

Kazimierz Kowalski i jego studniówka

Nieżyjący już Kazimierz Kowalski, znany polski bas, były dyrektor Teatru Wielkiego w Łodzi, między 1968 a 1974 roku miał okazję być na niemal wszystkich łódzkich studniówkach. Do tańca grały na nim bowiem zespoły, w których występował: Białe Kruki i Dziwne Rzeczy.
- Graliśmy w technikach, liceach – opowiadał nam Kazimierz Kowalski. - Bardzo lubiliśmy studniówki w liceum medycznym przy ulicy Narutowicza. Spotykaliśmy na nich najładniejsze łódzkie dziewczyny. Tańczyć z nimi nie tańczyłem, ale w przerwie między tańcami bardzo miło z nimi rozmawiałem.

Pan Kazimierz przypominał, że na tych studniówkach grali największe światowe przeboje, jak „Dajana” ale i też własne utwory, jak chociażby „Gdy słyszę uderzenie zegara”.

- Wtedy młodzież najchętniej bawiła się przy takich wolnych, „przytulanych” tańcach - dodaje artysta operowy. - Ale gdy graliśmy „Yellow River” zaczynało się rock and rolowe szaleństwo.

Kazimierz Kowalski dobrze pamiętał też swoją studniówkę. Odbywała się przed maturą, którą zdawał w liceum wieczorowym mieszczącym się w gmachu III Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Sienkiewicza.

- Zacząłem naukę w dziennym liceum, a potem zaliczyłem jeszcze dwa wieczorowe - wyjaśniał Kazimierz Kowalski. - Myślę, że to ostatnie skończyłem tylko dzięki mojej polonistce, Krystynie Korcz, siostrze znanego kompozytora Włodzimierza. Gdy nie było mnie na lekcjach to zaraz dzwoniła do mamy.

Kazimierz Kowalski podczas studniówki miał 19 lat i był tylko rok „opóźniony”. Razem z nim bawili się znacznie starsi koledzy. Ważnym elementem był program artystyczny, który przygotowywała z uczniami Krystyna Korcz. Pan Kazimierz nie brał w nim udziału, bo zajmował się muzyczną oprawą.

- Uczniowie byli pełnoletni, więc alkohol był oficjalnie, oczywiście w umiarze - zastrzegał Kazimierz Kowalski. - Jedzenie przygotowywaliśmy sami przy pomocy rodziców. Pamiętam pyszne sałatki jarzynowe. Była też szynka, która na co dzień stanowiła towar deficytowy. Ale na studniówce nie mogło niczego zabraknąć!

Zobaczcie galerię zdjęć ze studniówek w Łodzi sprzed lat

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki