Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Muzyczny - recenzja "Wonderful Town"

Łukasz Kaczyński
"Wonderful Town"
"Wonderful Town" Materiały prasowe
Pierwsza od czterech lat premiera Teatru Muzycznego w Łodzi na własnych deskach ma się podobać. Z takiego słusznego założenia wyszli realizatorzy musicalu "Wonderful Town" Leonarda Bernsteina, na który do gruntownie przebudowanej siedziby zaprosili w minioną sobotę.

I podoba się, nawet jeśli reżyser spektaklu (i dyrektor artystyczny tej sceny) Zbigniew Macias, zrezygnował z ekstrawagancji i zrealizował broadwayowski przebój bardzo tradycyjnie, a niekiedy po prostu... bezpiecznie. Założenie to słuszne, bo po latach spędzonych "na walizkach" widownia teatru z ulicy Północnej nie może świecić pustkami. A po frekwencji na premierze widać, że miłośników rozśpiewanych spektakli w Łodzi nie brakuje.

Cieszy oko już przygotowana z rozmachem i pomysłem oprawa plastyczna musicalu, na którą wydatków nie szczędzono. Zmiany w scenografii dokonywane są przy zaciemnieniu okna scenicznego. Niestety, światło dochodzące z kanału orkiestrowego na ogół rozprasza mrok, a na proscenium tylko sporadycznie rozgrywają się epizody, które od tych zmian odwracałyby uwagę.

Choć tradycyjna, inscenizacja musicalu Bernsteina nie jest na szczęście zachowawcza. Posługując się skrótem udało się przygotować wdzięczną scenę pierwszego spotkania sióstr Sherwood, głównych postaci "Wonderful Town" z miastem molochem (sceny w metrze, tłum prących przed siebie przechodniów, wejście gwiazdora). Udanie i dowcipnie wypadła zagrana w dobrym tempie projekcja opowiadań pisanych przez Ruth Sherwood (zwłaszcza Hamlet-Szekspir z czaszką dyndającą na sznurku).

Wdzięk, dobre tempo i bijąca ze sceny energia to niezaprzeczalne atuty musicalu, a sceny tak pomysłowe jak bójka w klubie nocnym "Ekstaza" z choreografią Artura Żymełki swym profesjonalizmem i rzetelnością wykonania zapadają w pamięć.

"Wonderful Town" w reżyserii Zbigniewa Maciasa podoba się w sposób całkiem niewymuszony. Nie ze wszystkim jednak reżyser poradził sobie należycie. Brak reżyserskiej ręki odczuwalny bywa zwłaszcza w partiach solowych, pod względem wokalnym nienagannych. Aktor nie może tylko przestępować z nogi na nogę, choćby jego głos był ozdobą (vide Tomasz Rak w piosence "Cichy ktoś").

Jako marząca o sławie aktorki Eileen Sherwood sceniczny pazur i wdzięk pokazała sopranistka Emilia Klimczak. Początkującą pisarkę Ruth Sherwood zagrała obdarzona altem Marta Siewiera, udanie puentująca sceniczne dowcipy. Zasłużone oklaski zbierał baryton Tomasz Rak jako Bob Baker. Dobrze w musicalową konwencję wpisał się Paweł Erdman (jako Wrak, były futbolista). Muzyczną ucztę zaserwowała będąca w dobrej formie orkiestra pod batutą Lesława Sałackiego (gdyby jeszcze tak przydać jej siły), wspierana przez jazzowy zespół i Jacka Delonga.

Trochę szkoda, że na uroczyste otwarcie Teatru Muzycznego zamiast dzieł w rodzaju "Hair", wybrano "Wonderful Town", w którym lekka historia przede wszystkim służy rozrywce i ma charakter pretekstowy. Losy dwóch sióstr na tle wielkiego miasta, choć pokazane z polotem, nie porywają i nie dostarczają silnych emocji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki