Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr polityczny w Teatrze Muzycznym w Łodzi

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda fot. Grzegorz Gałasiński/archiwum
Wybory w PO odbyły się przed wyborami. Konwencja zaś toczyła się w konwencji znanej z któregoś tam plenum PZPR.

Wybory nowego szefa Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku to były prawdziwe emocje w dodatku połączone z targami pracy. U nas, w Łódzkiem, te wybory przypominały któreś tam plenum PZPR. Kandydat na przewodniczącego regionu tylko jeden, sprawozdania zarządu z mijającej kadencji, czy komisji rewizyjnej, żadnych pytań, wszyscy podnoszą mandaty "za".

Tylko raz delegat wstrzymał się od głosu, a był to Bartosz Domaszewicz, który nie chciał być "za" przyjęciem sprawozdania z działalności regionalnego sądu koleżeńskiego, którego akurat jest przewodniczącym. Znam słabość Domaszewicza do bycia w centrum uwagi, głęboko chowam jednak nadzieję, że może dlatego się wstrzymał, że wie w jakiej grotesce wziął udział.

Wybory oczywiście odbyły się jeszcze przed wyborami, trzeba było tylko w sobotę przyjechać do Teatru Muzycznego i wziąć udział w teatrze politycznym. Skoro kandydat był jeden, to i metodę głosowania ustalono tak, że jak się tego kandydata popiera, to trzeba tylko wziąć kartę do głosowania i wrzucić ją do urny bez skreślania i żadnej innej ingerencji w kartę. Tak już kiedyś było, dokładnie za PRL.

Front Jedności Narodu skupiał wszystkie organizacje związkowe, polityczne i społeczne, które reprezentowały interesy PZPR i układał listy wyborcze. Pojawiał się przed wyborami apel: "głosujemy bez skreśleń", bo tak dziś w PO, tak i wtedy prawdziwe wybory odbywały się przed wyborami, a na listach był ten kto ma być. To i tak sukces demokracji, że przeciw Andrzejowi Biernatowi zagłosowało aż 20 delegatów, bo przecież musieli skreślić jego nazwisko, gdy ktoś ciągle ktoś patrzy przez ramię, a tu trzeba użyć długopisu w sytuacji, gdy większość go nie używa. Na dodatek w holu Teatru Muzycznego tłok był przecież jak diabli.

Z drugiej jednak strony kto miałby niby ryzykować karierę i stawać przeciw Biernatowi w wyborach? On miał rekomendację premiera, a partia zarządzana jest przecież nie przez debatę, tylko usuwanie przeszkód, bo rzadziej bywa tak, że przeszkody usuwają się same. Tych, którzy kiedyś mieli potencjał by próbować konkurować z Andrzejem Biernatem w Platformie już nie ma.

Włodzimierz Fisiak jest tylko członkiem klubu PO w sejmiku, Krzysztof Kwiatkowski jest prezesem Najwyższej Izby Kontroli, a Cezary Grabarczyk z Biernatem stanowią tandem. Ironia losu jest tylko taka, że tam gdzie była ostra konkurencja o posadę szefa regionu PO, czyli na Dolnym Śląsku czy w Lubuskiem jest podejrzenie o handlowanie etatami w firmach kontrolowanych przez Skarb Państwa.

Przechadzając się po Teatrze Muzycznym mijałem urzędników miejskich, marszałkowskich, pracowników i szefów spółek miejskich, spółek Skarbu Państwa, szpitali i synekur marszałkowskich, spółek kolejowych, członków przeróżnych rad nadzorczych. Niektórych nawet nie podejrzewałem o przynależność do PO.

Refleksja jest taka, że na tym zjeździe nie było chyba żadnego bezrobotnego, a jeśli ktoś już pracy nie ma, to chyba tylko emeryt. Podejrzewam czysto hipotetycznie, że nie byłoby nawet kogo korumpować, choć przecież ludzie zawsze będą chcieć więcej i to nie ci z PO. To oczywiście żadna nowość, posadami za poparcie polityczne płaciło się za PiS, tak było też za SLD i takie standardy ma PSL oraz Platforma, tyle, że Platforma miała to zmienić.

Donald Tusk powinien teraz publicznie przyznać, że po tym co zobaczyliśmy na wyborach na Dolnym Śląsku, nie będzie w stanie oddzielić administracji państwowej, państwowych spółek i samorządu od partyjnej polityki kadrowej, bo wtedy on i każdy szef regionu po prostu straciłby instrument do zarządzania partią, a więc do posiadania władzy.

Raz jeden na zjeździe zaskoczył mnie przewodniczący Biernat, gdy wyraził nadzieję, że kolejne wybory w powiatach i w regionach będą już wyborami bezpośrednimi, nie przez delegatów. Takie wybory oczywiście musiałyby się odbyć drogą elektroniczną przy zachowaniu tajności głosowania, tak samo jak ostatnio wybierano Donalda Tuska na przewodniczącego PO. Wtedy będzie większa szansa, że ktokolwiek się wychyli przeciw liderowi, a wybory będą prawdziwymi wyborami, nie zaś "głosowaniem" Frontu Jedności Narodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki