Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Symcha Keller: a czy mordowanie świni prądem jest humanitarne?

Marcin Darda
Symcha Keller, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi.
Symcha Keller, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi. Grzegorz Gałasiński/archiwum
Z Symchą Kellerem, przewodniczącym Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi, rozmawia Marcin Darda

W Polsce podtrzymano zakaz uboju rytualnego. Jak duży jest to problem dla łódzkiej Gminy Żydowskiej i o jak dużej społeczności mówimy?

Pewien problem oczywiście istnieje. Żeby było jasne, jestem przeciwnikiem spekulacji na ten temat i pewnej hipokryzji, która w tym temacie panuje, a której ja kompletnie nie rozumiem.

Na przykład?

Mówi się o tym, że ubój rytualny to barbarzyństwo. Merytorycznie nie mogę się z tym zgodzić, aczkolwiek są sytuacje, w których może to tak wyglądać. Druga sprawa to fakt, że jest w Polsce zgoda na polowania, czyli zabijanie zwierząt dla czystej przyjemności. Czy to jest uczciwe i moralne? Nie. Zabijania prądem czy ogłuszania siekierą, jak niektórzy to robią w ubojniach, nie uważam za metody humanitarne. Jestem w ogóle przeciwnikiem cierpienia istot ludzkich i zwierząt, bo jesteśmy stworzeniami boskimi. To tytułem wstępu, a przechodząc do sedna powiem, że panuje straszny bałagan. Sprawa nie polega bowiem na uchwaleniu ustawy, która wprowadza zakaz uboju rytualnego, tylko na nieuchwaleniu poprawki pozwalającej na ubój przemysłowy. Dla społeczności żydowskiej to jest problem, bo nie możemy dokonywać uboju. Podejmujemy teraz działania, żeby zgodnie z deklaracjami, m.in. premiera i innych posłów, doprowadzić do porozumienia i sformułowania przepisu czy poprawki, według której pewien ograniczony ubój rytualny pod ścisłym nadzorem wszelkich służb mógłby mieć miejsce w Polsce na rzecz niewielkiej przecież naszej społeczności. Problem byłby rozwiązany, a obecna eskalacja tego konfliktu jest niepotrzebna. Chcę powiedzieć dobitnie, że bardzo szanuję polskie prawo i prawo polskiego społeczeństwa do takiego prawa, jakiego ono sobie życzy. Jestem obywatelem Polski od 1600 roku, bo tak długo mieszka tu moja rodzina i takie zasady zachowuje do dziś. Zatem jeśli taki zakaz jest, to rozumiem to i nie mam zastrzeżeń. Natomiast uważam, że zgodnie z poszanowaniem praw mniejszości, tak jak w innych krajach UE i USA, powinienem mieć możliwość zaspokojenia potrzeb religijnych moich podopiecznych w mojej gminie i potrzeb innych lokalnych społeczności w Polsce. Jeśli tak się stanie, sprawa dla mnie się kończy.

Ale ubój rytualny na potrzeby lokalnych gmin żydowskich jest przecież dozwolony. Pozwala na to ustawa z 1997 r. o stosunku państwa do gmin żydowskich. To w czym jest problem?

Znam te argumenty i się z nimi zgadzam, jednak opinie prawników i konstytucjonalistów w tej sprawie są różne. Jeśli rzeczywiście jest tak, że ta ustawa pozwala na ubój rytualny, to w obecnej sytuacji organy państwa powinny potwierdzić to na piśmie. Nie będzie wątpliwości i nie będzie problemu.

Przecież rabin Michael Schudrich kilka miesięcy temu brał udział w uboju rytualnym, kiedy był już zakazany. Prokuratura sprawę umorzyła, gdy powołał się właśnie na zapisy tej ustawy.

Zgoda, znam tę sprawę, ale to musi być sprecyzowane, by nie było niedomówień i nieprzyjemnej atmosfery. W ogóle nie rozumiem, dlaczego tak jest, że któryś raz już jakiś problem dzieli Polaków i niewielkie społeczeństwo żydowskie naprawdę bez żadnych podstaw. Żeby sprawa była raz na zawsze wyjaśniona, potrzebny jest zespół, którego członków wyłoni strona rządowa i strona żydowska. On powinien wskazać jedną interpretację ustawy, którą pan przywołał. Czy uznamy wtedy, że ubój rytualny jest legalny na rzecz społeczności lokalnych, czy też nie, werdykt przyjmę z pokorą. Jednak chodzi o to, by nie tworzyć antysemickiej atmosfery, niepotrzebnych agresywnych wypowiedzi. Tu trzeba spokoju, a ja szanuję i rozumiem prawo społeczeństwa, które nie chce mieć uboju rytualnego na skalę przemysłową.

Mówi Pan, że eskalacja konfliktu jest niepotrzebna, tak jak niepotrzebna jest antysemicka atmosfera. Ale trudno się oprzeć wrażeniu, że tworzy ją strona żydowska, jak choćby oświadczenie izraelskiego MSZ, które zakaz przyrównuje do Holokaustu.

A czy ja to wykluczam? Zgoda, to były wypowiedzi niestosowne, niepotrzebne i chyba zbyt emocjonalne. Ja się z nimi nie zgadzam i ich nie rozumiem, moje zdanie na temat jest inne. Uważam jednak, że eskalacja jest po obu stronach.

Wspomniał Pan, że "merytorycznie nie zgadza się z tym, że ubój rytualny to barbarzyństwo". Ale gdy ogląda się te zdjęcia...

A dlaczego nie pokazuje się zdjęć z uboju nierytualnego? Widziałem w jednym magazynie, jak mordowano świnię i przedstawiono to jako ubój rytualny, chociaż z oczywistych względów nim być nie mogło. Jeżeli się manipuluje opinią publiczną, to nie jest problemem pokazanie uboju rytualnego w takim kontekście, że jest barbarzyński. W takim momencie trzeba też pokazać ubój nierytualny, czyli zabijanie świni obuchem siekiery w stodole, ganianie kurczaka z siekierą po podwórku, zabijanie w ubojni prądem, kiedy zwierzę cierpi w nieprawdopodobny sposób. Zarówno przy uboju rytualnym, jak i nierytualnym istnieją i patologie, i uczciwe podejście do zawodu. Mój dziadek opowiadał mi, że był rzeźnik rytualny, który miał taką empatię dla zwierząt, że nawet potężne byki podchodziły do niego, dały się głaskać i kładły mu łeb na kolanach. Ten człowiek emanował miłością mimo swego zawodu, bo ludzie przecież mięso jedzą. Nie bądźmy więc hipokrytami. Są żydowscy rzeźnicy starający się maksymalnie zmniejszyć ból zwierząt i są żydowscy rzeźnicy, którzy tych cech nie posiadają. Dokładnie tak samo jest wśród rzeźników nieżydowskich. Sam byłem świadkiem, jak pewien rzeźnik gonił świnię po podwórku i bił po łbie siekierą. To był koszmar, którego nigdy nie zapomnę. Chodzi o podejście: czy to jest materiał i towar, który trzeba zarżnąć i sprzedać, bo to biznes, czy też robimy to, bo ludzie chcą jeść mięso, ale jednocześnie mamy współczucie dla tego zwierzęcia.

Nie odpowiedział Pan jeszcze na pytanie, jak duże środowisko w Łodzi może spotkać problem z zakazem uboju rytualnego.

W Łodzi to jest kilkaset osób, czyli ten ubój byłby raz na kilka miesięcy, bo przecież są chłodnie. Nie jest to zatem duża skala, ale ona istnieje. Prowadzimy przecież także charytatywną stołówkę i kuchnię, które przygotowują posiłki dla ludzi biednych i starych, a korzystają z niej również Polacy. W tym momencie musimy myśleć o imporcie mięsa, co może znacznie podnieść koszty i zmniejszyć zakres działania naszej stołówki.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Symcha Keller: a czy mordowanie świni prądem jest humanitarne? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki