Sprawą zajmuje się prokuratura, gdzie zduńskowolanka złożyła doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy. Śledczy zabezpieczyli dokumentację medyczną, przesłuchują personel, ma być powołany biegły. Gdy sprawa do prokuratury wpłynęła w lutym, pisaliśmy o tym na łamach "Dziennika Łódzkiego". I właśnie to, że pani Agnieszka opowiedziała nam całą historię, spowodowało, że szpital oskarżył ją o pomówienie.
- Osobiście współczuję tej pani, ponieważ każda kobieta, która czeka na dziecko, bardzo przeżywa, gdy urodzi się martwe. Jeśli uznała, że mogło dojść do nieprawidłowości, jak każdy miała prawo powiadomić prokuraturę. Jednak ukazały się artykuły, w których pacjentka podaje nieprawdziwe informacje. Każdy, kto idzie do mediów, musi mieć świadomość, że za swoje słowa trzeba ponosić odpowiedzialność - mówi prezes Zduńskowolskiego Szpitala Powiatowego Barbara Kałużewska.
Pani Agnieszka aktu oskarżenia jeszcze nie otrzymała. Nie ukrywa, że jest przerażona i skołowana.
- Nie wiem, o co chodzi szpitalowi. Chcą mnie karać za to, że powiedziałam prawdę? Wiem, że jeszcze było tętno jak byłam w poradni w szpitalu. To nas pani prezes pomówiła na łamach gazety, mówiąc, że chodzi nam o odszkodowanie, a my w ogóle nie zamierzamy występować o żadne odszkodowanie - mówi zduńskowolanka.
Terminu rozprawy w Sądzie Rejonowym w Zduńskiej Woli jeszcze nie wyznaczono. Jednak na pewno będzie to jedna z pierwszych takich spraw w Polsce. Nie słyszano jeszcze bowiem, by szpital pozywał pacjentkę.
W tle decyzji o złożeniu pozwu przeciwko pacjentce jest niewątpliwie ciągnąca się za zduńskowolskim szpitalem, a konkretnie za oddziałem ginekologiczno-położniczym, nieciekawa opinia.
Zaczęło się od głośnej sprawy śmierci noworodka w marcu 2013 r. Rodzice maleństwa, a szczególnie ojciec Damian Kunert, poruszyli wszystkie instytucje: od prokuratury po Ministerstwo Zdrowia, by lekarze, których za to winili, ponieśli konsekwencje. Skutek był taki, że w ciągu kilku miesięcy do prokuratury zgłosiły się kolejne rodziny, które uznały, że są poszkodowane przez działania personelu ginekologii. Teraz takie sprawy są cztery, jednak w żadnej nie chodzi o śmierć dziecka, tylko o choroby dzieci spowodowane przez źle przeprowadzone porody.
Sprawa dotycząca Stasia Kunerta ma swoje odsłony w sądach: w lekarskim w Łodzi rozpoczął się proces trzech lekarzy, a w zduńskowolskim Sądzie Rejonowym w kwietniu ma rozpocząć się proces jednego ginekologa.
Także Damian Kunert zadbał o to, by o jego sprawie zrobiło się głośno, ponieważ był i jest przekonany, że dzięki nagłaśnianiu tego typu spraw nie uda się ich "zamieść pod dywan". Teraz nie ukrywa zszokowania decyzją szefostwa zduńskowolskiej lecznicy.
- Oni chcą zamknąć usta wszystkim przyszłym potencjalnym ofiarom. Ten pozew jest po to, by osoby, które czują się poszkodowane przez szpital, nie rozmawiały o tym z mediami - nie ukrywa oburzenia Damian Kunert.
Prezes lecznicy Barbara Kałużewska przekonuje, że od tamtej pory, gdy umarł Staś Kunert, w szpitalu zrobiono wszystko, by podobna sytuacja się nie powtórzyła: wymieniono personel na oddziale, unowocześniono sale, zakupiono nowy sprzęt.
- Staramy się robić wszystko, by kobiety rodziły w jak najlepszych warunkach i pod jak najlepszą opieką. Musimy jednak walczyć, kiedy uznajemy, że ktoś nas pomawia. Ze złą opinią bardzo trudno walczyć - dodaje dyrektor szpitala w Zduńskiej Woli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?