18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwester 2012 na Placu Dąbrowskiego [ZDJĘCIA+FILM]

Michał Meksa
Miejski Sylwester 2012 w Łodzi na Placu Dąbrowskiego
Miejski Sylwester 2012 w Łodzi na Placu Dąbrowskiego Grzegorz Gałasiński
Jak zrobić sylwestra po łódzku? Zamiast gwiazd wystarczy zaangażować studentki i połykaczy ognia. Do tego kilka laserów migających na ścianach kamienic, kolorowe obrazki wyświetlane na Teatrze Wielkim i podkład muzyczny, w którym obowiązkowo nie może zabraknąć popularnego "Gangnam Style". Oto przepis na miejską imprezę w czasach kryzysu.

Sylwestra miejskiego w Łodzi, miało w tym roku w ogóle nie być. Dopiero w październiku, władze miasta podjęły decyzję, że noworoczna impreza jednak się odbędzie. Na jej miejsce, wybrany został Plac Dąbrowskiego.

Zorganizowanie Sylwestra 2012 było dużym wyzwaniem organizacyjnym. Trzeba było zamknąć fragment ul. Narutowicza. Wstrzymany został też ruch tramwajów. Sam Plac Dąbrowskiego został szczelnie otoczony metalowymi barierkami. Przy wejściach stali ochroniarze, przeszukujący wchodzących. Pilnowali, by na miejsce zabawy nikt nie wniósł alkoholu ani fajerwerków. Robili to skutecznie, ponieważ na placu tylko sporadycznie można było zauważyć ludzi pijących po kryjomu przemycone piwo.

Jednak zaostrzona kontrola poskutkowała też tym, że znakomita większość łodzian przyglądała się imprezie zza barierek, spokojnie racząc się alkoholem. O ile w środku panował spokój, to poza barierkami, sypało się szkło z rozbitych butelek, a petardy eksplodowały niemal pod nogami ludzi. Plac nie był wypełniony w całości. Prawdziwy tłum tłoczył się na zewnątrz, nie widząc prawie zupełnie, co dzieje się na scenie.

A co mogli zobaczyć szczęśliwcy o wysokim wzroście, lub też ci, którzy dobrowolnie zrezygnowali z przywitania nowego roku szampanem? Pierwszy punkt sylwestrowego programu stanowił występ Teatru Ognia. Artyści zachwycali swoimi umiejętnościami, jednak niestety, szansę by dobrze zobaczyć ich pokaz, mieli tylko nieliczni.

Po nich, na scenę weszły studentki choreografii i techniki tańca z AHE. Robiły co mogły, by rozruszać ludzi zebranych na placu, jednak w tańcach wtórowało im tylko kilka osób, spośród których większość najwyraźniej zaczęła wieczór już dużo wcześniej. Nawet przyspieszony kurs bijącego rekordy popularności "Gangnam Style", nie był w stanie skłonić do poruszania się większej części uczestników miejskiego sylwestra.

Po tańcach, przyszedł czas na prawdziwy hi-tech w łódzkim wydaniu. Organizatorzy imprezy, zapowiadali prawdziwie zapadający w pamięć spektakl światła i dźwięku. Miały być lasery i super-nowoczesny pokaz mappingu, dzięki któremu, budynek Teatru Wielkiego miał zacząć tańczyć na oczach zdumionych łodzian. Jak wyglądało to w praktyce? O wrażenia zapytaliśmy panią Agnieszkę, która na Plac Dąbrowskiego przyszła z trzema synami: 10-letnim Stasiem, Jasiem w wieku lat 12 i o dwa lata od niego starszym Frankiem po to, by obejrzeć pokaz sztucznych ogni.

- To żenujące - mówiła łodzianka, w czasie gdy lasery migotały na murach kamienic. - Przed chwilą jeden z moich synów stwierdził, że lepszy pokaz widział na basenie na Słowacji. Cała ta impreza wygląda jak jedna wielka chałtura.

Po laserach przyszedł czas na osławiony mapping. Na ścianach Teatru Wielkiego, w rytm muzyki wyświetlane były rozmaite obrazy. Całość wyglądała interesująco, jednak najwyraźniej nie była na tyle atrakcyjna, by przykuć na dłużej uwagę ludzi zgromadzonych na placu. Za barierki zaczęło wychodzić coraz więcej ludzi. Wszystko to ze względu na zbliżającą się północ. Łodzianie chcieli zgodnie z tradycją, napić się szampana wraz z początkiem nowego roku.

Czas do jego nadejścia odmierzał zegar, wyświetlony na fasadzie teatru. Punktualnie o 12, z każdej strony wystrzeliły fajerwerki, a ludzie rzucili się sobie w ramiona. Czego życzyli sobie łodzianie, zgromadzeni na Placu Dąbrowskiego?

- Mniej kłopotów a więcej radości - życzyła swoim znajomym pani Paulina. Łodzianka na plac przyszła prosto z sylwestrowej imprezy, by powitać nowy rok w towarzystwie innych mieszkańców miasta. - Życzymy sobie rzeczy najmniejszych, osiągalnych dla każdego.

Pokaz sztucznych ogni trwał kilka minut. Robił wrażenie, tym bardziej że poza fajerwerkami wystrzelonymi przez organizatorów, nad dachami Śródmieścia można było zobaczyć też te, którymi nowy rok witali pozostali mieszkańcy dzielnicy. Atmosferę psuły tylko petardy, rzucane poza barierkami, wśród stojących tam ludzi. Już kilkanaście minut po północy z placu Dąbrowskiego, wychodziło coraz więcej ludzi. Część mieszkańców miasta opuszczała imprezę z niewyraźnymi minami.

- Równie dobrze mogliśmy zostać w domu - narzekał pan Mariusz, który na sylwestra przyszedł ze swoją dziewczyną. - Nie było tu nic, co zapadałoby w pamięć, lub było warte zobaczenia.

Jednak byli też tacy, których zachwycił miejski sylwester 2012. - Bardzo nam się podobało, lasery i fajerwerki zrobiły na nas duże wrażenie - mówiło małżeństwo z Tomaszowa Mazowieckiego, które przyjechało by spędzić sylwestra z mieszkającą w Łodzi córką. - U nas nie ma takich imprez. Cieszymy się, że mogliśmy zobaczyć jak spędza się sylwestra w Łodzi.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki