[cyt]Skutki finansowe zostaną pokryte z wyższych zysków spółek komunalnych dzięki obniżeniu uposażeń członków zarządów oraz rad nadzorczych, likwidację gazetki miejskiej, likwidację inLodz21, zmniejszenie dotacji na Łódzkie Centrum Wydarzeń, Biuro Promocji i Nowych Mediów oraz poprzez dzierżawę Portu Lotniczego Łódź" - czytamy w uzasadnieniu. [/cyt]
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE>>>

Nowe ceny biletów jakie wskazano w uchwale to: 2,20 zł za normalny 1,1 za ulgowy bilet do 20 minut, 3 zł za normalny i 1,5 zł za ulgowy bilet do 40 minut i oczywiście tańsze bilety okresowe. Najwolniejsza w Polsce komunikacja tramwajowa (średnio 15,6 km na godz.) miałaby przyspieszyć przy otrzymaniu priotytetu w postaci zielonego światła, co oznaczałoby że tramwaj zatrzyma się raz - na przystanku, a nie najpierw na czerwonym świetle, a potem na przystanku. Częstotliwość kursów miałaby wzrosnąć o 25 proc.

- Wskazaliśmy źródła zaoszczędzenia 30 mln zł, ale tych pieniędzy byłoby o wiele więcej, dlatego, że tańszy bilet to większy popyt na korzystanie z transportu publicznego - mówi Daniel Walczak, jeden z inicjatorów. - Nie mamy zbyt dużo czasu na zbiórkę podpisów, bo do 3 lutego, ale będzie można nas spotkać na przystankach z dużym potokiem pasażerów: Manufaktura, Centrum Przesiadkowe, rynek Górniak i rynek Bałucki oraz w innych miejscach w Łodzi. Podpis można też złożyć w restauracji „Majne Szwajne Vegan Deli” przy ul. Piotrkowskiej 15.

By projekt trafił pod obrady Rady Miejskiej potrzeba co najmniej 300 poprawnie złożonych podpisów łodzian. Inicjatorzy ucwały raczej bez problemu zdobędą ich o wiele więcej, ponieważ po decyzji Rady Miejskiej o podwyżce cen biletów w mediach społecznościowych miażdzących komentarzy przybywa lawinowo. Jakkolwiek prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (PO) bardzo często publicznie mówi, że "miasto jest wspórządzone przez mieszkańców Łodzi", tak jest pewne, że projekt obywatelski zostanie odrzucony przez prezydencką większość radnych KO - Nowa Lewica, choćby dlatego, że cięcia w zarządach spółek i radach nadzorczych czy propagandowych wydziałach UMŁ, dotknęłyby kolegów z partii i grona towarzyskiego. Poza tym praktyka pokazuje, że inicjatyw obywatelskich zazwyczaj nie traktują poważnie. Jedak debata w Radzie Miejskiej oznacza, że radni większości będą się musieli z argumentami społeczników zmierzyć publicznie.