Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tam, gdzie mieszkał Artur Rubinstein

Anna Gronczewska
Kamienicę przy Piotrkowskiej 78 Artur Rubinstein opuścił, kiedy miał 10 lat
Kamienicę przy Piotrkowskiej 78 Artur Rubinstein opuścił, kiedy miał 10 lat fot. Jakub Pokora
Kamienica przy ul. Piotrkowskiej 78 zwraca dziś uwagę pięknie odnowionym, miodowym frontem. Ale znana jest głównie z tego, że jej nasławniejszym lokatorem był pianista Artur Rubinstein.

Mosiężna tablica wmurowana w jej ścianę. Informuje, że tu, przy ulicy Piotrkowskiej 78 mieszkał światowej sławy pianista Artur Rubinstein. Pewnie przed laty spacerując trotuarem "Pietryny" z okien na pierwszym piętrze słychać było dźwięki fortepianu...

Kamienicę wybudowano pod koniec lat 80. dziewiętnastego wieku. Rubinsteinowie wprowadzili się do niej, gdy ich syn Artur miał kilka miesięcy. Pianista urodził się 28 stycznia 1887 roku w kamienicy przy ul. Południowej, dziś Rewolucji 1905 roku. I tu pojawia się wątpliwość. Ze wspomnień Artura Rubinsteina można wnioskować, że jego rodzice, Izaak i Felicja, łódzcy mieszczanie, kupili ten dom. Ojciec miał prowadzić warsztat tkacki, który znajdował się w podwórzu kamienicy. Rubinsteinowie i ich siedmioro dzieci zajmowali mieszkanie w amfiladzie, na pierwszym piętrze, po lewej stronie. Ale starsi lokatorzy, którzy mieszkają dziś przy ul. Piotrkowskiej 78 przekonują, że Rubinsteinowie nie byli właścicielami tej kamienicy.

Z Piotrkowskiej do Berlina

Artur miał 10 lat, gdy opuścił kamienicę przy ul. Piotrkowskiej 78. Wysłano go do Berlina. W Polsce nie było już odpowiedniego nauczyciela, który mógł uczyć na pianinie małego geniusza. Być może talent odziedziczył po ojcu, który grał na skrzypcach.

W berlińskim konserwatorium nauczycielem Rubinsteina był Henryk Barth, niemiecki pianista i wybitny pedagog. A opiekę artystyczną sprawował Józef Joachim, węgierski skrzypek wirtuoz. Z Berlina Rubinstein nie wrócił już na stałe do rodzinnego miasta. Rozpoczęła się jego wędrówka po świecie. Mieszkał w Warszawie, Paryżu, Ameryce Południowej, Nowym Jorku. Ale Łódź miał cały czas w sercu.

Na jednym z filmów, poświęconym pianiście stary, schorowany Rubinstein opowiada piękną polszczyzną... Doskonale pamiętał kamienicę przy ul. Piotrkowskiej 78, na której podwórku bawił się z kolegami, którzy byli Polakami, Żydami, Niemcami, Rosjanami. Zapamiętał rynsztoki, którymi ul. Piotrkowską płynęły nieczystości i wydobywający się z nich fetor. A także zdarzenie, które miało miejsce, gdy jako kilkuletni chłopiec szedł do szkoły. Carskie wojsko rozbijało jakieś zgromadzenie, bijąc przy tym brutalnie ludzi..

Na koncert do Łodzi

Artur Rubinstein przyznawał, że więzi rodzinne rozluźniły się w czasach berlińskich. Z rodziną widywał się przypadkowo, przez kilka dni, gdy akurat przyjeżdżał do Łodzi na koncerty.

Gdy dotarła do niego wiadomość o śmierci rodziców natychmiast przyjechał do Łodzi. Było to w latach 20. minionego wieku. Artur Rubinstein pisał, że zastał swoje rodzinne miasto bardzo zubożałe.

- Minęły dobre czasy, gdy rozwój przemysłu tekstylnego przyniósł Łodzi miano drugiego Manchesteru - pisał w swojej autobiografii. - Przemysłowcy stracili ogromny rynek rosyjski i musieli szukać nowych w powojennej Europie, która tak bardzo podupadła.
Przyznawał, że spotkanie z rodziną po śmierci rodziców było smutne. Ich obecność wytwarzała patriarchalny nastrój, którego zabrakło.

- Nasze mieszkanie mieszkanie zajmował, tak jak dawniej, brat Staś wraz z dwiema ciotkami - owdowiałą matką chrzestną mojej ukochanej Noemi oraz żoną Natana Follmana, wujka który napisał słynny list do Joachima, gdy miałem trzy lata - pisał w "Moich długich latach". - Staś stracił swoje dobre stanowisko w rosyjskim banku, w którym pracował od lat. Drugi brat, Tadeusz, inżynier, ożenił się i miał dwie małe córeczki, lecz znajdował się w złych warunkach finansowych.

Rubinstein wspominał też o najmłodszej siostrze Frani, która wyszła za mąż za Leo Likiernika, który był nałogowym graczem i sprawiał rodzinie same kłopoty. Ich córka, siostrzenica Artura, Jadwiga, została pianistką. Odnosiła sukcesy.

Inna siostra pianisty, Hela, mieszkała w Warszawie razem z trojgiem dzieci.

- Jedynym członkiem rodziny, któremu się powiodło pozostał mój szwagier Maurycy Landau - pisał wspominając rodzinę. - Na początku wojny uciekł wraz z bliskimi do Moskwy i dorobił się tam znacznego majątku. Kiedy komuniści doszli do władzy, stracił wszystko, ale udało mu się wyjechać z żoną i dziećmi do Berlina, gdzie nawiązał kontakt ze słynnym parweniuszowskim milionerem Stinnesem, który mu pomógł w szybkim wzbogaceniu się.

Maurycy Landau otworzył w Łodzi fabrykę wyrobów tekstylnych. Staś, brat Rubinsteina, otrzymał w fabryce Landauów posadę kasjera, którą stracił gdy wyniknęły nieporozumienia między nim a siostrzeńcem.

Tak jak za czasów dzieciństwa

Na fotografii prezentowanej przez Muzeum Miasta Łodzi widać starszego, lekko przygarbionego, siwego mężczyznę, który tańczy na podwórku kamienicy. Zdjęcie zrobiono w 1975 roku, przy ul. Piotrkowskiej 78. Tym starszym mężczyzną jest wybitny pianista Artur Rubinstein, który po latach przyjechał do rodzinnego miasta. Przy okazji odwiedził kamienicę, w której się wychował i mieszkała jego rodzina. O tej wizycie wspomina w "Moich długich latach". Do Łodzi z Warszawy zawiózł go Henryk Czyż, dyrektor Filharmonii Łódzkiej. Cieszył się, że swoje miasto zobaczył niemal nietknięte.
- Każda ulica, każdy dom stały na swoim miejscu jak w czasach mojego dzieciństwa - wspominał wizytę w rodzinnym mieście. - Z podwórza domu w którym się urodziłem, potrafiłem jakiemuś dziennikarzowi, który mi towarzyszył, wskazać nasze mieszkanie i opisać dokładny rozkład pokoi.
W mieszkaniu tym mieszkali wtedy rodzice obecnego właściciela tej kamienicy. Właściciel przypomina sobie, że Rubinstein wszedł też na moment na balkon mieszkania rodziców... Trwało to wszystko tylko chwilę.

Nie była to pierwsza wizyta Rubinsteina w Łodzi. Po zakończeniu drugiej wojny światowej w Polsce pojawił się w 1958 roku.
- Moje rodzinne miasto Łódź błagało mnie, żebym tam przyjechał i zagrał, ale odmówiłem - wspominał Artur Rubinstein. - Nie mogłem znieść myśli, że zobaczę zniszczony cmentarz, na którym pochowano moich rodziców i ulice, na których każdy dom przypominał mi kogoś drogiego, niewinnie zamordowanego w czasie wojny.

Honorowy obywatel

W następnym roku Rubinstein przyjechał do Polski na dłuższe tournee. W warszawskim hotelu odwiedził go prezydent Łodzi i sekretarz partii. Zaczęli go prosić, by przyjechał do rodzinnego miasta i przyjął jego honorowe obywatelstwo.

- Nie mogłem odmówić przyjęcia tego wielkiego zaszczytu, nadanego przecież antykomuniście i Żydowi, który w dodatku zmienił obywatelstwo - pisał w "Moim długim życiu". - W towarzystwie rodziny i wielu przyjaciół pojechałem więc z nimi prosto do starej sali koncertowej, w której tak często grywałem. Siedząc na scenie obok osobistości z władz miejskich, słuchałem jak burmistrz odczytywał proklamację, po której nastąpiła procesja przedstawicieli orkiestry, konserwatorium, a nawet niektórych fabryk. Przynosili mi kwiaty, książki z dedykacjami w których było tyle miłości i podziwu, że miałem łzy w oczach.

Ostatni raz był w Polsce w 1979 roku. Nie przyjechał wtedy do Łodzi. Umarł kilka lat później, 20 grudnia 1982 roku w Genewie. W 1984 roku do Łodzi przyjechała jego żona Aniela Młynarska-Rubinstein, córka znakomitego polskiego dyrygenta Emila Młynarskiego. Przekazała Muzeum Miasta Łodzi kolekcję pamiątek po Arturze Rubinsteinie. Znajdują się tu rodzinne zdjęcia, nagrania artysty, ale też ubrania, przybory toaletowe, odlew rąk artysty wykonany w 1950 roku, gdy miał 63 lata, a także statuetka Oskara przyznana Rubinsteinowi w 1969 roku za główną rolę w filmie "Kocham życie". Anna Pilarska z Muzeum Miasta Łodzi zapamiętała Anielę Młynarską-Rubinstein jako kobietę wielkiej kultury, prawdziwą damę. Miłą, zawsze uśmiechniętą osobę, bardzo elegancką.

Aniela Rubinstein umarła w 2002 roku. Żyją dzieci słynnego pianisty. Eva jest wybitnym fotografikiem. Jej album o Łodzi wydał znany łódzki biznesmen i mecenas kultury Wojciech Grochowalski. Eva mieszka w Nowym Jorku, tak jak Paweł i Alina, która jest lekarzem psychoanalitykiem. Najmłodszy zamieszkał w Bevery Hills.

Przed kamienicą przy ul. Piotrkowskiej 78 ustawiono pomnik Artura Rubinsteina, który jednak nie spodobał się jego córce Evie, która często odwiedza Łódź. - Potwór! - mówi krótko.

Eva Rubinstein ostatnio w Łodzi była dwa lata temu, na festiwalu poświęconym ojcu. W tym roku ma przyjechać na festiwal Chopinowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki