Poza tym "istnieje też uzasadnione podejrzenie wyłudzenia środków publicznych w postaci dotacji, stanowiącej mienie wielkiej wartości, w ramach realizacji tego projektu". Co więcej, prokuratura dodaje, że "Województwo łódzkie było beneficjentem tego projektu, zaś instytucją wdrażającą Polska Organizacja Turystyczna (POT). Działania te polegały na przedkładaniu nierzetelnych dokumentów, jak również oświadczeń mających znaczenie dla uzyskania dofinansowania tego projektu ze środków unijnych i doprowadzeniu tym samym instytucji wdrażającej projekt do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie stanowiącej równowartość dofinansowania".
Na logikę jakieś wnioski z treści takiego komunikatu można wyciągać, tylko ryzyko jest spore, bo z jednej strony CBA i prokuratury w samorządowych sprawach trafiały już kulą w płot, ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę relacje w łódzkim sejmiku, to szlak konny jest bodajże na drugim miejscu najczęściej krytykowanych przedsięwzięć koalicji PO-PSL (zaraz po poziomie zadłużenia województwa) przez opozycję z PiS i SLD. Za ojca tego projektu uważany jest były marszałek Włodzimierz Fisiak (wtedy w PO, dziś tylko radny klubu PO), stąd dziś sporo ironicznych komentarzy pod jego adresem, bo swego czasu wykazywał w swych oświadczeniach majątkowych stadninę koni. Natomiast wart ponad 33 mln zł (połowa z UE) najdłuższy w Europie szlak konny miał pobudzić przedsiębiorczość i przynieść - to nie pomyłka - "kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy". "Jeden koń to trzy, cztery miejsca pracy" - przekonywała wówczas wicemarszałek Elżbieta Hibner. Nowa ekipa, już na czele z nowym marszałkiem Witoldem Stępniem (PO), dawnym współpracownikiem Fisiaka, szlaku samemu sobie też nie zostawiła. Marszałek promował go na targach w Berlinie, a w Łodzi organizował parady. Z kolei opozycja nie odpuszczała. Cezary Olejniczak, niegdyś radny SLD, a dziś poseł, pokazywał zdjęcia szlaku, gdy biegnie on po... asfalcie dróg wojewódzkich. Wiceprzewodnicząca sejmiku z PiS Anna Grabek przypominała, że szlak został poprzecinany przez autostrady. Nawet niezmiernie rzadko zabierająca głos na sesji radna Halina Rosiak (PiS) dopytywała, po co ponad 200 tys. zł na monitoring ruchu na szlaku? Czy urzędnicy nie wiedzą, ilu szlak ma klientów?
Ta fraza pojawiła się w pytaniu, które jakiś miesiąc temu, a więc ze dwa tygodnie przed wszczęciem śledztwa przez prokuraturę, zadałem Ryszardowi Kalińskiemu, dyrektorowi departamentu kultury fizycznej, sportu i turystyki Urzędu Marszałkowskiego, ale zbył ją zdaniem, że "opozycja ma prawo do pytań". Co zaś się tyczy spodziewanych "kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy", to szlak konny jest przecież "w fazie rozliczania", poza tym "to wciąż małe dziecko, które trzeba wypromować", a "podmioty przy nim funkcjonujące dopiero zaczynają się uaktywniać, przedsiębiorcy pracują nad stworzeniem wspólnej i pełnej oferty".
Zainteresowanie prokuratury i CBA szlakiem konnym tłumaczył zaś dyrektor Kaliński rutyną, "naturalnym zjawiskiem", bo "ta służba sprawdza projekt wykonywany z dużym zaawansowaniem środków", a poza tym według dyrektora "wszystko z tą inwestycją jest w porządku". To się, niestety, dopiero okaże. Bo czas pokazał też, jak pojemnym pojęciem jest owa "unikatowość" w tytule projektu. Promuje go dziś głównie prokuratura i CBA, a "unikatowy" jest teraz raczej ze względu na śledztwo niż wyjątkowe walory.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?