Oczywiście, obaj pewnie nie tylko z tym filmem chcieliby się kojarzyć - Mikulski zagrał przecież także w takich produkcjach, jak "Kanał", "Ewa chce spać", "Samochodzik i templariusze", "Miś", a Kubickiego widzieliśmy też w "Lalce", "Ojcu królowej", "Vabanku", ostatnio "Paradoksie" - ale też pewnie tego serialowego przyczynku do popularności (jednego z najważniejszych elementów kariery aktora) nie zamieniliby na nic innego.
Obaj też swoje największe artystyczne dokonania pozostawili w teatrze - miejscu sztuki ulotnej, ale między innymi dlatego tak wspaniałej. Pierwsza moja dojrzała wizyta w "Powszechnym" zawsze będzie mi się kojarzyć z Januszem Kubickim i jego szczególną sceniczną energią.
Zawsze też w uszach będzie mi brzmiał jego charakterystyczny głos. Zawsze będę widział jego sylwetkę na ulicach naszego miasta. Pozostaną ze mną uśmiech Stanisława Mikulskiego, emanujące od niego przekonanie, że życie ma mnóstwo pozytywnych stron i nieśmiertelne: "nie ze mną te numery, Brunner" (choć w serialu pada słowo "sztuczki").
Obaj, choć nie bez trudów, mieli też piękne życie, bo poświęcili je temu, co najbardziej ukochali: aktorstwu, sztuce, ludziom. Dzięki temu pozostaną niezapomniani także dla tych, którzy ich osobiście nie znali. To, co robili, pozwalało ludziom poczuć się lepszymi, dawało możliwość zapomnienia o codzienności. Czasem nic wartościowszego nie można innym dać. Tak sztuka staje się większa niż życie. Kochajcie artystów, jak powtarzał Piotr Skrzynecki. Oni tym bardziej tak szybko odchodzą...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?