Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Świat Mistrza Beksińskiego”: symfonia, przy której płakał Zdzisław Beksiński

Aida Stępniak
Dwie prace z okresu, gdy Zdzisław Beksiński coraz bardziej skupiał się na nowym narzędziu - komputerowych programach graficznych. Na zdjęciu: prace z wystawy „Beksiński” w Kielcach w 2014 roku
Dwie prace z okresu, gdy Zdzisław Beksiński coraz bardziej skupiał się na nowym narzędziu - komputerowych programach graficznych. Na zdjęciu: prace z wystawy „Beksiński” w Kielcach w 2014 roku Dawid Łukasik
Melomani stanęli w piątkowy wieczór przed trudnym wyborem: koncert Arte dei Suonatori czy łódzcy symfonicy i malarstwo Beksińskiego.

Muzyka bywa źródłem inspiracji nie tylko dla instrumentalistów, wokalistów, dyrygentów i kompozytorów, ale też naukowców czy artystów zajmujących się innymi dziedzinami sztuki. Do tych ostatnich zaliczał się tragicznie zmarły w 2005 roku Zdzisław Beksiński - ceniony jako prekursor nowego myślenia o fotografii, ale bardziej znany jako kontrowersyjny malarz i rysownik. Jego prace można podziwiać między innymi w Muzeum Historycznym w jego rodzinnym Sanoku, któremu artysta jeszcze za życia zapisał około trzysta prac. Podkarpacka instytucja razem z Fundacją „Beksiński” aktywnie promuje na terenie całego kraju twórczość tego artysty. Z kolei owocem współpracy z Filharmonią Łódzką im. A. Rubinsteina w Łodzi była prezentacja projektu o nazwie „Świat Mistrza Beksińskiego”, na który złożyły się wystawa i koncert z ulubionymi utworami Beksińskiego.

W pierwszej części koncertu zabrzmiała IV Symfonia G-dur Gustava Mahlera, ulubionego kompozytora Beksińskiego. Malarz zwykle ukrywał emocje, płakał tylko raz - przy tym utworze. Paweł Przytocki, który poprowadził orkiestrę Filharmonii Łódzkiej od pulpitu dyrygenckiego, w pierwszej części utworu poprzez różnicowanie agogiczne, artykulacyjne i dynamiczne dążył do uzyskania charakteru gracji i elegancji oraz kontrastowości przetworzenia. W drugiej części zwracał natomiast uwagę na wykonawczą dyscyplinę w fakturze pełnej nakładających się na siebie motywów, a w części trzeciej podkreślał czytelność poddawanego zabiegom wariacyjnym tematu. W ostatniej, czwartej części symfonii, sopranistka Anna Mikołajczyk-Niewiedział, realizująca partię solową, starała się wyraziście podać niemiecki tekst i zachować odpowiedni balans brzmienia w stosunku do orkiestry.

W drugiej części koncertu melomani mogli zaangażować do obcowania ze sztuką nie tylko zmysł słuchu, ale i wzroku. Zabrzmiało wówczas „Requiem” Alfreda Schnittke, XX-wiecznego kompozytora urodzonego w rosyjskim (czy też: radzieckim) mieście Engels nad Wołgą, zmarłego w 1998 roku w Hamburgu, którego muzyczna edukacja zaczęła się w Wiedniu, a zakończyła w Konserwatorium Moskiewskim. Schnittke uznawany jest za jednego czołowych przedstawicieli muzycznego postmodernizmu, a jego twórczość cechuje wielostylowość, w której poczesne miejsce zajmują tradycje rosyjskie i niemieckie (w tym grany w pierwszej części koncertu Mahler).

Wykonaniu „Requiem” towarzyszyły wyświetlane obrazy, dostosowane do toku narracji muzycznej. Opracowanie mszy żałobnej, które zostało zaprezentowane łódzkiej publiczności, można uznać za dość nietypowe - nie ma w nim tradycyjnej orkiestry symfonicznej, za to pojawia się gitara elektryczna, fortepian czy bogata, rozbudowana obsada perkusyjna. Zabiegi kompozytorskie często wykorzystują zdobycze zarówno klasycznego warsztatu kompozytorskiego, jak i nowsze środki, niekiedy kojarzone z muzyką popularną. Partie solowe wykonali: Anna Mikołajczyk-Niewiedział (sopran), Iwona Socha (sopran I), Olga Maroszek (alt), Dominik Sutowicz (tenor) i Anna Lach (mezzosopran). Największą rolę miał jednak do odegrania chór, który przygotował Dawid Ber. Dyrygujący całością Paweł Przytocki starał się podkreślać związki tekstu i muzyki (ich wymowę podkreślała projekcja odpowiednio dobranych obrazów Zdzisława Beksińskiego) i ilustracyjność efektów techniki kompozytorskiej. Oprócz tego zwracał uwagę na aspekty związane z budowaniem napięcia i spójnej narracji. Soliści, poza zgodną współpracą w ansamblach, dążyli do harmonijnego brzmienia z resztą składu.

Przed koncertem w Filharmonii Łódzkiej otwarto wystawę prac Beksińskiego, połączoną z wykładem przyjaciela artysty i dyrektora Muzeum w Sanoku, Wiesława Banacha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki