Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukasz partnera na studniówkę? Znajdziesz go w sieci

Matylda Witkowska, Jacek Losik
Sezon studniówkowy trwa. Kto jest singlem, do tradycyjnego poloneza szuka pary w internecie. Chętnych nie brakuje: niektórym wystarczy zaproszenie na zabawę. Innym trzeba zapłacić
Sezon studniówkowy trwa. Kto jest singlem, do tradycyjnego poloneza szuka pary w internecie. Chętnych nie brakuje: niektórym wystarczy zaproszenie na zabawę. Innym trzeba zapłacić Grzegorz Gałasiński
Maturzyści, którzy nie mają partnera na studniówkę, wynajmują ich w sieci. Niektórzy chcą zapłaty, innym wystarczy wręczyć zaproszenie

Trwający w najlepsze sezon studniówkowy to trudny okres dla maturzystów singli lub ze złamanym sercem. Kto nie chce iść sam, szuka partnera przez internet. Niektórzy każą sobie płacić, innym wystarczy obietnica dobrej zabawy.

Łowienie kandydatek

Miłosz z Łodzi (imię zmienione) jest gotów umówić się nie tylko na studniówkę, ale też na wesele i inną imprezę. Zrobi to za darmo. Przyznaje, że zamieścił ogłoszenie, ponieważ szuka dziewczyny. Uważa, że w sieci można łatwiej niż w realnym świecie przełamać nieśmiałość.

- Ogłaszam się, bo chciałbym poznać jakąś ciekawą dziewczynę. Może, jeśli mile spędzimy czas na studniówce, zaczniemy się regularnie spotykać? - mówi. - Jest mnóstwo osób, które wstydzą się rozpocząć bezpośrednią interakcję. Zwyczajnie boją się podejść i zagadać. Mimo ułatwień, które daje internet, coraz mniej odpowiada mi ten sposób umawiania się. Mam raczej złe doświadczenia w tym temacie - dodaje Miłosz.

W Łodzi spotkał w ten sposób kilka dziewczyn, ale z żadną nie umówił się drugi raz. Zdarzało się również, że otrzymywał "niepoważne" propozycje.

- Raz dziewczyna chciała się umówić na wesele, które było za dwa dni - wspomina. - I do tego nawet zdjęcia nie przesłała. Przecież tak nie postępują normalni ludzie! Te historie nauczyły mnie, że do randek trzeba podchodzić, jak do chodzenia na ryby. Nie chodzi o to, żeby coś złowić, ale o to, żeby posiedzieć z wędką - mówi.

Takich kandydatów z Łodzi i mniejszych miejscowości regionu nie brakuje. Anonse można znaleźć na Facebooku oraz na wyspecjalizowanych portalach studniówkowych. Większość, tak jak Miłosz, robi to dla zabawy. Ale nie brakuje też odpłatnych ofert. Średnia cena za wieczór to 50 - 100 zł.

Musi ćwiczyć poloneza

Osoby, które szukają partnera w sieci, mają określone wymagania: partner musi się dobrze prezentować, umieć tańczyć i bawić bez alkoholu, bo go na studniówkach nie ma. Powinien też zgodzić się na udział w przedstudniówkowych próbach poloneza.

Jednak większość maturzystów korzysta z tradycyjnych sposobów szukania partnera.

- Nigdy wcześniej nie słyszałam o takim zjawisku - mówi Małgorzata Zaradzka-Cisek, dyrektor XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Łodzi. - Owszem, zdarza się, że jak ktoś nie ma z kim iść na studniówkę, to zaprasza znajomych, ale żeby wynajmować kogoś z internetu? Nie wyobrażam sobie, żeby na sali pojawiła się osoba, której nikt nie zna.

Regułą w przypadku przyprowadzenia partnera spoza szkoły jest podpisanie przez niego specjalnego oświadczenia. Na przykład w XXI LO w Łodzi takie osoby muszą podać swoje dane z dowodu osobistego oraz zobowiązać się do niepicia alkoholu.

Partnera z internetu, nawet jeśliby chcieli, nie wprowadzą na studniówkę uczniowie I LO w Łodzi. Zgodnie z tradycją, w studniówce mogą brać udział jedynie uczniowie lub absolwenci szkoły.

Komodyfikacja kultury

Dr Teresa Sikora, psycholog z Zakładu Psychologii Zdrowia i Jakości Życia Uniwersytetu Śląskiego, takie zachowania młodych ludzi tłumaczy komodyfikacją kultury.

- Oznacza to, że kategorie, w których postrzegamy towary do kupienia, zaczęliśmy stosować do określania relacji z bliskimi. I odwrotnie. Kategorie, które kiedyś przysługiwały wyłącznie ludziom, zaczęły być stosowane względem towaru. Można więc kochać swój samochód, uwielbiać swoją lalkę, dać się zabić za swojego smartfona - wyjaśnia pani psycholog.

I podkreśla, że młodzi ludzie handlowe kategorie w życiu codziennym stosują nieświadomie, jak z automatu. - Dwadzieścia lat temu poprosiłam na szkoleniu, by ludzie się zareklamowali. Byli tym tak oburzeni, że musiałam przerwać spotkanie. Dziś oburza nas, jeśli ktoś nie wie, jak się zareklamować - dodaje Sikora.

WSP. KATARZYNA DOMAGAŁA-SZYMONEK

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki