Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwester Szymalak: Niestety, jesteśmy z Łodzi, nie z Chin

Piotr Brzózka
Sylwester Szymalak
Sylwester Szymalak Grzegorz Gałasiński
Władze Łodzi nie dbają o tych, którzy już tutaj są. Całą uwagę poświęcają przyciąganiu kapitału, bardzo mało mówiąc o tym, co zrobić, żeby kapitał zatrzymać w regionie, dać mu lepsze warunki - mówi Sylwester Szymalak, prezes Organiki i Klubu 500, w rozmowie z Piotrem Brzózką.

Szef jednej z największych firm, które wyrosły przed laty w Łodzi, mówi, że żyje kompletnie obok swojego miasta, ma poczucie, że na Piotrkowskiej 104 nikogo nie interesuje jego działalność.
To trafne słowa. Władze miasta nie dbają o tych, którzy już tutaj są. Całą uwagę poświęcają przyciąganiu kapitału, bardzo mało mówiąc o tym, co zrobić, żeby kapitał zatrzymać w regionie, dać mu lepsze warunki. Więc rzeczywiście, żyjemy obok siebie: biznes i miasto.

Przedsiębiorcy mówią, że to sytuacja analogiczna do tej, w jakiej są klienci telefonii komórkowej. Operatorzy stają na głowie, żeby zdobyć nowych klientów. Gorzej mają starzy.
Dokładnie. Dopiero kiedy wypowiadamy umowę, dzwonią, pytają, czy byśmy nie zostali, bo jednak mogą coś dorzucić. Ja w takich sytuacjach odpowiadam, że trzeba było rozmawiać wcześniej.

Tak samo to działa w przypadku miasta? Jak ktoś chce uciekać, to jednak dzwonią i kuszą?
Myślę, że nie. Urzędnikom na tym nie zależy, to nie jest ich priorytetem, oni nie mają premii za to, że zatrzymają pracodawcę na lokalnym rynku. Celem jest zdobycie nowego inwestora. Dlatego są ukierunkowani na Chiny, na Stany, na Brazylię, bo teraz się dużo o Ameryce Południowej mówi. Ale nie są nastawieni na przedsiębiorców, którzy już tu działają - żeby ich dopieścić, ułatwić życie, zapytać, czego potrzebują. Ja przynajmniej się nie spotkałem z czymś takich ze strony magistratu, czy Urzędu Marszałkowskiego

Zapytam więc w zastępstwie: czego potrzebują łódzcy przedsiębiorcy, a na co nie mogą liczyć w mieście?
Jest wiele takich rzeczy. Każda decyzja administracyjna pochłania miesiące. Centrum Obsługi Przedsiębiorcy w Urzędzie Marszałkowskim miesiącami rozlicza dotacje unijne. Żeby nie być gołosłownym - jedna z moich firm złożyła wniosek o rozliczenie pod koniec 2011 roku, a do tej pory tego rozliczenia nie ma. Co miesiąc dostaję pismo, że sprawa jest w toku, wynajdowane są jakieś przecinki, czy kropki. Pewnie obracają tymi pieniędzmi, ale czy to pomaga przedsiębiorcy? Nie. Tymczasem wciąż słyszymy, że przedsiębiorcom się u nas pomaga... Kolejna sprawa - zdobycie pozwolenia na budowę wciąż trwa około roku. Bo Łódź nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Inna istotna rzecz, to lokalne opłaty. Znów posłużę się własnym przykładem. W zeszłym roku dostałem podwyżkę opłaty za wieczyste użytkowania. Razy trzy! Jest to rozłożone na trzy lata, ale już mam przed sobą taką perspektywę, że co roku płacę dużo więcej, niż w zeszłym roku

Miasto może odpowiedzieć, że pan zasłużył, bo wcześniej Organika korzystała z nieaktualizowanych stawek.
Ale opłatę naliczono na podstawie wyceny z 2010 roku, a od tego czasu wartość gruntów spadła. A ja mam zagwarantowaną na najbliższe trzy lata podwyżkę. Będę płacił trzy razy więcej, nawet jeśli ceny nie będą już tak wysokie. A przecież nasza grupa kapitałowa zatrudnia w tym mieście 350 osób i wciąż inwestuje. Tymczasem do miasta wchodzi Dell i daje mu się taką ulgę, że w ogóle nie uiszcza opłat gruntowych, podatku od nieruchomości.

Was nie trzeba już kusić. Ile lat Organika działa w Łodzi?
Jako spółka akcyjna 20 lat. A tak w ogóle historia firmy sięga 1903 roku. Naszą wadą jest to, że od ponad 100 lat jesteśmy w tym mieście, że kapitał mamy polski, że nie przyszliśmy tu z Chin albo Niemiec.

Gdyby rzecz ujmować statystycznie - kto jest ważniejszy dla gospodarki Łodzi: nowy kapitał z zewnątrz, czy rodzima przedsiębiorczość?
Jedno i drugie. Miasto straciło wcześniej cały wielki przemysł tekstylny. Ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w tym samym czasie, kiedy przychodziły do nas Dell, P&G, czy Bosch, powstawały w Łodzi i okolicach tysiące małych firm tekstylnych, które produkują rajstopy, koszule, garnitury. Oczywiście, władzom łatwiej i przyjemniej jest mówić, że ściągnęły Gillette, niż wspominać o kilku tysiącach małych firm,. Mimo że zatrudniają dużo więcej ludzi, niż jeden, czy dwóch potentatów. Kilku zagranicznych inwestorów daje po tysiąc etatów - choć np. Dell nigdy nie zatrudnił tylu osób, ile miał zatrudnić - a rodzime przedsiębiorstwa łącznie zapewniają kilkaset tysięcy miejsc pracy.

Dlaczego miasto zawsze chwali się Dellem, P&G, czy teraz Samsungiem, a nie promuje lokalnych przedsiębiorstw i marek? Słyszał pan kiedyś, żeby ktoś mówił: z Łodzi są Atlas i Pelion, czyli dawny PGF? Albo marki takie jaki Monnari czy Tatuum? Że tu są centrale Rossmanna i mBanku?
Nie ma tego. Kto wie, że Pelion, to łódzka firma? Szkoda, bo rzeczywiście można się chwalić wieloma rzeczami. Tak się dzieje, bo miasto nie ma polityki porządnego PR. Potrzebny jest dobry pomysł na promowanie tego miasta, a także na budowę jego fundamentu. A tym fundamentem są działający w tym mieście przedsiębiorcy. Jest bardzo ważne, by stworzyć im dobre warunki, współpracować z nimi, pomagać im. Ale miasto nie jest na to nastawione.

Rozmawiał Piotr Brzózka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki