Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tape" w Teatrze Nowym [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Spektakl dyplomowy Anety Groszyńskiej odznacza się przejrzyście nakreśloną intrygą
Spektakl dyplomowy Anety Groszyńskiej odznacza się przejrzyście nakreśloną intrygą Grzegorz Gałasiński
Przyjemność - to jedno z kluczowych słów w przedpremierowych deklaracjach Anety Groszyńskiej, studentki reżyserii w Akademii Teatralnej Warszawie, która z czwórką studentów łódzkiej Szkoły Filmowej przygotowała swój dyplomowy spektakl. Wybrana przez nią sztuka "Tape" amerykańskiego dramaturga Stephena Belbera miała premierę na deskach Teatru Nowego.

Spektakl powstawał z myślą o przyjemności, jaką czerpać będzie z niego publiczność. Takiego szczerego postawienia sprawy i ukierunkowania na widza mogłoby pozazdrościć wielu reżyserów "dla ludu".

Sztuki Belbera nie biły dotąd rekordów popularności na polskich scenach. Na Zachodzie prezentowana była niedawno w Deutsches Theater w Berlinie - z muzyką graną na żywo przez aktorów i projekcjami nad sceną. Aneta Groszyńska poszła jednak w stronę scenicznej prostoty i bezpośredniości, które mogą odwrócić uwagę od młodych aktorów. I od warsztatowej, reżyserskiej roboty. Wszystkie "ozdobniki" poza jednym. Mogącym budzić jednak mieszane uczucia.

Oto w pokoju drugorzędnego hotelu w niewielkim mieście spotykają się dwaj przyjaciele z liceum. Nie widzieli się dziesięć lat. Jon (Konrad Łaszewski) skończył studia i został reżyserem. Przyjechał do miasta, bo jego filmowy dokument będzie miał premierę na tutejszym festiwalu filmowym. Przekonuje wszystkich jak ważny jest dla niego ten pokaz. W tanim hotelu pojawia się na zaproszenie Vince'a (Karol Puciaty), dziś strażaka, który dorabia handlując kokainą (z narkotykami miał już "romans" w liceum). Sprzedaje ją nawet swojemu przełożonemu. Stopniowo staje się jasne, że spotkanie nie było dyktowane sentymentami.

Obu mężczyzn łączy postać Amy (Dalfina Wilkońska), dziewczyny Vince'a, z którą rozstał się pod koniec liceum, a którą połączył z Jonem krótki romans. Ale do czego tak naprawdę doszło między Amy a Jonem i o czym oboje starali się zapomnieć? Spotkanie zmienia się w psychologiczną rozgrywkę, a Amy bynajmniej nie będzie bierna.

Sztuka Belbera to przykład porządnej rzemieślniczej roboty. Trudno jednak uważać ją za dzieło wysokich ambicji. To historia skrojona zgrabnie i z pomysłem, obcowanie z nią nie pozostawia uczucia żenady. Podobnie jak realizacja Anety Groszyńskiej, która ma dobry rytm, przejrzyście nakreśloną psychologię i osadzone akcenty w intrydze, której towarzyszy stopniowe pojawianie się kolejnych informacji dotyczących przeszłości i pobudek kierujących postaciami obecnie.

Najwięcej do grania ma Karol Puciaty, którego nadpobudliwy Vince to uciekający od dojrzałości lekkoduch. Puciaty obdarza Vince'a odpowiednią dawką ironii i nie sposób nie sekundować tej postaci. Jeśli jednak będzie zbytnio folgował publiczności, z humoru pozostaną tylko gagi.

Belber tworzy też satyrę na przedstawicieli przemysłu filmowego, a nieobcą im nieokreśloność i bezideowość dobrze oddaje Łaszewski. Jednak Jonowi brakuje pewnej dozy nabytej, niewrodzonej przebojowości. Dlatego wydaje się niemożliwe, że dwaj tak różni od siebie chłopcy mogli być przyjaciółmi (Jon był w liceum jeszcze bardziej nieśmiały). Odpowiedzią mogą być wprawdzie słowa Amy, która stwierdza, że Vince zawsze lubił wywierać presję i włączać ludzi do swoich wcześniej obmyślonych planów. Chłód i intelekt Amy, dzięki którym podważa ona zasadność dotarcia do prawdy, a także wolta od delikatności ku sile to zasługa Dalfiny Wilkońskiej.

Wszystkie sceniczne zdarzenia Aneta Groszyńska ujęła w nawias, sytuując je w domniemanym studiu filmowym. Co chwila wpada na plan reżyser lub techniczny (Maciej Miszczak), by poprawić okulary, nałożyć puder. Wszystko jest więc grą, udawaniem, pozą - i to podwójną? Czy w kontekście zakończenia spektaklu zabieg należałoby rozumieć jako poddanie pod wątpliwość szczerości tzw. męskiej, szkolnej przyjaźni, fundowanej m.in. na potrzeby kompensowania utajonych kompleksów? Z pewnością czyni on oczekiwaną przez widza prawdę (filmowa adaptacja "Tape" nosiła tytuł "Taśma prawdy") bardziej niejednoznaczną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki