Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szakale, hieny, węże, szopy pracze, wielkie pająki zza oceanu… W regionie łódzkim widać je coraz częściej

Jacek Pająk
Jacek Pająk
Wielu przeciera oczy ze zdumienia widząc na ulicy, na swoim polu, czy działce zwierzęta, które jeszcze nie tak dawno można było ogladać najczęściej tylko w ogrodach zoologicznych

Na granicy Zgierza i Aleksandrowa Łódzkiego, według relacji okolicznych mieszkańców, pojawiły się ostatnio dwa… szakale. I to nie jest żart w „sezonie ogórkowym”, o czym świadczą zdjęcia coraz liczniej nadsyłane przez czytelników i internautów. Obejrzeli je naukowcy i potwierdzili, że to rzeczywiście były szakale!

Co więcej, niektórzy mieszkańcy Zgierza i Aleksandrowa twierdzą, że widzieli również hienę. Czy uciekła z jakiegoś ogrodu zoologicznego? Z łódzkiego nie – zapewniali przedstawiciele naszego zoo. A może z innego? Być może tak.

Ale też nasze rodzime, ale dziko żyjące zwierzaki coraz częściej pojawiają się po naszymi drzwiami. Dosłownie.

Na przykład lisy pojawiały się nie tylko na działkach na obrzeżach miast w regionie łódzkim, ale na przykład jeszcze nie tak niedawno widziano je na posesji u zbiegi ulic Piotrkowskiej i Narutowicza. Wiele lisów bytuje na terenie opuszczonych fabryk, pustostanów i ogrodów działkowych.

Bobry z kolei pojawiały się w łódzkiej oczyszczalni ścieków i na wiadukcie przy ul. Pabianickiej, również w Łodzi.
Kiedy budowano Dworzec Fabryczny pracownicy spotkali tam… borsuki.

W centrum Łodzi przy ulicy Zachodniej widziano sarenki, a jenota przy ulicy Gdańskiej

W wielu miejscach pomieszkują jeże, a nawet szopy pracze.

Ale też pełzają węże z egzotycznych krajów, które zazwyczaj uciekają z prywatnych hodowli lub… niektórzy zabierają je na wakacje. Tak jak pewien łodzianin, który pojechał z wężami boa pod namiot do Gdańska, bo nie miał je gdzie ich zostawić. W rezultacie uciekły właścicielowi i nastraszyły plażowiczów!

No i oczywiście dziki! Na ich sąsiedztwo skarżą się głównie rolnicy i działkowcy, ale też na przykład mieszkańcy łódzkiego Arturówka, Złotna, czy Lublinka. Ja na przykład idąc na przystanek autobusowy zobaczyłem lochę z 10 małymi. Przyznam, miałem wtedy stracha. Niedługo po tym zobaczyłem, jak zryły moją działkę…

Ale to nie jest jeszcze tak duże zagrożenie. Okazuje się bowiem, ze w samej Łodzi rocznie pół tysiąca samochodów zderza się z dzikimi zwierzętami. Często giną one, ale bywa, że i ludzie.

Dlaczego?

Bo bezpardonowno wkroczyliśmy na tereny zwierząt, a one – nie mając wyjścia – w nasze rewiry. A w tych bez problemu znajdują „paśniki”, więc się przyzwyczajają do swoistego „komfortu”.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki