W latach 60. były to najczęściej zegarki, biżuteria, drogie futra, palta i garnitury. Z biegiem lat piwnice, strychy i komórki dawnej ulicy Kamiennej, dziś Włókienniczej, zamieniały się w meliny, małe magazyny pełne wódki i wina. Milicyjne naloty nie przynosiły oczekiwanych efektów i zwykle kończyły się znalezieniem kilku drobiazgów. Handlarze byli sprytniejsi. Alkohol ukrywano w skrytkach pod podłogami, w toaletach i komórkach na podwórkach. Czasem handlarze dostawali „cynk” o planowanych wizytach milicji i wynosili trefny towar na dachy lub malowali podłogi mieszkań olejną farbą, uniemożliwiając przeszukanie. Żaden milicjant nie chciał ubrudzić sobie służbowych butów i munduru. Nie wszystkim jednak się udawało, dlatego alkohol był rekwirowany.
Taksówkarze dowozili tu nocą klientów, w tym także spragnionych uciech w damskim towarzystwie, bo panienki z ulicy Włókienniczej, podobnie jak spod dworca Łódź Fabryczna, były tanie. Panowie po paru głębszych, nie byli zbyt wymagający i bawili się do rana, zapominając o bożym świecie.
Ulicę tę znali kiedyś wszyscy w Polsce. Agnieszka Osiecka napisała piosenkę „Kochankowie z ulicy Kamiennej”, której zwrotka wyryta jest dziś na płaskorzeźbie wmurowanej tu z inicjatywy łódzkiej grupy artystycznej.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?