Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat z perspektywy dwóch kółek jest ciekawszy

Alicja Zboińska i Matylda Witkowska
Witold Kopeć z rodziną - oczywiście na rowerach.
Witold Kopeć z rodziną - oczywiście na rowerach. archiwum
Samochodem zobaczysz więcej, ale rowerem dokładniej - uważają miłośnicy dwóch kółek. Nie szczędzą czasu ani pieniędzy, by realizować swoje pasje. Nie ma dla nich przeszkód, jeśli chodzi o wybór trasy, są w stanie dotrzeć niemal wszędzie. A najbardziej chcą, by ich bliscy podzielali dwukołową pasję - piszą Alicja Zboińska i Matylda Witkowska.

Zima, lato, wiosna - pora roku tak naprawdę nie robi różnicy. Ani siarczysty mróz ani prażące słońce nie są w stanie zniechęcić ich do jazdy na dwóch kółkach. Bo rowerzyści to twardzi ludzie, którzy takim drobiazgiem, jak warunki atmosferyczne po prostu się nie przejmują. Na dodatek swoją pasją potrafią zarazić całą rodzinę.

Zaciska zęby i jedzie
Tej zimy łodzianin Piotr Kolenda nie będzie dobrze wspominał. Jego trzy rowery kurzą się w sypialni, a wszystko przez to, że zima zaskoczyła nie tylko już tradycyjnie drogowców, ale i rowerzystów. Śnieg spadł dość wcześnie i dość długo leżał, rowery zostały więc pod dachem.

Dla Piotra Kolendy to brzmi jak porażka. Bo jak sądzić inaczej, skoro rocznie przejeżdża na rowerze ponad 10 tysięcy kilometrów, a trzy-cztery tygodnie w roku podporządkowuje dłuższym wyprawom.
Przełomowy ma być weekend 12-13 marca. W niedzielę Piotr leci do Bergamo, by spotkać się z przyjacielem Vincenzo i odbyć wyprawę śladami Tiziano Terzianiego, włoskiego reportera. Kilka lat temu Terzianiemu kibicował cały świat, gdy podjął walkę z rakiem. Piotr i Vincenzo chcą odwiedzić na rowerze włoskie miejscowości ważne dla Terzianiego, m.in. Florencję i Orsigna.

- Zrobimy jakieś 700 km, czyli będzie lajtowo - śmieje się Piotr. - Do przejechania mamy ok. 100 km dziennie, to naprawdę niedużo.

Piotr ma w pamięci jedną z najważniejszych wypraw swojego 46-letniego życia. W 2007 roku na rowerze zdobył Nordkapp, wówczas średnio przejeżdżał ok. 150 kilometrów dziennie. Łatwo nie było, ale po wyjeździe pozostały nie tylko wspomnienia i setki zdjęć, także książka pod tytułem "Nordkapp. Kolarska Mekka". Kolenda opisał w niej swoje przygotowania do wyjazdu, a także kolejne etapy trasy. Większość łodzianin przejechał sam, przylądek zdobył w towarzystwie poznanego na trasie Włocha - Vincenzo. Były momenty euforii, były momenty zwątpienia:
"Do najbliższego miasta pozostało mi ok. dwudziestu paru kilometrów. Na mapie wygląda na takie, w którym na pewno będzie jakiś sklep. Jeśli oczywiście jestem w tym miejscu, w którym wydaje mi się, że jestem. Moja mapa ma skalę 1: 800 000. W zabudowanym terenie jest wystarczająca (na skandynawskie warunki), ma nawet zaznaczone ścieżki, ale gdy przez wiele kilometrów jazdy tylko las, las i jeszcze raz las, to dwadzieścia kilometrów w tę czy tamtą stronę, a centymetr na mapie, to będzie ile? Osiem kilometrów." - czytamy książkową relację.

Na dwa razy
Przygodę z kolarstwem Piotr zaczynał dwa razy. Jeździł jako młody chłopak, a potem się rozleniwił. Do powrotu do dwóch kółek namówił go tata, gdy nieco zachwiało się jego życie osobiste. Pojechał w Bieszczady i tak zaczęła się jego druga rowerowa przygoda. Ma szczęście, że jego druga połówka - Kalina jest wyrozumiała. Nie tylko toleruje trzy rowery Piotra w sypialni, ale i dostawiła czwarty. Nie wybiera się na dalekie wyprawy, ale także lubi przejażdżki, choć na zdecydowanie krótszych dystansach.

Francja, Czechy, Szwajcaria, Szwecja, Finlandia, Norwegia, Belgia, Litwa, Rosja, Włochy, Portugalia i Ukraina - lista państw zwiedzonych z wysokości rowerowego siodełka jest naprawdę imponująca. Zostały Bałkany, a w przyszłości także USA. Trzeba też będzie nadrobić wpadkę z zeszłego roku, gdy chcieli z Vincenzo dotrzeć rowerami do Katynia. Zdecydowali się na wyjazd na początku sierpnia, gdy panowały upały. Wyprawę zakończyli w Wilnie, organizm mieszkającego w Alpach Włocha nie poradził sobie z wysokimi temperaturami.
Piotr nie lubi ograniczeń. Irytują go zwłaszcza osoby, które boją się pojechać na wyprawę zagraniczną, gdyż nie znają dobrze języków obcych.
- Argument, że nie pojadą dalej, gdyż nie przejechali rowerami jeszcze całej Polski jest śmieszny - mówi Piotr. - Moja znajomość obcych języków także jest skromna, ale mnie to nie zniechęca.
Tegoroczny wyjazd śladami Terzianiego to tylko rozgrzewka przed główną rowerową atrakcją tego lata. Kolenda zapowiada ją w kolejnej książce, która ma się niebawem ukazać pod tytułem "Na dwóch kołach dookoła złotego Lenina", relacjonującej wyprawę do Rosji.

"Na następny dzień Vincenzo przyniósł nieco sfatygowaną już mapę.
- Piotr, mam propozycję. Może w przyszłym roku pojedziemy z Krakowa przez Olkusz do Katynia?
- Czy chcesz jechać przez Białoruś, czy pojedziemy przez Litwę i Łotwę.
Kreśliliśmy na mapie nową przygodę".
Startują 2 czerwca. Przez trzy tygodnie przejadą ponad 4 tysiące kilometrów. Relację zapewne przeczytamy w kolejnej książce.

Dwukołowa familia
Podróżowanie rowerem z niemowlakiem nie jest problemem dla łódzkiej rodziny Kopciów, która nie wyobraża sobie życia bez dwóch ( a czasami trzech) rowerowych kółek. 33-letni Witold Kopeć od lat jest miłośnikiem tych pojazdów. Prowadził już znany w Łodzi sklep z używanymi rowerami holenderskimi i niemieckimi, jest też twórcą rowerowego bloga pt. "Lodz Cycle Chic". Na stronie internetowe www.lodzcyclechic.blogspot.com jako pierwszy w Polsce zamieszczał w internecie zdjęcia elegancko ubranych rowerzystów. Chciał przekonać łodzian, że rower nie musi być sportowym "góralem", na którym jeździ się w krótkich, obcisłych spodenkach.

Na blogu pojawiali się rowerzyści wożący choinki, paprotki, dzieci, kobiety pedałujące w szpilkach i mężczyźni pod krawatami. I choć kilka tygodni temu z braku czasu zrezygnował z prowadzenia bloga, znaleźli się pasjonaci, którzy kontynuują dzieło.

Witek jako prawdziwy miłośnik rowerów nie ma samochodu.
- Z jednej strony nie stać mnie na to, z drugiej strony skoro mieszkam w centrum, tak naprawdę samochodu nie potrzebuję. Koszty przeważają nad zyskami - mówi.
Do pracy u producenta oprogramowania do urządzeń GPS Witek przez cały rok dojeżdża na rowerze - niezależnie od pogody.
Swoją pasją zaraził rodzinę. Jego żona Magda, z zawodu jest nauczycielką i od wiosny do późnej jesieni też dojeżdża do pracy na rowerze. Ich córeczka Marta, która w maju skończy dwa lata rower od urodzenia ma we krwi - pierwszy raz jechała nim gdy miała... 5 miesięcy.

- Włożyłem ją w foteliku samochodowym do towarowego wózka rowerowego. I tak pojechaliśmy na spacer- wspomina Witek. - Z przejażdżki Marta była bardzo zadowolona, bo wstrząsy i kołysanie ją uspokajają - mówi Witek.
Prawie jak riksza
Rzadko widywany w polskich drogach wózek zamówił w łódzkiej firmie produkującej riksze. Powstał według wzorów holenderskich i niemieckich, gdzie takie wózki są w codziennym użytku.

- Kosztował sporo, bo prawie 3 tys. zł, ale było warto, bo świetnie się spisuje. Ostatnio wiozłem w nim prawie dwumetrowy parapet - opowiada.

W takim wózku mała Marta jeździła przez cały rok. Gdy jej rodzice wybrali się do letniego kina na film "Rewers", spokojnie drzemała w rowerowym koszu pod gołym niebem. Potem rodzice kupili dla niej prawdziwe rowerowe siodełko dla dzieci. Można nim wozić maluchy, gdy potrafią już same siedzieć.
Marta przesiadła się na taki w wieku 11 miesięcy.

- Mamy typowe rowerowe siodełko przyczepione do kierownicy. Dziecko jest zwrócone twarzą do kierunku jazdy, a przed pędem wiatru chroni je przezroczysta osłona z pleksiglasu - mówi łodzianin.
W ten sposób podróżuje wielu równolatków Marty z krajów Zachodniej Europy.

Mała Marta na kierownicy jeździła przez cały ubiegły rok - od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Prawie co niedzielę wraz z rodzicami podróżowała rowerem na mszę do dominikanów. Także na rodzinne urodziny czy imieniny rodzina Kopciów całą trójką dociera na rowerach. - Sadzaliśmy ją na rower zawsze, gdy trzeba było pojechać gdzieś całą rodziną - mówi Witek. - Najdalej jeździliśmy ze Starego Polesia na Chojny i do Arturówka. Oczywiście wybieraliśmy mało uczęszczane, przyjemne ulice - mówi Witek. Dziadkowie do wożenia malucha na rowerze początkowo nastawieni byli sceptycznie. Chodziło o bezpieczeństwo.

Jednak rodzie Marty nie szarżują.
- Gdy temperatura spada poniżej 10 st. C dla dziecka jest zbyt zimno. Trudno ją ubrać i wsadzić w takim stroju do siodełka - przyznaje Witek. Ogromną wagę przywiązuje też do bezpieczeństwa. - Gdy jadę sam, tylko ja ryzykuję ewentualny wypadek, będąc z dzieckiem, staram się być ekstremalnie ostrożny - tłumaczy. - Ale uważam, że trzeba to robić. Jeśli nie będziemy jeździć, kierowcy nigdy nie przyzwyczają się do naszej obecności i nie będą jej respektować.

Na zakup roweru nie potrzeba majątku

Wbrew powszechnym opiniom rowerowe hobby nie należy do najdroższych. Rozpiętość cen jest duża, rower można kupić już za kilkaset złotych, choć są modele znacznie droższe.
Ceny rowerów miejskich zaczynają się od 800 zł. Bardziej wytrzymałe modele kosztują ponad 1000 zł, a górna granica w tej kategorii to 1700 zł.
Nieco powyżej 1000 zł trzeba wydać na zakup podstawowego roweru górskiego i crossowego. O ile ceny crossów dochodzą do 5 tys. zł, to górskie kosztują nawet 40 tys. zł. Na zakup szosowego trzeba przeznaczyć 2 tys. zł, można też wydać blisko 40 tys. zł.
Alicja Zboińska

***
Udana jazda na dwóch kółkach zaczyna się od przeglądu

Tanich rowerów nie warto kupować ze względu na słabą wytrzymałość, a najdroższych ze względu na to, że nie wykorzysta się w pełni ich możliwości - podkreśla Tomasz Wiśniewski ze sklepu rowerowego Maxxbike w Łodzi w rozmowie z Alicją Zboińską.

Przymusowa zimowa przerwa w rowerowym hobby dobiega końca. Jak przygotować rower na nowy sezon, by jeździć bezpiecznie i wygodnie?

Wiele zależy od tego, w jakim stanie rower był pozostawiony po poprzednim sezonie, od samego postoju się bowiem nie psuje. Konieczne jest na pewno napompowanie kół, gdyż w trakcie postoju powietrze schodzi. To nie wszystko, warto także zrobić prosty przegląd i sprawdzić hamulce, piasty, a także przerzutki. Dobrze jest wyregulować hamulce, a piasty i przerzutki przesmarować. Kolejna rzecz to oświetlenie, czyli nie tylko światła, ale i odblaski, które sprawiają, że rowerzyści są widoczni z daleka.

Na taki przegląd warto wybrać się do serwisu czy można to wszystko sprawdzić samemu?

Wiele zależy od umiejętności, rowerzyści to przeważnie osoby, które podstawowe rzeczy są w stanie wykonać same. Niektóre elementy wymagają jednak dokładniejszej wiedzy, a także specjalistycznych narzędzi. Dotyczy to na przykład wymiany i regulacji piast. Rowerzyści sprawdzając hamulce koncentrują się przeważnie na samych klockach, a trzeba jeszcze skontrolować linki i pancerze.
Koszt pełnego przeglądu to wydatek rzędu 90 złotych, ale podstawowe sprawdzenie roweru kosztuje nie więcej niż 40 zł. Można też zapłacić więcej, ok. 200 zł, gdy np. zleci się dodatkowo sprawdzenie amortyzatorów.

A co można poradzić osobom, które chcą zmienić rower lub kupić nowy sprzęt? Na co powinny zwrócić uwagę, by cieszyć się rowerem?

Muszą najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, do czego rower ma im służyć. Jeśli przeważnie jeżdżą po mieście, niech zainwestują w rower miejski. Gdy chcą poruszać się po terenie, powinni kupić rower górski. Najbardziej uniwersalny model to rower crossowy, natomiast dla miłośników szybkiej jazdy po asfalcie najlepszy jest rower szosowy. To pierwsza kwestia, kolejna to finanse. Przedział cenowy jest w zasadzie nieograniczony, trzeba mieć świadomość, że tańszy sprzęt jest mniej wytrzymały, droższy, który ma lepsze komponenty, zniesie natomiast większe obciążenie.

Warto się zadłużyć lub pozbyć oszczędności, by sprawić sobie jeden z najnowszych, ale i najdroższych modeli na rynku?

Tanich rowerów nie warto kupować ze względu na słabą wytrzymałość, a najdroższych ze względu na to, że nie wykorzysta się w pełni ich możliwości.
Tak naprawdę najważniejsze są piasty i obręcze, ważne, by te elementy były dobrej jakości. Piasty nie mogą się łatwo wybijać, a obręcze muszą być sztywne. Droższe modele spisują się lepiej niż tanie i na więcej pozwalają, natomiast bardzo drogie często nie są w pełni wykorzystywane i taki zakup nie ma sensu.
Rozmawiała Alicja Zboińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki