Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital działa bezprawnie, ale twierdzi, że dla dobra pacjenta

Paweł Patora
Każdy poważny zabieg chirurgiczny musi być poprzedzony badaniami diagnostycznymi. Kto ma je wykonać?
Każdy poważny zabieg chirurgiczny musi być poprzedzony badaniami diagnostycznymi. Kto ma je wykonać? Tomasz Hołod/archiwum Polskapresse
Czy szpital w Sieradzu oszczędza kosztem pacjenta? Przed operacją zaleca mu wykonanie badań na własną rękę.

66-letnią Elżbietę Gramsz z Wieruszowa (dane osobowe pacjentki zostały zmienione) od lat bolały kolana. Bała się zabiegu chirurgicznego, który proponował jej ortopeda. Leki jednak nie pomagały.

- Na początku ubiegłego roku zrobiło się tak źle, że zdecydowałam się na operację - opowiada pani Elżbieta. - Dostałam skierowanie od ortopedy, ale musiał je zatwierdzić ordynator oddziału ortopedii w szpitalu im. Księdza Kardynała Wyszyńskiego w Sieradzu. Syn zwolnił się z pracy i zawiózł mnie do szpitala, ale ordynatora już nie było. Pytamy, kiedy będzie, a sekretarka odpowiada, że pan doktor pojawia się i znika. Jedziemy następnego dnia. Syn znowu musiał się zwolnić. Ordynatora znów nie ma. Mówię, że przyjeżdżam z Wieruszowa, mam chore nogi, więc nie mogę jeździć autobusami. Syn nie może tyle razy zwalniać się z pracy, a skierowanie na operację od ortopedy jest ważne tylko miesiąc. No to usłyszałam radę, że... najwyżej prywatnie.

Do prywatnego gabinetu ordynatora zawiozła panią Elżbietę córka brata. Pan doktor potwierdził, że kolano kwalifikuje się do operacji. Powiedział, że u niego na oddziale trzeba odebrać pismo, na którym będzie podany termin zabiegu i wykaz tego, co trzeba wcześniej zrobić.

- Całe szczęście, że w tym szpitalu pracuje moja synowa i nie musiałam ponownie jechać do Sieradza - mówi Elżbieta Gramsz. - Przyniosła mi ten wykaz. Boże! Chodzić nie mogę, a tam czytam: lekarz rodzinny, dentysta, laryngolog, ginekolog, kardiolog, rentgen klatki piersiowej, kule i że krew trzeba oddać. Idę do mojej rodzinnej i mówię: pani doktor, teraz poproszę o skierowanie na te badania. A ona pyta, z jakiej racji. I tłumaczy mi, że jak mam wyznaczony termin operacji w szpitalu, to szpital powinien wykonać wszystkie badania. I tłumaczy, że gdyby dała mi skierowanie, to NFZ może ją obwinić, że dubluje to, co należy do szpitala. Załamałam się, bo pod tym wykazem z oddziału było jeszcze napisane, że jak nie spełnię tych warunków, to nie będę przyjęta.

Był marzec tego roku, gdy pani Elżbieta zgłosiła się do sieradzkiej delegatury Łódzkiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ. Przyjął ją starszy specjalista ds. kontroli Wojciech Konopacki, który potwierdził, że wykonanie badań przedoperacyjnych należy do obowiązków szpitala. Pacjentka zostawiła w delegaturze pismo, w którym prosiła o wyjaśnienie sytuacji.

Pani Elżbieta jest już po operacji. Przyznaje, że wymagane badania udało się wykonać nieodpłatnie, tylko dzięki... znajomościom w służbie zdrowia. Nie wszyscy pacjenci mają takie możliwości. Wielu musi za badania płacić z własnej kieszeni.

- Są to kwoty co najmniej 400, 500 złotych - mówi Wojciech Konopacki, który informuje, że zawiadomień, iż szpital im. Kardynała Wyszyńskiego w Sieradzu żąda, aby badania przedoperacyjne pacjent wykonywał we własnym zakresie, wpłynęło w ciągu ostatnich trzech lat do sieradzkiej delegatury ŁOW NFZ kilkanaście.

- Masa ludzi się skarży, ale obawiają się tego zgłosić oficjalnie, tak jak ja - mówi Elżbieta Gramsz. - Ja też się obawiam, bo może będę musiała wrócić do tego szpitala.

Punkt 8 § 12 "Ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej" z 6 maja 2008 roku: "W przypadku zakwalifikowania świadczeniobiorcy do leczenia szpitalnego, a w szczególności planowanego leczenia operacyjnego, szpital wykonuje konieczne dla leczenia szpitalnego badania diagnostyczne i konsultacje".

Tymczasem pacjent SP ZOZ w Sieradzu otrzymuje imiennie adresowane pismo, zawierające termin zabiegu oraz wykaz badań, których wyniki ma posiadać, gdy zgłosi się na zabieg. Pod wykazem znajduje się ostrzeżenie: "Brak wymienionych dokumentów lub badań uniemożliwi przyjęcie w oddział".

- Szpital działa bezprawnie - mówi Wojciech Konopacki. - To jest zmuszanie ludzi, żeby płacili za to, co przysługuje im nieodpłatnie. Dokumenty od pacjentów potwierdzające nielegalne działania szpitala delegatura kierowała w ostatnich latach do Łódzkiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ z wnioskami o przeprowadzenie kontroli, ale nie było na to reakcji.

Wojciech Konopacki dodaje, że w procedurach kontrolnych NFZ za obciążanie pacjenta kosztami, które powinien ponosić szpital, kara może wynosić nawet do trzech procent kontraktu. Jeśli wartość kontraktu na ortopedię wynosi 5 mln zł, to kara wyniosłaby nawet 150 tysięcy. Mimo zażaleń pacjentów, kontroli nie było.

Jedynym konkretnym krokiem, wykonanym przez Łódzki Oddział Wojewódzki NFZ, było skierowanie w 2012 roku wniosku o zbadanie tej sprawy do rzecznika praw pacjenta.
Marek Cytacki, główny specjalista w Biurze RPP, powiedział nam, że "biuro wszczęło postępowanie wyjaśniające, zakończone stwierdzeniem naruszenia prawa i wezwaniem świadczeniodawcy do uporządkowania materii zgodnie z ustawą o świadczeniu opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych".

- Nie może być tak, że szpital zleca wykonanie jakichś badań diagnostycznych i nie potwierdza tego wystawieniem stosownych skierowań oraz wskazaniem miejsca, gdzie te badania mają być nieodpłatnie wykonane - mówi Marek Cytacki.

31 sierpnia 2012 roku Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta, skierowała do Dariusza Kałdońskiego, dyrektora sieradzkiego szpitala, pismo, stwierdzające naruszenie prawa.

- W odpowiedzi z 8 października 2012 roku dyrektor Kałdoński zapewnił, że zmieni swoje postępowanie - mówi Marek Cytacki. - Gdybym miał dowód, że tego nie zrobił, moglibyśmy podjąć działania z urzędu.

- Nasi pacjenci w dalszym ciągu otrzymują na piśmie informację, jakie niezbędne konsultacje i badania trzeba wykonać w celu właściwego przygotowania do zabiegu operacyjnego - przyznaje dyrektor Dariusz Kałdoński. - Jest to informacyjne zalecenie, niepoparte skierowaniami, ponieważ pacjent nie wykonuje tego, jak pan mówi, we własnym zakresie. Ma to do wykonania w ramach ubezpieczenia zdrowotnego.

Dyrektor przekonuje, że pacjent, który ma wyznaczony termin zabiegu za dwa lata lub półtora roku (tyle się czeka na operację kolana lub wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego), musi się do tego odpowiednio przygotować zdrowotnie i temu służy dawana mu informacja. Ma ona wskazywać, jakie badania powinny być wykonane w odpowiednim czasie przed planowanym zabiegiem.

- Nie chodzi o to, żeby pacjent wykonywał te badania w ramach środków własnych - mówi dyrektor Kałdoński i dodaje, że zupełnie naturalne jest przygotowanie pacjenta do zabiegu przez lekarza ortopedę lub lekarza POZ.

- Jeśli pacjent bez wyników badań zgłosi się do zabiegu i dwa tygodnie będzie do niego przygotowywany, to kolejka nie będzie wynosić dwa lata, tylko pięć - przewiduje. - Poza tym wydłużony pobyt pacjenta w szpitalu naraża go na ryzyko zakażeń.

Wymóg oddania krwi przez bliskich pacjenta, skierowanego na zabieg, dyrektor szpitala uważa za właściwe działanie, służące edukacji zdrowotnej i propagowaniu krwiodawstwa rodzinnego.

W działaniach szpitala dyrektor Kałdoński nie widzi niczego kontrowersyjnego. Za nieprawidłowe uznał jedynie stwierdzenie, że niewykonanie badań uniemożliwi przyjęcie pacjenta do szpitala. Zapewnia, że słowo "uniemożliwi" zastąpiono słowami " może skutkować" niewykonaniem zabiegu.

Profesor Marek Synder, konsultant wojewódzki ds. ortopedii i traumatologii narządu ruchu, już w lutym 2010 roku poparł działania ordynatora oddziału ortopedyczno-urazowego szpitala w Sieradzu, a miesiąc temu w e-mailu do naszej redakcji napisał:

"Nadal podtrzymuję swoją decyzję i kieruję się głównie dobrem pacjenta. Proszę sobie wyobrazić, jak miałyby wyglądać badania wykonane w szpitalu, który nie ma wielu specjalistycznych oddziałów, jak miałaby wyglądać konsultacja ginekologiczna, pobieranie wymazów i innych badań. To trwałoby wiele dni, a tak pacjent przychodzi z kompletem badań, jest operowany następnego dnia i po kilku dniach wychodzi do domu. W mojej Klinice taki system sprawdza się od wielu lat i nigdy nie mieliśmy problemu z pacjentami, aby nie zgłaszali się z wynikami badań".

Delegatura ŁOW NFZ w Sieradzu trzykrotnie informowała władze tego oddziału o naruszeniach prawa przez sieradzki szpital. W czerwcu ubiegłego roku wystosowała do dyrektora oddziału wniosek o zlecenie kontroli doraźnej oddziału ortopedycznego i traumatologii narządu ruchu SP ZOZ w Sieradzu. Wniosek, który pozostał bez odpowiedzi, podpisali Wojciech Konopacki i ówczesny kierownik delegatury Tomasz Pohl.

Teraz Tomasz Pohl jest p.o. dyrektorem ds. medycznych Łódzkiego Oddziału Wojewódzkiego. Twierdzi, że po rozmowach z ordynatorem, dyrektorem szpitala i konsultantem wojewódzkim jego wątpliwości są rozwiewane. Dyrektor Pohl jest przekonany, że pismo dla pacjentów szpitala ma charakter informacyjno-pomocniczy, a nie egzekucyjny. Dodaje, że nie było skargi, iż komuś odmówiono przyjęcia z powodu braku zalecanych badań.
Co na to Ministerstwo Zdrowia? "Jeżeli badanie czy konsultacja jest niezbędna dla leczenia szpitalnego, szpital powinien je zapewnić w ramach świadczenia gwarantowanego" - napisał, cytując obowiązujące przepisy, Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy ministra. Stwierdził również, że działanie szpitala, obligujące pacjenta do przedstawienia wyników określonych badań jest niezgodne z prawem oraz że podmiot leczniczy (…) nie może uzależnić zastosowania w leczeniu krwi od oddania krwi przez inną osobę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szpital działa bezprawnie, ale twierdzi, że dla dobra pacjenta - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki