Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Sweet Chic Club" w Teatrze V6 [RECENZJA]

Joanna Kocemba
materiały prasowe/Teatr V6
"Uwaga! Spoiler! Uwaga! Spoiler!". Tym komunikatem miłosierni internauci ostrzegają się nawzajem, kiedy na forach zdradzają rozwiązanie akcji dzieła sztuki, najczęściej filmu. Zdradzając fabułę najnowszej produkcji łódzkiego Teatru V6 "Sweet Chic Club" uznajmy jednak, zgodnie z konwencją spektaklu, że to nie fabuła jest najważniejsza…

Energiczna, młoda dziewczyna (Paulina Janczak) przyjeżdża z prowincji do wielkiego miasta. Chce pracować jako kelnerka w pamiętającym kabaretowe lata 20., taneczne lata 50. i dyskotekowe 70. klubie. Miejsce, choć odznacza się wielką tradycją, obecnie coraz bardziej marnieje. Wszystko przez kierowniczkę knajpy, która zrażona pierwszymi porażkami - poddała się, przestało jej zależeć na dobru klubu i zarzuciła pracę topiąc smutki w alkoholu (w tej roli najlepsza w spektaklu Izabela Bujniewicz).

I wtedy do akcji wkracza właśnie owa młoda piękność. Po rozmowie z kelnerem (Adrian Bartczak) i po obejrzeniu próbki umiejętności taneczno-akrobatycznych pracowników klubu - postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Przedstawia kierowniczce plan przygotowania wielkiego show, które przyciągnie tłumy. Wszystko ma: ludzi, miejsce, zapał, pomysły. Potrzebuje tylko jednej zgody, jednej maleńkiej zgody nie kosztującej ani pieniędzy ani czasu - zgody kierowniczki klubu. I tu zaczynają się schody, jak łatwo przewidzieć szefowa odpowiada na zmianę: "nie", "i tak ci się nie uda", albo "e tam"...

Brzmi znajomo? I słusznie! Inicjatywa, ambicja, pomysł, chęci - wszystko to nic w starciu z upartością osób dysponujących władzą. Przypadki takich "zderzeń" zna niemal każdy, można by mnożyć podobne zdarzenia ze sfery publicznej. Czy spektakl Teatru V6 do nich ma nawiązywać?

Teatr V6 jest instytucją prywatną, liczącą na bogatych sponsorów i wpływy z kasy. Przed premierowym pokazem "Sweet Chic Club" gospodarze miejsca: Tomasz Filipiak i Anna Krawczyk kilkakrotnie dziękowali za wszystkie udzielone pomoce, które pomogły w realizacji… pierwszego aktu przedstawienia.

- Drugi będzie, kiedy znajdą się na niego pieniądze - mówił Tomasz Filipiak.

Słowa te brzmiały groźnie. Teatr V6 jest wyjątkowym miejscem na kulturalnej mapie naszego miasta, miejscem, gdzie próbuje się realizować teatr, jakiego w Łodzi nie ma, pełen zapierających dech w piersiach popisów akrobatyczno-tanecznych rodem z Broadwayu. Gdyby zniknął, byłaby to kolejna wielka strata dla Łodzi.

Miłośnicy form obfitych w akrobacje, piosenek ukazujących możliwości wokalne, kolorowych świateł i układów tańczonych przez artystki w skąpych, błyszczących kostiumach odnajdą w "Sweet Chic Clubie" to, czego szukają. Po prostu: spektakl inspirowany burleską należy odczytywać tkwiąc w wybranej przez twórców konwencji, nawet, jeżeli nie jest się jej miłośnikiem. Ci z widzów, którzy mają nadzieję na zaskakujące rozwiązania akcji, dopracowane kreacje aktorskie lub niebanalne koncepcje reżyserskie powinni szukać gdzie indziej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki