Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Światełka na drzewku, wypasione prezenty pod choinką... Pędząc do świątecznego stołu, często zapominamy po co i nie potrafimy wyhamować

Jacek Pająk
Jacek Pająk
Mam coraz częściej wrażenie, że przodujemy na świecie między innymi w dyscyplinie „absurdy”. Choćby bijemy też wiele innych nacji w kategorii „szybkość” oraz „cwaniactwo” .

Na przykład na rynkach, w sklepach czy marketach (tych „super-” i „hiper-” w szczególności). Tam bowiem wielu, często bez względu na wiek, osiąga światowe rekordy tempa przemieszczania się od straganu do straganu, od sklepu do sklepu, od stoiska do stoiska, a także w sprincie przed panem lub panią, którzy właśnie wyprzedzili nas w kolejce do kasy.

Trochę podobnie jest w tramwajach czy autobusach, gdzie ścigamy się (czasem niemal używając siły, ale rozumu już mniej) do wolnego miejsca, na którym można się wygodnie usadzić i jak najszybciej odwrócić się do okna ze słuchawkami na uszach, udając, że wokół nic się nie dzieje. Że na przykład obok nie stoi mama z dzieckiem czy ktoś starszy z kulami w dłoni lub młody, ale niepełnosprawny człowiek.

A na drogach? Tu w ogóle jesteśmy najszybszymi i najsprytniejszymi kierowcami na świecie. Pod warunkiem że za tor wyścigowy traktujemy polskie drogi. Bo tak jakoś za niektórymi granicami udaje się nam jeździć grzeczniej. Szczególnie tam, gdzie mandaty są wielokrotnie wyższe niż na rodzimych gruntach.

Wiem, wiem... To, co wcześniej napisałem, nie wpisuje się w świąteczną atmosferę podgrzewaną przez kolędy atakujące nas do znudzenia, i to w wielu językach, przez telewizje, radia oraz inne „internety”.

Ale żeby nie było tak bezrefleksyjnie przed Bożym Narodzeniem, włożę kolejne kijki w nasze „mrowisko”.

Przed przejściami granicznymi między Polską a Ukrainą kierowcy, nie tylko ci prowadzący ciężarówki, stali ostatnio (niektórzy jeszcze tam koczują) nawet po kilkadziesiąt godzin, żeby w końcu minąć szlaban między krajami. Dlaczego? Bo do swoich rodzin na święta próbują wrócić ci zza wschodniej granicy, którzy ciężko pracują w naszym kraju. A owi sąsiedzi - jak słyszę i widzę na ulicach - skutecznie przełamują narodowościowe i mentalne bariery.

Ale i polscy kierowcy muszą pokonywać wiele europejskich dróg, żeby na przykład jak najszybciej zawieźć towar i zasiąść przy wigilijnym stole. Albo by - choć na chwilę - wrócić do ojczyzny z emigracji.

Jak już tak „drogowo” zderzamy się z najbliższymi świętami, to nie ma wyjścia... Musimy połamać się (mam nadzieję, że tylko symbolicznie). Choćby opłatkiem.

Bo politycznie - od strony prawej do lewej i odwrotnie - próbujemy sobie bez sensu połamać ideowe kręgosłupy.

Ale też od wielu innych stron... Na przykład rząd osądza sędziów, opozycja rządzących, obrońcy zwierząt myśliwych, wierzący tych, którzy twierdzą, że Boga nie ma.

Kierowcy tirów klną na tych z mniejszych aut, a i ci na tych z ciężarówek, Polacy na tych o innym kolorze skóry, a tamci na nas - że ponoć jesteśmy rasistami.

„Szczęścia i zdrowia” - tak sobie zazwyczaj od wieków życzymy pod choinką. Do tego dokładam życzenie zachowania przynajmniej odrobiny normalności...

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki